Obserwatorzy

środa, 29 stycznia 2014

OBRAZKI FAKTURALNE

Tym razem pokazuję jak dzieciaki tworzyły zimowe, śnieżne pejzaże za pomocą kilku rodzajów kasz, kleju i białej kredki. Chętnie usłyszę opinie, czy zdania na temat konkretnych działań, czy wskazówek o pracy z dziećmi, bo nie mam żadnego przygotowania pedagogicznego. Przekazuję tylko dzieciom swoje umiejętności w sposób dla nich najlepiej przyswajalny. Nie zamienię spotkań z nimi na studia przed studiami, bo inne jest moje założenie. Prowadzę po SWOJEMU i mam efekty widoczne, które potwierdzają rodzice dzieci. Dla mnie oni są miarodajną opinią a nie ktoś siedzący w fotelu i krytykujący, nawet jeśli ma zawód plastyczny.
Dzieci przychodzą chętnie, rodzice chcą płacić za ich uczestnictwo, więc nie rozumiem z jakiego powodu ktoś, kto nie uczy i nie ma o tym wyobrażenia krytykuje ( chyba dla przyjemności). Tym razem jednak będę usuwała komentarze jeśli nie będą wnosiły czegoś konstruktywnego a przy okazji obrażały innych komentujących.  UCZĘ a nie POUCZAM, jak to robi szanowny komentujący pod poprzednim postem.
Zaskoczyło mnie najbardziej to ze nawet wysiłek dzieci i pokazanie ich prac może być pretekstem dla malkontentów, aby wylewać swoje złe samopoczucie. Cóż widocznie każdy pretekst jest dobry, widać to właśnie w internecie.
 Na moich zajęciach nie ma konkursów. Nie prowadzę własnej szkoły rysunkowej, tylko dostosowuję się do poziomu dzieci przychodzących na zajęcia (od 6 lat  do 14 lat).
 Tu są obrazki 6-9 lat. Nie podaję wieku pod obrazkami, gdyż zdolności dzieci są nieporównywalne. One po prostu lubią się bawić w plastykę i to są efekty.
Różnorodność, pomysłowość, czy to dobrze, czy źle? A że jeszcze nie znają anatomii , to już ich uczyć? Uczę poprzez ICH rysowanie i na ich rysunkach. Tutaj przemycałam informacje na temat perspektywy i jak zawsze kompozycji.
 Czy jeśli nie została prawidłowo zastosowana to zła nauczycielka? Zły uczeń? Może zły system? A może jest w tym wszystkim coś dobrego? Może ten padający śnieg, albo kolorowy domek?  Każdy znajdzie coś dla siebie jeśli chce. Ale jeśli zamierza zniszczyć coś dobrego, co jest źle opłacane i działa wbrew logice - to zawsze można to zrobić. 











A na koniec pokażę jak u mnie wczoraj wyglądało rano pod oknem. 
Zaspa utworzona przez wiatr, bo A jeszcze nie zdążył odśnieżyć.
Moja biedna Biedroneczka nie miała jak wygramolić się z garażu.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

ISKRA A MOŻE JUŻ ŻAR??

Marek Hłasko napisał kiedyś ślicznie
(cytuję z pamięci): „jeśli znajdziesz w sobie
żarzącą się iskierkę uczucia, dmuchaj
na nią aż do utraty tchu”. Parafrazą tego
cytatu mogłoby być: „jeśli dostrzeżesz
w młodym człowieku żarzącą się iskrę
twórczego wizjonerstwa, nie pozwól jej
zgasnąć; dmuchaj na nią aż do utraty
tchu”. To obowiązek wobec tych, co po
nas przyjdą.
© Grzegorz Malanowski 2014


Zamieszczony wyżej cytat znalazłam w artykule Grzegorza Malanowskiego, polskiego inżyniera, wynalazcy, innowatora myśli technicznej, który drugą część życia postanowił spędzić w Kolorado w Stanach Zjednoczonych. Tam opisuje w swoich znakomitych felietonach wiele ciekawych wątków ze swojego życia, przybliżając tamtejszej Polonii polskie problemy.
Dostałam pozwolenie skorzystania z tego cytatu, który pochodzi z felietonu pt "Sikorski" i jest o niezwykłym wynalazcy, konstruktorze samolotów i pierwszych helikopterów. Felieton ukaże się za trzy dni w gazecie
ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Luty/February 2014 

