Obserwatorzy

poniedziałek, 30 września 2013

CIERPLIWOSC


Ćwiczę cierpliwość swoją i pewnie wszystkich, którzy lubią tu zaglądać. Nie mam internetu. Piszę korzystając z okazji cudzych łączy. Jakiś czas to potrwa. 
Od jutra zajęcia z dziećmi, w całkiem nowych warunkach, bo remont MDK zmusił do zmiany miejsca zajęć  Moje zajęcia będą się odbywały się w Gimnazjum, w klasie. Zmieni to zdecydowanie charakter naszych działań. Zobaczymy.
Maluję, ale nie mogę ujawniać kogo.
 W sobotę uroczyście pokazaliśmy prace dzieci będących na plenerze sierpniowym w Ratowie. Tam właśnie odbył się festyn zorganizowany z okazji 330 rocznicy Zwycięstwa pod Wiedniem. Niezwykła uroczystość pięknie zorganizowana przez gospodarza kompleksu klasztornego w Ratowie.
Odbywa się co roku, gdyż w ołtarzu kościoła pod wezwaniem św Antoniego umieszczony jest obraz, który nosiła ze sobą horągiew uczestnicząca w walkach pod Wiedniem. Gdy obraz umieszczony pierwotnie w malutkiej kapliczce zaczął działać cuda, postanowiono przenieść go do kościoła, który specjalnie w tym celu został zbudowany. Jeśli pomyliłam jakieś drobne szczegóły, to przepraszam. Najważniejsze jest to, że kościół, to niezwykle piękny obiekt. Barokowe wnętrze wypełnia magiczny nastrój, gdy na początku mszy odsłaniany jest obraz z wizerunkiem św. Antoniego.
  Szkoda, że ludność miejscowa i rozległych okolic nie wpadła na pomysł, aby brać udział w tej arcyciekawej uroczystości. Największą, dodatkową atrakcją był piknik rekonstrukcyjny grupy  z Wilanowa. 
Można było nie tylko obejrzeć rekonstruktorów w strojach z epoki króla Sobieskiego, ale zobaczyć i kupić niezwykle pouczające książki wydrukowane przez wilanowskie wydawnictwo, wybić własnoręcznie okolicznościową monetę, zobaczyć stanowisko kucia podków i lania ołowianych kul. Było też i stanowisko rusznikarskie, łucznicze i nawet uczono jak złapać na arkan Tatarzyna!!!
 Każdy z rekonstruktorów potrafił bez końca opowiadać o tym jak to wtedy było. Stawałam i słuchałam i pytałam i nie mogłam odejść, tak mi się podobało! Rewelacja!! Niestety nie było zbyt wielu ludzi. Oczywiście dziennikarzy KULTURY też nie było, ci są przecież od krytyki a nie od oglądania.


piątek, 20 września 2013

SŁYSZYSZ JAK GRA?


Chyba skończony. Zobaczę rano przy dziennym świetle, ale chyba już nic nie zmienię.  To kolejny obraz na wystawę do Wilna. Kompletuję powoli ale systematycznie. Może coś z tego będzie. Technika olej, wymiary 50 x 60cm
A ten na sprzedaż. Pastelami, wymiary 30x40 , dochodzi oprawa.


wtorek, 17 września 2013

OŁÓWEK I GUMKA



Za chwilę zaczynam zajęcia z dziećmi, pewnie będę miała trochę mniej czasu na siedzenie przy klawiaturze, ale dzisiaj zrobiłam sobie ćwiczenia z ołówkiem i gumką. Docelowo miał pojawić się uśmiech, a co wyszło i jak było po drodze? Początek groźny i odrobinę kolorowy.


Początkowo miała to być młoda Żydóweczka do pary z młodzieńcem, ale potem jemu dodałam lat a jej odjęłam i już nikt do nikogo nie pasuje., chociaż uśmiechają się do siebie.





