Obserwatorzy

niedziela, 23 listopada 2014

PUSTE NOCE

Gdy zamieszkałam na wsi, najbardziej zadziwił mnie nieznany wcześniej obrzęd "Pustej Nocy". Nie znałam nawet tego określenia i przyznam ze wstydem, że patrzyłam z politowaniem na wiejskie zwyczaje aż...do dzisiaj.
Kilka dni temu dostałam zaproszenie tej treści:

Mazowiecki Instytut Kultury w Warszawie serdecznie zaprasza  na niecodzienne wydarzenie, które będzie miało miejsce 23 listopada (niedziela).
W Kościele Świętej Trójcy odbędzie się premierowy pokaz filmu dokumentalnego o Pustych Nocach.
To archaiczny obrzęd sprawowany wokół zmarłej osoby,  w którym uczestniczą rodzina, przyjaciele, znajomi.
O istnieniu obrzędu  możemy się przekonać dziś jeszcze na Mazowszu, gdzie obrzęd Pustych Nocy jest nadal kultywowany.
Filmowane obrzędy i bohaterowie filmu pochodzą z najbliższych okolic Mławy -  Turzy Wielkiej, Krępy, Rumoki.
Film zostanie poprzedzony komentarzem autora – Mławianina, Witolda Brody; skrzypka, który od ponad dwudziestu lat  powodzeniem zajmuje się badaniem polskiej kultury tradycyjnej.
Po filmie Witold Broda, z towarzyszeniem śpiewaczek z Ziemi Zawkrzeńskiej  oraz Wawrzyńca Dąbrowskiego i Bartosza Izbickiego, wykonają specjalny koncert przygotowany na tę okazję.
Repertuar pochodzi z XVII - XVIII wieku. Melodie to  często dawne tańce - chodzone, polonezy, mazury. Muzycy wykonają je z towarzyszeniem instrumentów z epoki : liry korbowej, portatywu, organów, skrzypiec, basów.
Zapraszamy – niedziela, 23 listopada, kościół Świętej Trójcy, godzina 16.00

Postanowiłam obejrzeć film, zwłaszcza że był on nakręcony na tym terenie.
To nie był zmarnowany czas. Wyszłam do głębi poruszona.
Zrozumiałam jedno, to sposób żegnania się z bliskimi, potrzebny tym żegnającym.
 To taka terapia pogodzenia się z faktem śmierci i odejścia na zawsze kochanych i niezastąpionych, ale też i tych umęczonych chorobą i tych męczących dla opiekujących się nimi.
Tłem filmu i jego kanwą były pieśni śpiewane przez ludzi wyspecjalizowanych w opłakiwaniu. To prawdziwe zawodzenie trwające godzinami i niezainteresowany człowiek opędza się przed takimi sytuacjami. Dzisiaj świadomie i dobrowolnie wysłuchałam wielu pieśni żałobnych i nagle doznałam olśnienia ich sensu.
Oczywiście słowo wstępne i komentarz Witka Brody, który wyjaśniał, rozjaśniał i tłumaczył, zdziałały cuda, bo cały czas z zaciekawieniem wsłuchiwałam się w słowa i rzewną nutę zawodzeń i opłakiwań.
Skromny, wrażliwy człowiek - skrzypek, muzyk ciekawy świata, ludzi i ich zwyczajów dokonał niezwykłej rzeczy, bo chyba wszyscy zgromadzeni tego wieczora wyszli pod wielkim wrażeniem.
Wyrażam również uznanie dla całego zespołu - twórców filmu. Chciałam podziękować wykonawcom przejmującego koncertu pieśni żałobnych, które wysłuchaliśmy na zakończenie