A teraz powód czemu tak bardzo pasował mi wspomniany cytat. Trójka młodych miała za zadanie narysować nawzajem swoje portrety. Każda siedziała i rysowała, a więc nie było mowy o prawdziwym pozowaniu bez ruchu. Skala trudności niebotyczna. Prowokacyjnie pozwoliłam na tą sytuację bo bardzo chciałam sprawdzić co zrobią. Właściwie chciałam sprowokować do szkiców, bo zawsze z tym są problemy. Tymczasem dziewczyny poradziły sobie tak, że mi szczęka opadła. Sami zobaczcie. Rozwój twórczy jaki obserwuję w tych dziewczynkach zachwyca i dopinguje mnie do wysiłku i pomysłów na zajęcia.
Małgosia rysowana przez Patrycję

Natalia rysowana przez Patrycję

Patrycja rysowana przez Małgosię (9 lat)

Patrycja rysowana przez Natalię
Widzicie więc dokładnie kto był dzisiaj na zajęciach.bo podobieństwo jest świetnie uchwycone.
Radość oglądania ich rozwoju jest nie do opisania, zwłaszcza jak wspominam ich pierwsze czasami  nieudolne próby.
Natalia chwyciła wiatr w żagle właśnie w ołówku i czerni z bielą. Patrycja szaleje z farbami, które w jej rękach zmieniają płaszczyznę papieru w niezwykłe, barwne miejsca. Ach jak ona smakuje w kolorach! Mała Małgosia doskonale i uparcie dąży do swojej wizji, którą ma zawsze na podorędziu. Będą z nich wspaniałe kobiety!!! 


środa, 22 stycznia 2014

POKER

Nie każdy zagra w pokera, nie każdy lubi hazard, nie każdy lubi gry karciane i dzięki Ci za to Panie!
Ale jeśli już ktoś zagra i gra i przegrywa, a bardzo chce się odegrać, to właśnie tak wygląda ta atmosfera. Przynajmniej ja to tak widzę. Widziałam podobne sceny w kasynach w Las Vegas. Może na tym obrazie klimat przypomina bardziej epokę prohibicji, ale emocje graczy są wciąż te same. Teraz już tylko podpis i obraz idzie pod młotek. Format 120 x 70 cm, olej.



Od tygodnia u nas sroga zima. Mróz, wiatr śnieg i nawet trudno przejść do samochodu, bo człowiek zdąży zamarznąć. Ferie odzwyczaiły mnie od zajęć z dziećmi, ale nie próżnowałam i cały czas rysowałam i malowałam. Dzieci na zajęciach po feriach malowały ilustracje do wierszy, nawet przyjechał do nas ich autor  i był zaskoczony pasją z jaką młodzi twórcy rysowali. Efekty pokażę dużo później jak ustalimy w jaki sposób mogą być wydane wiersze w komplecie z pracami dzieci.
 Dzisiaj były pierwsze prawdziwe malunki śnieżnej zimy. Wyzwaniem był czarny karton. Wyszło bardzo ciekawie, ale nie robiłam zdjęć bo wszystko musi wyschnąć aby był wygląd taki jaki autorzy zamierzali. Powiesiłam prace na szkolnym korytarzu przy szatni, gdzie wiadomo, wszyscy uczniowie muszą przejść.
Trochę zaniedbuję zaprzyjaźnione blogi i na swoim rzadziej bywam, ale jeszcze chwilę potrwa natłok spraw które koniecznie muszę pozałatwiać.
Pewnie w lutym dopiero będę nadrabiać, choć widzę że nie będzie łatwo!
Chcę jeszcze wziąć udział w konkursie malarskim, bo mój napęd jeszcze się nie wypalił, wręcz przeciwnie, rozkręcam się. 

środa, 8 stycznia 2014

NOWA RZEŹBA I...

Wstawiłam już część prac na stronę www.joannaart.eu , ale sama przyzwyczaiłam się do pokazywania efektów pracy tutaj. 
Najciekawszą jest rzeźba, która powstawała wiele miesięcy. Rzeźba wykonana jest w brązie i potem patynowana. Patynowanie w ten sposób to prawie nieznana w naszym kraju sztuka. 


