Obserwatorzy

czwartek, 18 kwietnia 2013

WAŻNE ZDARZENIA


Pisałam już kilka razy, że moje życie nabiera rozpędu. Gorzej, bo zaczynam za nim nie nadążać.
Spróbuję jednak opisać kilka ważnych zdarzeń w których chcąc, albo nie chcąc, brałam udział.

Ważnym zdarzeniem dla Mławy, było zaistnienie jako Stolica Kulturalna Mazowsza. Przekazanie insygniów  z rąk poprzedników – Starostwa Kozienickiego, odbyło się w poniedziałek. 
W ogromnej Sali gimnastycznej Liceum Ogólnokształcącego im St. Wyspiańskiego w Mławie przygotowano wielką Galę z występami wielu ciekawych talentów. Na terenie prowadzącym do Sali poustawiane były stoiska z tym czym pochwalić mogły się poszczególne gminy, stowarzyszenia, związki twórcze i poszczególne instytucje kulturalne. Było na co popatrzeć, oj było.
Dom Kultury oczywiście promował swoje działania.
Pokazałam kilka prac dzieci na planszy, a sama wystąpiłam w stroju 1939 roku, promując coroczną  inscenizację Bitwy pod Mławą. I rysowałam portrety ze zdjęć.











Jednak cały poprzedni tydzień spędzałam kombinując, wycinając, układając plansze do wystawy związanej z 14 letnim już istnieniem firmy LG Elektronics w Mławie. 
Pomysł pokazania współzależności firmy i miasta zrodził się kiedyś podczas jednego ze spotkań naszego klubu literackiego" Inspiracje".
Pani dyrektor  Biblioteki,  nasza członkini klubu, powiedziała, że posiada archiwum wycinków prasowych na ten temat. 
Wyskoczyłam z ofertą ze zrobię wystawę, z tych wycinków. Uzbierało ich się! 
 Wynik jest taki 14 plansz o wymiarach 1m x 70cm, oraz ponad 26 zdjęc 20x30 cm, wypożyczonych z LG.
Na scenie pojawiły się 60 calowe telewizory najnowszej generacji 3D









Na dzisiejszym uroczystym otwarciu był obecny główny szef LG, który panuje w firmie dopiero od kilku miesięcy. Wygląda na sympatycznego człowieka, pomimo tak odległego pochodzenia i odmiennej kultury.
 Obok druga, towarzysząca wystawa, zorganizowana przez pasjonata i zbieracza.
Ze swoich i z wypożyczonych od ludzi sprzętów grających archaicznych. Stare gramofony, stare radia, stare płyty, stare aparaty fotograficzne. Zderzenie 60 calowych telewizorów  w formule 3D, na scenie z tymi bidulkami, np. radiem Melodia z połowy zeszłego wieku, szok!
Powiem krótko, napracowałam się, ale cieszę się, że mogłam coś od siebie wnieść dla organizacji tak zaskakująco pouczającej imprezy. Nie lubię wystaw  suchych, technicznych, takich sterylnych, ale w finale wyszło jak należy i efekt był taki jaki miał być. Była bardzo ciepła i miła atmosfera. Wyszukałam w internecie kilka koreańskich ornamentów i dałam dzieciaczkom do narysowania. Oczywiście wyniki też umieściłam na wystawie.

Jednak o tym, co mi zajęło najwięcej czasu, emocji i jeszcze czegoś opowiem później.
Trudno mnie samej uwierzyć, że to załatwiłam, ale potrzebuję jeszcze czasu i dystansu, aby o tym mówić. W ogólnym rozrachunku jest dobrze, do tego wiosna w pełnym rozkwicie. A. zbudował dwie piękne, luksusowe budki lęgowe dla szpaków. Żurawie tak hałasują, że wiem dokładnie gdzie są. Latają nad nami kilka razy dziennie. Bociany już usiadły na gnieździe. Zeszłoroczne bratki zakwitły mi przed domem. Jest cudnie.

Zdjęcia wykonane przez przemiłą pracownicę Miejskiej Biblioteki, dziękuję. 


wtorek, 9 kwietnia 2013

A JEDNAK WIOSNA

Obiecane motyle wstawiam natychmiast. Przyznam, że inspiracja wzięła się z podesłanych motyli w emailu. Były tak bajkowe, że poprosiłam dzieci, aby narysowały coś podobnego. 















Dzisiaj seniorki szyły ze mną fartuszek ze starej koszuli męskiej. Bardzo były zaaferowane i świetnie wyglądały w swoich pracach.

















Jednym słowem wszyscy tworzymy. Nawet mój Staś, wnusio maluje z zapałem, nie wiem tylko czy to samochód, czy słoń, bo zapomniał mi powiedzieć.