środa, 19 listopada 2014

STALOWA

Skwerek - miejsce spotkań
Nie wszyscy wiedzą, że Stalowa to nazwa ulicy na warszawskiej Pradze. Ta nazwa jeszcze niedawno kojarzyła się z najgorszymi slumsami zapomnianymi przez Boga i ludzi.
Bliżej cywilizacji, bo na rogu ul Wileńskiej i Szwedzkiej w nowych wtedy blokach mieszkała 40 lat temu moja siostra. Lubiłam bardzo ją odwiedzać, więc okolice tych ulic były mi znane, chociaż poruszałam się tylko w ciągu dnia i to rozglądając się nerwowo. Wieczorem i nocą spacery nie wchodziły w rachubę. Odwiedzając teraz Warszawę wciąż narzekam na nowe budowle zaburzające kompletnie moje wyobrażenie o ciągach komunikacyjnych i opisuję coraz to nowe perypetie, kiedy zabłądzę.
Tym razem sprawdziłam gps-em znane mi miejsce i pojechałam. Wiedziałam, że dojadę dużo przed umówionym czasem, więc zaplanowałam spacer ulicą Stalową.
To był jeden z ciekawszych spacerów. Klimat tej specyficznej ulicy jeszcze istnieje. Każda prawie brama ukrywa czarne, odrapane i śmierdzące klatki schodowe, pomimo, że w elewacji już są zmienione okna na plastikowe i zdjęte wystające, ale bardzo zniszczone wystające ozdoby przy balkonach i oknach. Pomiędzy tymi dramatycznymi kamienicami ( w niektórych widać jeszcze ślady przedwojennej świetności) wrastają odnowione supernowocześnie galerie, restauracje, hotele i biura.
Nigdzie do tej pory nie widziałam tak wielkiego kontrastu. Nie chodzi mi tu o stare budownictwo i nowe, ale o prawdziwe, rozpadające się  slumsy do których nie da się wejść bo smród strach i kondycja budynku na to nie pozwala.
 Patrzyłam na pozostałości po elegancko zdobionych kiedyś elewacjach po których zostały tylko znaki na ścianach. Trafiłam do bramy gdzie rysunek brudu ukazał niezwykłe maszkarony zwieńczające portale prowadzące na klatki schodowe. Pojawiły mi się podwórka o sielskim klimacie wypełniające studnie oficyn.
To niewątpliwie wycieczka w czasie i to nie o moje 40 lat wstecz, ale do innego wymiaru. Czasami warto zobaczyć coś co nawet przeraża, ale uświadamia jak bardzo wszystko jest zmienne, łącznie z nami samymi.

sobota, 8 listopada 2014

SPRAWA ŻONY

- Jak ja urodzę synka to musi się nim ktoś zajmować jak ja pojadę do pracy tak jak tata.
- No to zajmie się nim babcia – zaproponowałam- czyli twoja mama.
Nastała cisza. Brązowe oczy stawały się jeszcze większe, ale po minucie usłyszałam
- Muszę mieć żonę. Dorosłą.
- Tak. To jest konieczne - odpowiedziałam. – Niezbędne. Ale czy już masz kogoś na oku?
- Nie. Patrzę: w samochodzie, na ulicy, przez okno… No bo jak urodzę synka, to musi ktoś się nim opiekować  prawda?
- Ja proponuję ci babcię , czyli twoją mamę, bo ona będzie dla twojego synka babcią.
- Nie. Muszę mieć żonę, jak wyjadę do Nowego Jorku, kiedy będę miał paszport.
- No to jednak musisz ją znaleźć.
- Wiem. Patrzę. Żadna mi się nie podoba – dodał z rezygnacją w głosie
Musiałam gwałtownie wyjść z pokoju, aby niecały pięciolatek nie zobaczył  jak już nie mogę się opanować i duszę się ze śmiechu.
W tej sytuacji sprawa znalezienia żony pozostała otwarta. Oferty będą sprawdzane komisyjnie.

niedziela, 2 listopada 2014

SPRZEDAJĘ SWOJE DZIECI

Kolejne moje dzieci - obrazy idą pod młotek.  Staś z fujareczką jest już znany z wystawy w Ciechanowie i Warszawie, ale mławski dom z ul. Warszawskiej, obrośnięty winem to ostatnia moja praca. Miał być pracą plenerową, ale zmieniłam zamiar i maluję dwa inne.

http://www.ostoya.pl/index.php?option=com_djcatalog2&view=itemstable&cid=0&Itemid=2&pid=11%3A129aukcja&limitstart=230&order=i.ordering&dir=asc

 http://www.ostoya.pl/index.php?option=com_djcatalog2&view=itemstable&cid=0&Itemid=2&pid=11%3A129aukcja&limitstart=220&order=i.ordering&dir=asc

Dzisiaj jednak kursuję pomiędzy domem córki i syna, bo właśnie przyszedł moment, gdy tam jestem potrzebna. Te dzieci: córka i syn, zostały już wiele lat wcześniej oddane w ręce ich małżonków.
Bywa jednak, że "Instytucja Babcia" ( jak mówi moja synowa) jest nie do zastąpienia.
Najmłodsza wnusia od wczoraj raczkuje, a najmłodszy wnuk zaczyna samodzielnie czytać.

Powinnam już zwolnić tempo a ja wciąż ścigam się nie tylko z młodymi ale z najgroźniejszym przeciwnikiem - czasem.
Mam w głowie wciąż nowe obrazy, nowe rzeźby i mnóstwo chęci aby to wszystko zrealizować.
 Brakuje mi tylko czasu na blogowanie. Doskwiera mi powolność mojego Internetu i zamulony laptop, bo każdy załącznik, komentarz, czy kolejny post wymaga zbyt dużo godzin.
Wybaczcie mi że tak rzadko wszędzie zaglądam. Staram się czytać po kilka zaległych postów, ale już nie daję rady komentować, czasami tylko robię to przy bieżącym poście.

Gdyby ktoś chciał okazyjnie zakupić któryś z obrazów wystawionych na aukcję proszę o obecność z wypchaną kieszenią w dniu 15 listopada o 17 w Warszawie
 na ul. Gen Zajączka 8 w Domu Aukcyjnym Ostoya.