                                                      Zrobiłam też portrecik w ołówku
I jeszcze próbny szkic na grubym i szorstkim papierze. Próba nie powiodła się, ale rysunek został.
 Dzieci malowały z wielkim rozmachem ilustracje do wierszy. Jednak nie mogę jeszcze nic pokazać.Jednym słowem lenistwo nie ma kiedy mnie dopaść, bo "w międzyczasie" zajrzałam na wieczór poświęcony promocji tomiku poezji wydanego przez mławskich i działdowskich poetów. Promocja odbywała się w Warszawie na Browarnej. Wieczór prowadziła warszawska poetka pani Bożena Kaczorowska i Jarosław Trześniewski-Kwiecień poeta mławski - przewodniczący naszego Związku Twórców Ziemi Zawkrzeńskiej. To był bardzo miło spędzony czas. Obraz z hazardzistami  też powoli postępuje.
To jest link do zdjęć z wieczoru poezji w Galimatjasie.
https://www.facebook.com/grazyna.jabrzemska/media_set?set=a.706282069404485.1073741837.100000680947264&type=1

piątek, 3 stycznia 2014

SZKIC OBRAZU

Kilka dni nie będę miała czasu pisać więc wstawiam  dzisiejsze moje zmagania. Postanowiłam namalować  postacie skupione na grze w pokera. To efekt godzinnej pracy z pomysłem. Teraz pokażę ten obraz skończony. Ale kiedy to będzie??? Płótno jest duże, ma 120cm x 70cm. Polubiłam większe formaty.
Nie powiem co będzie jeszcze na tym obrazku. Zaczekajcie. Mam pomysł na kolejne dwa obrazy. Dzisiaj też namalowałam portrecik, który muszę dać do akceptacji. Pokaże w następnym wpisie.