Ja zrobiłam nowego Żyda-bankiera, na zamalowanym utracjuszu. Teraz tylko opracować oczy, ich wyraz i moc spojrzenia.

 Nad staw przyleciały żurawie.

 Wszędzie czuć wiosnę!

sobota, 6 kwietnia 2013

IGLOO WIELKANOCNE I WSPOMNIENIA Z MUZEUM



Szesnastego marca dostałam metrową, kremową różę, od znajomych, którzy nas tego dnia odwiedzili. Róża była zupełnie niezwykła, piękna, dostojna o niespotykanej zupełnie barwie. Dbałam o nią według dokładnych wskazówek i efekt był taki, że dotrzymała do pierwszego dnia Świąt w niezmienionym stanie. Zewnętrzne płatki tylko lekko się zabrązowiły, więc je zdjęłam. Pąk stoi nadal jak zaczarowany.

Tegoroczne święta dały wszystkim do wiwatu. Moi goście wracali w śnieżycy trzy godziny, zamiast jak normalnie niecałe dwie. Droga systematycznie zasypywana nie miała żadnych widocznych oznakowani, ani kolein wyznaczających szerokość  jezdni. Śnieżyca ograniczała widoczność do kilku  metrów przed samochodem. 
W  Poniedziałek Wielkanocny chłopcy, zespołowo, ulepili dwumetrowego bałwana w kształcie zająca , (chociaż bardziej przypominał kangura), a obok niego igloo do którego wchodziły dwie osoby. Igloo miało okno i otwór wejściowy, pełen komfort i luksus. Zamierzaliśmy położyć kolorowy dywan na klepisku śnieżnym. Jednak mokry śnieg i lekko plusowa temperatura czwartkowa roztopiła uszy zająca, odpadły mu potem piękne wąsy i na koniec zwaliła się głowa. Widok przykry, ale jednoznacznie widać, że wiosna gdzieś czai się za rogiem. Tu są zdjęcia:
http://www.facebook.com/grzegorz.kulka.1/posts/2932328604731


W MDK-u zaskoczenie, bo poproszono mnie o przeprowadzenie wywiadu z panem Benedyktem Dalką, który właśnie po raz pierwszy ma w MDK wystawę swoich prac. Rysuje satyryczne obrazki na bieżące tematy, ale pracuje w całkiem innym zawodzie. Rysunki są ciekawe i dobrze, że dał się namówić  na zorganizowanie wystawy. 
Wywiad poszedł do naszej cyklicznej audycji do miejscowego radia. Zauważyłam, że okropnie wolno mówię, wprost cedzę słowa, dając sobie czas do ułożenia właściwego zdania, gdyż nie uznaję czytanych pytań. W efekcie małomówny pan, słynący ze skromności, rozgadał się niezwykle (tak to potem podsumował). To jego stwierdzenie zupełnie mnie zaskoczyło, ale wywiad wypadł sympatycznie. 
Tuz przed Świętami w moim aucie ułamała się sprężyna od resorowania (to już mój opis ) i walenie oraz ściąganie samochodu w lewo dało znać, że coś jest nie tak. Dalej to nie opiszę, bo wciąż mnie to  wytrąca z równowagi.
 Dzieci dzisiaj namówiłam na rysowanie kolorowych motyli. Jakoś te szare dni należy ubarwić i kolorami namówić wiosnę do odwiedzin. Z drugiej strony wcale się jej nie dziwię, że w tak smutny krajobraz nie chce wchodzić! 
W takich beznadziejnych chwilach dzieci są niezastąpione, spisały się na medal. Wcześniej poprzestawiałam i uporządkowałam salę, bo wkradł się chaos powrzucanych przypadkowo mebli i różnych niepotrzebnych szpargałów. Powiesiłam też najbardziej kolorowe prace, ale zapomniałam zrobić zdjęcia.

A teraz wspomnienia, bo otrzymałam  kilka zdjęć z uroczystości z 9 marca, w Muzeum Niepodległości, więc je natychmiast umieszczam.

Janek Rodowicz-Anoda na ekranie, o nim opowiada
 pani Barbara Wachowicz

Portret który namalowała moja siostra Wanda Rodowicz

Niezwykła postać. Wraz z panią Barbarą prowadzi spotkania,
 Harcmistrz Krzysztof Jakubiec.

Od lewej: Wanda Rodowicz, Michał, jej syn, ja, nasz brat stryjeczny
Wojciech Rodowicz, autor Laudacji, którą właśnie czyta.

Zespół rekonstruktorów biorących udział w widowisku, słowa
matki Janka, cioci Zofii Rodowiczowej mówiła pani
Anna Nehrebecka, drugi od lewej Damian Wyrzykowski,
 występujący w roli Anody, od prawej, mój syn Grzegorz.