 



Życzę pogodnego uśmiechu, pomimo niepogody!! 
i.... po liftingu..

poniedziałek, 16 września 2013

ROZBIJAM SKORUPKĘ SMUTKU

Pomyślałam sobie, że skorzystam z rad  i brak słońca nie będzie miał nade mną takiego wpływu. Napalę w kominku, zrobi się miło, bo ciepło a za okno wcale nie muszę spoglądać. Łatwo powiedzieć.  
Wzięłam się do roboty. Narysować uśmiech ołówkiem - tak sobie pomyślałam.

sobota, 14 września 2013

JESIENNE DNI


Nie zdążyła jeszcze pomalować świata piękna, złocista polska jesień a zrobiło się smutno i depresyjnie. Siedzę więc w domu i maluję, częściej czarno-biało, bo przy tym świetle wszystko jest wciąż szare.
Na szczęście zamówienia zmuszają do tworzenia kolorowych obrazków, ratujących moje zmysły przed ogólną mgłą. Nie mogę pokazywać wszystkiego, co maluję, zwłaszcza portretów.





 Umieszczam więc Matkę Boską Zielną malowaną kredkami i ołówkowego, smutnego Żyda. Niech przyniesie parę groszy.






niedziela, 8 września 2013

FREDRO - CZY JESZCZE GO ZNAMY?

Ogłoszono narodowe czytanie Fredry, więc znowu stał się znany. Wiem dobrze, że osoby czytające mój blog wiedzą dokładnie co napisał Fredro, jednak posunięcie ministra szkolnictwa polegające na wycofaniu z lektur szkolnych twórczości Mickiewicza tak mnie zdumiało, że zastanawiam się kim my za chwilę będziemy? 
W gazetach pierwsza strona zarezerwowana dla wypadków. Im bardziej krwawe, bardziej fotogeniczne tym większe zdjęcia z katastrofy. Wszystko co dotyczy kultury na 15 stronie drobną wzmianką nie rozpisując się za bardzo, bo ktoś mógłby pomyśleć że to REKLAMA!!!!!! Ludzie opamiętajcie się!
Całe nowe pokolenie uczymy co jest ważne dając takie wiadomości na pierwszej stronie. Nawet wizyta Prezydenta była umieszczona dopiero na drugiej. To nie jest ważne czy on jest z tej czy innej opcji, ale jest Prezydentem i dla miasta takiego jak Mława wiadomość jest istotniejsza od przepraszam wypadku na drodze. Jakby tego było mało większość miejscowych mediów nie uczestniczy wcale w wydarzeniach kulturalnych i śmie wypisywać, że na tym terenie wszystko jest do kitu, nic się nie dzieje i każdy kto zajmuje się kulturą od razu jest krytykowany. Ja po swoich reakcjach na krytykę która jest kompletnie nieuzasadniona spodziewam się ataku. Trudno. 
Byłam dzisiaj w mławskiej Bibliotece Publicznej, gdzie zaproszony aktor, pan Chudecki prowadził wspólne czytanie "Zemsty". Nawet i ja zgłosiłam się do czytania, bo twórczość Fredry to moja wielka młodzieńcza miłość. Podziwiam jego rytm słów, dowcip, dobór określeń i lekkość, wręcz finezję składni.
 Grono osób przybyłych na to spotkanie nie zaskoczyło mnie, na nich zawsze można liczyć, gdy jest mowa o literaturze. Na Kurier Mławski też zawsze można liczyć, chociaż ukazuje się gdzieś malutka notatka - no, ale jest chociaż ona. Był też pan z radia i to wszystko. Miejscowi dziennikarze siedzą w domu i produkują krytykę, bo to wymaga skupienia i wyłowienia potknięć upatrzonych osób. Szkoda, bo od Fredry, Mickiewicza i wielu innych wspaniałych pisarzy można się nauczyć naszego, polskiego języka, którego tak brakuje w artykułach gazetowych. Cytując "Zemstę" Fredry: " na grzędzie mego serca" leży mi problem pojmowania ważności spraw przez media, które uczą i kształtują świadomość pokolenia.

