Obserwatorzy

piątek, 28 sierpnia 2015

ZAMYKAM ŻEBY OTWORZYĆ


Od chwili, gdy dowiedziałam się o chorobie  bliskiej mi kiedyś osoby, wszystko nagle wróciło. Najpierw ból i żal, że to co było piękne zamieniło się w rozczarowanie, złość i żal.
Żal lat i czasu nie do nadrobienia. Żal zagubienia dzieci, które znalazły się po rozwodzie w sytuacji dla nich nie do zaakceptowania. Żal lat poświęconych powtórnej odbudowie siebie samej.
Co jest ważne w życiu? Czy miliony milionera, który nagle umiera?
 Czy gromadzony szmal, który powoduje, że zapomina się o czymś ważniejszym a córka spokojnie wyjeżdża na wakacje, kiedy ojciec walczy o ostatni oddech?
Miłość i zdrowie -  skarby, które nie mają ceny.
Kocham moje dzieci, tyle przeszły rozczarowań i upokorzeń ale gdy zaszła potrzeba, jeździły wiele kilometrów aby chorego ojca umyć, pomóc w karmieniu, goleniu, doglądaniu i siedziały przy nim, gdy konał.
To one sprawiły, że spokojnie odchodził a ja nie mam w sobie do niego ani złości, ani pretensji, nawet wygasiłam inne, ukryte żale do bliskich.
Przede mną jeszcze pogrzeb.

Za mną szpital, gdzie byłam dwa dni. Musiałam mieć zabieg usprawniający jeden z palców mojej "malującej" dłoni, czyli prawej. Chciałam zrobić to, co konieczne przed rokiem szkolnym.
Pobyt w szpitalu, gdzie człowiek spotyka taką esencję ludzkiego nieszczęścia, powoduje zmianę patrzenia na świat. Nawet jeśli powód pobytu jest tak błahy to wokół ludzkie dramaty i nie sposób tego nie dostrzec. Choroby dotykają wszystkich, niektórzy tylko  nie chcą tego wiedzieć.

Tyle, że te smutne przeżycia pozwalają docenić radosne chwile, pojawiające się czasami. Właśnie dzień przed operacją zdążyłam nacieszyć oczy ślubem  panny młodej z naszej rodziny. 
Piękne plany, szczęście i miłość - NIECH TO SZCZĘŚCIE TRWA!  - chciałabym krzyczeć, żeby tym krzykiem przepędzić zło i ochronić parę zakochanych mających wspaniałą szansę na wspólną troskę i pielęgnowanie ZDROWIA i MIŁOŚCI .




wtorek, 18 sierpnia 2015

PŁOCK - 95 ROCZNICA ODPARCIA BOLSZEWIKÓW

Jeśli miałabym określić jednym słowem swój udział w płockiej Rekonstrukcji, powiedziałabym: wyjątkowo udany dzień, pełen pozytywnych wrażeń.
Widowisko było zaplanowane, role poprzydzielane. Teren działań nie za duży
 (czyli mniej kilometrów do przejścia, czy przebiegnięcia) a towarzystwo reknstruktorów zawsze jakby jedna rodzina.
Nie piszę nic na temat samego widowiska, bo nie umiem go jako wykonawca ocenić.
Pdobał mi się bardzo fragment Płocka z Promenadą, gdzie spotkałam znajomą........Mirę Zimińską- Sygetyńską.


  Najlepiej obejrzeć całość rekonstrukcji wpisując tytuł postu bezpośrednio na Youtube.
Pierwsze zdjęcie to  fragment zdjęcia z relacji foto, na nim tylko chciałam pokazać jak wyglądałam. To fragment początkowy - procesja, udaję że głośno śpiewam.
http://www.plock.eu/pl/aktualnosci_kulturalne/details/article,7135,1,1.html


     Jednak pomiędzy próbą generalną a samą inscenizacją miałam chwilę (godzinę) wolnego. Stęskniłam się za szybkim szkicowaniem, które zmusza do skupienia i odcina myśli od problemów. Lubię to zajęcie, choć powinnam już stopować chętnych, gdy moja percepcja siada. Pokażę tylko trzy rysunki, choć zrobiłam ich pięć plus  jeden zbiorowy (z trzema osobami). Niestety tylko dwie podciągnęłam, trzecia pozostała tylko w zarysie. Czasu zabrakło.


Tym razem chyba pobiłam rekord tempa w którym rysowałam.

 Piękne zdjęcie zrobione przez GRH 14 Pułku Strzelców Syberyjskich, po zakończeniu Rekonstrukcji.
https://www.facebook.com/212986182131315/photos/a.246917285404871.54183.212986182131315/828227730607154/?type=1&theater

środa, 5 sierpnia 2015

WAKACJE KOLORU...??

Nie wiem jakiego koloru są moje wakacje, choć połowia ich minęła. Jedyne dni nad jeziorem, które miały być wypoczynkiem spędziłam pracowicie malując  motylki i widoczki. Potem plener z dziećmi, potem Staś i malowanie innych motyli i burzy na morzu.
 Były też  wyjazdy rekonstrukcyjne do sierpeckiego skansenu, a teraz niespodziewany, wyjazdowy tygodniowy plener malarski.
Za dwa dni planuję wyjazd nad morze po Stacha....i duużo malowania, które już mam przygotowane na płótnach.
Niestety nie mam kiedy zajrzeć na blogi a swój kompletnie zaniedbałam.
Jak będzie można to pokażę trzy obrazy, które właśnie powstają na plenerze, gdzie musiałam sie sprężyć bo...."w międzyczasie"........musiałam zrobić coś innego.
Lubię plenery, bo to kontakt z nowymi ludźmi, często indywidualistami, oryginałami ale tez z wrażliwymi, skromnymi ludźmi, ktorych łączy pasja malarska. Grono fachowców dopinguje do wysokiego poziomu prac i trzeba się postarać. Staram się bardzo, choć mało mam czasu. Powstają ładne prace.
W połowie sierpnia wstawię post ze zdjęciami. odpoczywajcie, chowajcie się przed słońcem i nabierajcie siły  na cały rok...