środa, 1 stycznia 2014

KLUBOWY SYLWESTER

Sylwestra postanowiliśmy spędzić na sposób klubowy. 
Gwiazdy mówiły w wywiadach, że tak będzie trendy.
O godzinie 16, obejrzałam jakie nosi się w tym roku fryzury i wyciągnęłam ukrytą w mojej garderobie butelkę wina ryżowego. Butelka była ukryta tylko po to, aby wyglądało, że jest to butelka na specjalną okazję np. na Sylwestra.
 A. nie pije. Ja z butelką wina??? Z tego samego powodu nie było w domu szampana.
Fryzurę ustaliłam jeszcze przed świętami, bo wtedy ścięłam włosy prawie na chłopaka.
Zasiedliśmy przy stole do lekko spóźnionego obiadu i ustaliliśmy że zakładamy Klub.
Klub ze względu na jego członków ma nazwę „2na2”. Nasze psiaki bardzo się ucieszyły!
Po obiedzie wykąpałam się aby wejść w Nowy Rok bez żadnych niepotrzebnych naleciałości, których trochę lata, jak nie chce się palić w kominku. 
Psy rozpoczęły bal wcześniej. Sonia ma cieczkę a Gucio to kawaler młody i bardzo napalony. 
Uczucia Gutka dochodzą do granic możliwości, bo jest niższy od Soni o kilka centymetrów i to nie pozwala skonsumować mu związku. Wcześniej  wprowadzałam system wahadłowy: Sonia w tym pokoju, a Gucio w łazience, a potem zmiana. Jednak stwierdziliśmy, że Sonia skutecznie broni się przed zalotami i te kilka centymetrów różnicy we wzroście jest wystarczającym środkiem antykoncepcyjnym.  
Tak więc bal trwał już jakiś czas. Gucio piał, łkał chrapał rzygał, sapał i wyginało go we wszystkie strony. Tańczył w kółko.
 Wiadomo było, że nie wypiję na raz butelki wina, więc przezornie jeszcze przed dwunastą poprosiłam A. o otwarcie butelki i nalanie wina. Przecież za stary rok, który  jaki był taki był, trzeba też wypić.
Próba wypadła zaskakująco. Wino, było mocne jak diabli i po TRZECH łykach stwierdziłam, że wypicie toastu o północy będzie dla mnie już trudne ( była 23,04}.
W telewizji leciały życzenia : dla babci Marysi od kochającego Zbyszka z Basią….
Muszę być w formie.
Gucio nic nie je od dwóch dni, ale rzyga. Płacze, chrapie, sapie i przewrócił stolik, pod który schowała się figlarnie Sonia.
We wsi już zaczęły strzelać fajerwerki. Tego nie znosi Sonia. Trzęsawka jaką dostała wprowadziła kanapę, gdzie siedzę w wibracje i wino dało znać o sobie.
 Wytrzymam! Jeszcze pół godziny do dwunastej!
 Dyskutowaliśmy z A. co było dodane do wina, że miało ono tak dziwny, ostry smak, niby coś jak goździki, a może cynamon?  Upiłam łyk. W telewizji kochająca Ania tęskniła do Zenka. 
Gucio biega za Sonią, ona wskakuje mi na głowę, na nią Gucio! Muszę ewakuować się z kanapy.
 Upijam mały łyk. Trudno mi się utrzymać w pionie, bo Sonia trzyma się blisko mnie, a Gucio w ferworze zalotów, w tańcu sylwestrowym robi slalom wokół moich kroczących nóg. 
W telewizji Krysia z Dominikiem kochają Jacka i chcą, żeby wrócił.
Zapomnieliśmy o banknotach! 
A. miał przy sobie 3,50, ale ja miałam w portfeliku 20 i 10 złotych, więc „pobiegłam” po torebkę. Moja torebka jest nie za duża, ale waży z 5 kilo ze względu na noszone w niej ważne przedmioty (mały młotek, pistolet do kleju, akcesoria do laptopa itd..jak w każdej damskiej torbie).
Dałam A. 10 złotych w ostatniej chwili, już jak biła dwunasta a 20 złotych wsunęłam sobie do stanika.
Upiłam łyk i złożyliśmy sobie życzenia. Na ekranie ciocia Zosia zapewniała że  kocha Alę i Kamila.
Po północy nic się nie zmieniło, Gucio nadal usiłował przekonać Sonię ze będzie najlepszym ojcem, a mnie było już wszystko jedno, czy babcia Agata kocha dziadka, czy tęskni za Krzysiem i czy Lidka czeka na Pawła.
Postanowiłam dyskretnie, tak po angielsku wycofać się z imprezy klubowej. Po cichutku ( tylko raz się przewróciłam o Gucia) przepłynęłam do sypialni, rozebrałam się i położyłam. 
Niestety klubowicze balu nie przerwali, tylko przenieśli się wraz ze mną. 
Zwykle Gucio budzi mnie ze dwa razy w nocy swoim płaczem,  wtedy wstaję i wypuszczam ich obydwoje. Teraz Gucio płakał pod drzwiami, ale gdy wstawałam wracał po Sonię która w strachu przed petardami odmawiała wystawienia choćby nosa spod łóżka. Zaimponował mi ten facet, bo bez swojej ukochanej postanowił też nie wychodzić na siusianie. 
Telewizor wciąż grał, A całkowicie trzeźwy siedział przy komputerze sprawdzając czy moje pierogi są robione zgodnie z ukraińskim  przepisem. W telewizji Sławek kochał bardzo Urszulę.
Położyłam się, bo głowę miałam ciężką jak moja torba. Sonia w trzęsawce siedziała przerażona pod łóżkiem. Gutek przeskakiwał w tą i z powrotem przez łóżko, a właściwie przeze mnie. Do Soni ze względów na tuszę nie może wejść. Płakał, chrapał i sapał przy tym niemiłosiernie. Rzygał. 
Pomimo środka znieczulającego musiałam wstać i kolejny raz powycierać podłogę.  
Wodę spuszczałam trzy razy, bo ślina Gucia w postaci piany nie spływa. Nie nałożyłam szlafroka i trochę zmarzłam. 
Wstałam jeszcze tylko raz, bo sytuacja się powtórzyła.
Rano zobaczyłam leżące na ziemi 20 złotych, które wypadło mi gdy się rozbierałam. Ucieszyłam się, bo znalezione ma większą wartość! Tylko czy sklepowa uwierzy, że to jest warte 30 złotych?
Na stole stała prawie pełna butelka i mój kieliszek nie do końca opróżniony. Na podłodze tylko w dwóch miejscach zasikane i raz zarzygane.
O dziesiątej, w telewizji, gdy lekko ćmiła mnie głowa i czułam zmęczone nogi, powiedziano, że klubowe spędzanie Sylwestra już nie jest modne! Teraz męczą mnie wątpliwości: nie wiem czy Gucio zostanie ojcem i czy trendy spędziliśmy tego Sylwestra?

Musiałam to wkleić, bo takiej super reklamy nikt nie ma!!!Ludziska od PROMOCJI uczcie się!
http://pitraszel.blogspot.com/2014/01/moj-blog-to-nie-bilbord.html?showComment=1388611937452#c2971587406821757144