piątek, 6 września 2013

VI REKONSTRUKCJA OD MOJEJ STRONY I PRZEZ OBIEKTYW DANUSI GASTOŁEK

Przyjaciółka tłumaczyła powoli i dobitnie: - wnuk, rodzina i bliscy są na pierwszym planie i powinni być dla ciebie najważniejsi!
- Ależ są! Zawsze, tylko, że ja z jednej strony bardzo bym chciała brać udział w rekonstrukcji a z drugie,j mam bardzo ciekawy kolejny plener w tym samym czasie.
 No, więc w tym roku nie biorę udziału w „Nalocie” stwierdziłam z żalem pod koniec rozmowy.
Rozmówczyni uspokojona moimi zapewnieniami, pożegnała się i odłożyła słuchawkę.
Dwa dni późnie,j gdy za nieobecnych miałam wysłuchać informacji, aby im móc je przekazać i Mariusz Tarnożek, reżyser widowiska powiedział: - do obsadzenia jest jeszcze śmierć… rzuciłam się natychmiast wołając: - to ja! To ja! Proszę!  
Nie wiem dlaczego wśród tych białych i czarnych charakterów zobaczyłam niezwykłą, drapieżną czerwoną postać, która była tak niesamowita, że zapragnęłam się w nią wcielić. 
No i zaczęło się. Codzienne próby. Nie dlatego, że moja rola była jakaś wybitna, tylko dlatego, że trzeba było zgrać wszystkie wejścia i wyjścia postaci z różnych scen etiud i solówek.
 Wielka ilość dzieci w wieku szkolnym w pierwszym momencie przerażała, że nie dadzą rady ale potem swoją energią i siłą nakręciła całe widowisko.




Kostium śmierci wydaje się być całkiem prosty, jednak w Mławie znalazłam tylko jeden kawałek czerwonej materii nadającej się do tego celu. Bałam się go pociąć, bo w razie błędu nie ma nic na poprawki. Upięłam razem z kawałkiem  znalezionym w domu. Na głowę zbudowałam przyłbicę drapieżnika. Gdy wypłynęłam zza kulis na scenę wszyscy buchnęli śmiechem, bo skojarzyło im się z kogutem!!!!!    To nie przyszło mi do głowy, ale przybranie głowy trzeba zmienić. 
Reżyser ma swoją wizję, której nie umiem odczytać, czuję się okropnie, sama się władowałam a tu nie potrafię trafić w sedno.  Po chwili namysłu decydujemy się podjechać we dwójkę do najbliższych lumpeksów. W jednym z nich znajdujemy piękną suknię wieczorową, długą w której mogę wystąpić , ma kolor silnej , ciemnej czerwieni. Zaistniała baza kostiumu.
 W umyśle reżysera śmierć wciąż pojawia się z wielkimi piórami o których nawet nie ma co marzyć na tym terenie. Z powodu piór wymuszam na instruktorce od teatru przekopanie kilkudziesięciu zalepionych pudeł, gdyż właśnie cały Dom Kultury jest w trakcie przeprowadzki spowodowanej remontem . Znajdujemy okrycie  mające trochę piór, które zupełnie nie pasuje, ale wyławiam dziwną czapę z trzema rogami omotanymi sznurkiem.  Najciekawszy fragment tego czegoś to spiekana część na twarz z wielkimi dziurami na oczy. Gdy pokazałam to coś  Mariusz powiedział: - a gdyby tak te rogi odjąć? 
 Rzuciłam się w poszukiwaniu piły i po niedługim czasie  została mi w ręku niesamowita maska- czaszka o surrealistycznym kształcie. Tylko trochę jeszcze zabiegów z farbką, klejem i gąbką i głowa ubrana. Co dalej?
 Uszyłam skrzydła w kształcie peleryny. 
- Brakuje tylko takiego wielkiego kołnierza powiedział Mariusz. 
Resztki materiału plus drut i maszyna do szycia i po południu już miałam wielki kołnierz na drucianym stelażu, stanowiący tło dla dramatycznej w wyrazie maski. 


Okazało się, że Kaja jest uzdolnioną charakteryzatorką, która doskonale podkreśliła makijażem charakter postaci.
Dla mnie największą trudnością podczas widowiska było wyjście w odpowiedniej minucie, a może nawet sekundzie, gdyż stałam za płachtą-kurtyną i nie miałam pojęcia co dzieje się na scenie. A jednak udało się wszystko i uważam ze ten piękny spektakl wart był tak wielkiej pracy i poświęceń. 



Krytyka wynika z niedokładnej obserwacji spektaklu, ponieważ zawiodły telebimy a dobrze widzieć mogli tylko nieliczni. Stąd tylu niezadowolonych i niedoinformowanych.  Wielka szkoda! Mariusz Tarnożek zrobił niesamowicie dobrą robotę, a cała gromada młodzieży i starszych mieszkańców miasta włożyła całe swoje serce i umiejętności w tą inscenizację. I to się liczy. Liczy się też niekończąca się dyskusja na temat rekonstrukcji.
 Najserdeczniejsze gratulacje składam Mariuszowi Tarnożkowi,  który został uhonorowany medalem wręczonym mu przez burmistrza Mławy.

Następnego dnia w Uniszkach na największej rekonstrukcji militarnej w Europie miało się dużo wydarzyć, aby zadowolić oczy, Prezydenta RP.  Mundurowi rekonstruktorzy poprzyjeżdżali z całej Polski  a nawet z Białorusi. Paweł Rożdżestwieński przygotowujący scenariusz bitwy mławskiej rzeczywiście stanął na wysokości zadania.
 Ludność cywilna stanowiąca tło wszelkich wojen została poinstruowana co ma robić. Pieczę nad nami sprawował Mariusz Tarnożek, również przebrany za cywila przebywającego we wsi specjalnie zbudowanej na potrzeby spektaklu.
Wozy konne, krowę, kozy wszystko wypożyczono dla lepszego realizmu rekonstrukcji.
 Gdy zobaczyłam paniczny strach chłopca, któremu wręczono powróz z kozą i zdenerwowanie jej mlecznej matki, bez namysłu rzuciłam się z propozycją. Tyle lat miałam swoje kozy i tyle z nimi miałam historii opisywanych na poprzednim blogu, jak mogłabym dopuścić, aby ktoś nieumiejętnie się z nimi obchodził. Zabrałam obie kozy i prowadząc je razem znalazłam u kogoś małą kankę do której pod publiczkę doiłam mleko i dawałam dzieciakom do spróbowania. Wszystko układało się pomyślnie. Nagle doszło do nas pocztą pantoflową, że Prezydent zmierza już do nas i trzeba przygotować się do akcji. 
Mieliśmy, (ci  ze zwierzątkami ) jako pierwsi zejść z pola bitwy zabierając najmłodsze dzieciaki na wozach. Nie wiem co się stało, ale niesamowicie zestresowana koza-matka nagle tak bryknęła, że resztka mleka z kanki chlusnęła mi na dłoń w której kurczowo ściskałam powrozy z kózkami.  Linka kozy-matki już wcześniej była naderwana. Tłuste mleko stało się smarem i gdy koza pociągnęła, linka zaczęła mi się wyślizgiwać. Zapierałam się piętami o trawiasty ugór, ale koza wygrała przeciąganie liny, przemknęła się między wozami i poooszła!
 Mariusz natychmiast to zauważył, gdyż w gotowości oczekiwał poleceń przez krótkofalówkę. Natychmiast rzucił się za kozą, odgradzając ją swoim ciałem od pól minowych. Stałam z drugą kózką trzymając ją już za obróżkę i nie mogłam nic zrobić, błagałam młodzież z wozów aby pomogli w obławie Mariuszowi, ale nikt nie reagował.
Rzucona krótkofalówka przemawiała coraz bardziej nerwowo, bo Prezydent był w trakcie przemówienia i zbliżała się godzina „zero” i wtedy zobaczyliśmy  Mariusza powracającego z kozą, który po dwukilometrowym biegu po polach dopadł Mecię. 
Gdy zeszłam ze sceny i ukryłam się w namiocie rozpłakałam się jak dziecko odreagowując tygodniowe napięcie, nerwy przed występem, przygody z kozą i wszystkie wybuchy na polu bitewnym. Przez łzy oglądałam zmagania wojsk i niesamowite walki w powietrzu które były nie lada wyczynem przygotowanym dla specjalnego gościa. 









Z drugiej strony ta wyjątkowa rekonstrukcja przyciągnęła do Mławy całe grono bliskich mi ludzi.
Stokrotka to autorka czytanego przeze mnie bloga, opisującego w bardzo ciekawy sposób poznane przez nią miejsca. Jest ich niemało i wciąż dowiaduję się rzeczy których sama bym nie odkryła.
Spotkanie ze Stokrotką i Szczerbatym (Jej wnukiem) to największa przyjemność ostatnich dni.
Wartościowych ludzi wydaje się być coraz mniej. Należy o nich dbać i ich pielęgnować. Stokrotka i Szczerbaty są u mnie na liście ściśle chronionych postaci!!!!! 
 Wizyta w Mławie oczami widza i gościa została opisana w trzech częściach przez Stokrotkę w tym miejscu
I część     http://prawiewszystkiemojepodroze.blog.onet.pl/2013/09/01/dwa-sznureczki-i-koza-na-polu-bitwy/

II część  http://prawiewszystkiemojepodroze.blog.onet.pl/2013/09/03/dwa-sznureczki-i-koza-na-polu-bitwy-ciag-dalszy/

III część .http://prawiewszystkiemojepodroze.blog.onet.pl/2013/09/05/stasio-i-jego-starszy-brat/comment-page-1/#comment-10606



niedziela, 1 września 2013

ROMANTYCZNA.....

Zanim napiszę kolejne sprawozdania o pracy, wrażeniach i przygodach związanych z róznymi etapami Rekonstrukcji, rozluźnię nieco atmosferę i pokażę obiecywany wcześniej portret. 
Portret zamówiony na rocznicę ślubu. Wytyczna męża brzmiała: bardzo lubi styl SECESJI 
 Dla tych którzy tu zajrzą a mieszkają w Mławie mam nadzieję, że twarz portretowanej nie będzie obca. Malowałam ją z wielką przyjemnością i sympatią i chyba jestem dumna z wyniku.

Obraz malowany jest farbami olejnymi. Umieszczony za zgodą zamawiającego. 
Wielu lat w szczęściu, życzę tej parze!!!!!!!!!!!!!!!!!

KOLEJNA WAŻNA DLA MNIE INSCENIZACJA

http://mlawainfo.pl/18812/zobacz-film-z-nalotu-bombowego-na-mlawe-2013-r/


http://kuriermlawski.pl/169727,Nalot-bombowy-na-Mlawe-tlumy-na-widowisku-Zobacz-fotorelacje.html#axzz2dabMw76G

to fragmenty widowiska o wielkiej sile i energii pokazującej ponadczasową walkę Dobra ze Złem. W rolę śmierci o kolorze czerwieni wcieliłam się ja.
Ludzie rozumiejący wymowę symboli, słuchający przepięknych wierszy recytowanych w tle i rozumiejący to, co znakomicie wyśpiewali chłopcy z NPWM, odczytywali treść  i zachwycali się widowiskiem.
Ci, którym zabrakło intelektu, obycia teatralnego lub nastawili się negatywnie z zasady, krytykują plują i wybrzydzają nie zdając sobie sprawy, że świadczy to nie o ich guście a o ich prostactwie i niedouczeniu.
Nie można mieć im tego za złe, to są przecież progi nie do przejścia. 
A gdy ktoś nazywa siebie nauczycielem kultury nie oznacza że jest KULTURALNY. 
Każdy może swoje zdanie wyrazić jak chce - żyjemy w państwie demokratycznym. 

Tyle osób z mojej rodziny walczyło i straciło życie i zdrowie podczas Pierwszej, Drugiej Wojny Światowej i Powstań, że potrafię wyjaśnić o co walczyli. Walczyli o Prawdę, o Ojczyznę i o Wolność. 
Takie obrzucanie się kłamliwymi oszczerstwami przy okazji ważnych zdarzeń było możliwe tylko na targu czy bazarze. Teraz wszystko stało się bazarem i poziom jest tych artykułów stamtąd. 
Wzorem moich dziadków nie chcę Polski o poziomie kultury z bazaru i swoją postawą potrafię udowodnić że można inaczej, KULTURALNIE zachowywać się i wymagać tego od innych.
Może jest to utopia, ale warto o nią powalczyć pracując uczciwie i rzetelnie.
 A czcić pamięć można różnie, byle szczerze, nie ma na to monopolu, choć nie jest to płaszczyzna dla "LANSU".    

Dwa słowa wyjaśnienia co mnie wzburzyło. Przeczytałam kilka komentarzy i parę słów, jak to wszystko było lepsze poprzednio a teraz najgorsze. Pamiętam co prawda krytykę właśnie z poprzednich lat,  świadczącą  o zakłamaniu teraz piszących, a tego nie znoszę.