Obserwatorzy

sobota, 8 lipca 2017

SESINBRA


Sesinbra. Zapamiętałam tylko tyle z opowiadań przypadkowego pasażera zabranego z litości.
Deszcz siąpił i zrobiło się zimno a ja wracałam po męczącym dniu spędzonym w warszawskich korkach. Gdy wyjechałam już z zatłoczonego miasta w dziwnym miejscu na pustkowiu stał przemoknięty i skulony chłopak.
Mżawka wymiotła ludzi i wydawało się, że samochody stały się szczelną enklawą kierowców, zupełnie nieczułą na niedolę chłopaka.
Zahamowałam i cofnęłam się do postaci, która nagle ożyła i podskoczyła w moją stronę.
- Czy mogę w stronę Nidzicy? -spytał szczękając zębami.
- Tak. Nie dojeżdżam tam, ale spory kawałek cię podwiozę. Może przestanie padać. -Końcówkę mówiłam bardziej do siebie, bo wiedziałam, że nie potrafię go zostawić znowu gdzieś pod płotem na drodze jeśli będzie padać.
- Ale nie mam kasy, czy pani mnie nie wyrzuci? - ze strachem w głosie szybko wypowiedział zdanie.
-Jadę przeciez w tamtą stronę. - rzuciłam niedbale. - A często tu jeździsz?
- Nie, jadę odszukać dziadków. Mama wiele lat temu, kiedy miałem 8 lat wywiozła mnie do Portugalii bo zakochała się w „Pedrosie”, tak go nazywaliśmy chociaż miał zupełnie inne imię.
Ojciec nas zostawił, rozpił się, nie dawał kasy, a dziadkowie sami ledwo przędli. Trafił się ten Pedros i mama niewiadomo jak ale załatwiła błyskawicznie ślub i wyjazd.
Na miejscu okazało się mniej różowo niż mi to opisywała przed wyjazdem.
Pedros to był zwykły robotnik nie lubił subtelności i gdy nie mógł się dogadać z mamą to ją lał. Przyznam, że mama po portugalsku już mówiła całkiem, całkiem po kilku miesiącach. Pięść Pedrosa bardzo przyspieszyła naukę. Ja uciekałem, ale Pedrosa nie interesowała moja osoba.
To mama dopilnowała żebym skończył szkołę i nauczył się zawodu. Jestem dźwigowym z papierem! - powiedział z dumą.
Gdy chłopak mówił przez moją głowę przewijały się obrazy z portugalskich widokówek pewnego biura podróży znajdującego się na mojej codziennej drodze: słońce, Atlantyk, koronkowa architektura i kolor nieba którego nie znałam.
Nagle usłyszałam: Sesinbra. Zamyśliłam się i nie słuchałam uważnie. Nie wiem o czym opowiadał, ale wiedziałam Sesinbra ! Dzwoniło mi w uszach, to jest to!
Tak morze brzmieć i wibrować tylko takie miejsce o którym marzy się i chce tam dojechać choćby było to na końcu świata!
Wysadziłam chłopaka na jakiejś stacji benzynowej, bo już nie padało i zajęta codziennymi ważnymi sprawami prawie zapomniałam o wszystkim....
Jednak wciąż mijałam biuro podróży. Pewnego dnia nie wytrzymałam, weszłam i zapytałam:
- Czy są wyjazdy do Sesinbry w Portugalii???
Pani zrobiła dziwną minę jakbym pytała :co chińczycy jedzą w czwartek?
Pozwoliłam więc pani ochłonąć z wrażenia i czekałam na odpowiedź, ale jej nie otrzymałam. Pani powiedziała że zadzwoni do szefowej i się spyta. Niestety szefowa nawijała najbliższe trzy kwadranse a ja nie miałam czasu. Dałam sobie spokój, potem wyjechałam na dłużej i zapomniałam.
Po jakimś czasie usiłowałam namówić ludzi z mojej ówczesnej pracy na wycieczkę. Bylam przekonana, że jak im opowiem o niezwykłych widokach, starym zamczysku, terenach do spacerów i ludziach gościnnych, serdecznych, rybach na obiad, tańcach, festynach i niebie jedynym na świecie to niemożliwe żeby nie chcieli pojechać... a jednak wybrali Chorwację, bo bliżej.
Międzyzdroje jeszcze bliżej! - nawet powiedziałam im to.
A ja wciąż widzę plaże Sesinbry tylko w marzeniach i snach. Wiem że są piaszczyste, że morze ma niezwykły zapach a kutry zwożą co rano świeże ryby.
Tak bardzo chciałabym sprawdzić jaka jest woda w Atlantyku bo we śnie nigdy się tam nie kąpałam.
Jeśli kiedyś dotrę tam nad Ocean to będę ze swoją ukochaną sztalugą po to, aby malować, malować i malować!
A potem namalowane płótna porównam z tymi ze snów.
Bo jak inaczej sprawdzić czy moje obrazy z marzeń są prawdziwym widokiem Sesinbry?
dawno malowany obraz olejny jako prezent dla młodożeńców ( 100 x 90cm)

środa, 5 lipca 2017

CZERWIEC ZAKOŃCZONY PIĘKNYM WESELEM

Jeszcze nigdy czerwiec nie był dla mnie tak obfity w wydarzenia. Powinnam go nazwać po swojemu : PRACOWITY.  Ważne, że efekty zadowalające i postawione  cele zostały osiągnięte.
Przy okazji różnych działań czerwcowych zrobiłam dwa motyle na potrzeby ciechanowskiej, wielkiej cyklicznej imprezy wymyślonej i prowadzonej przez Alicję Gąsiorowską "Wrzuć na luz i jeszcze plus".
 Obydwa malowane są akrylami. Wycięte, dolny naklejony na tło, skrzydła odstają. Wielkość A2.

Przez ostatnie dni czerwca szykowałam się z A. na inscenizację dawnego, wiejskiego wesela, organizowanego przez ludzi o których często opowiadam, czyli przez Stowarzyszenie Radzanovia - państwa Nowakowskich.
To było niezwykłe wyzwanie, nie tylko z powodu obrzędów i tradycji dyktującej przebieg wesela ale z powodu różnic we wszystkim co dotyczyło wesela wtedy i dziś.
Państwo młodzi, skromni. Rodzice młodych, bogobojni i pokorni. Stoły skromne, choć nastawiano na nich różne mięsiwa, chleby, okowitę i kwas chlebowy.
Co prawda do fartuszka młodej leciały jako datki przedwojenne papierowe pieniądze, ale na podróż na Karaiby by nie wystarczyło, nawet do Gdańska chyba nie.
 Wszystko w inscenizacji uświadamiało tą ogromną różnicę w skromności wesela opartego na wspólnych zamierzeniach i jedności rodzin a nie na wystawności i ostatnich modelach wypasionych "fur".
Dobrze się stało, że spora grupa członków GRHLC Mława zechciała wziąć udział w tej inscenizacji, gdyż wcześniej nie miała okazji uczestniczenia w takiej imprezie a przecież nie jesteśmy zawodowymi aktorami ...... Wbrew pozorom nie było to proste.
 Na szczęście rytm wesela trzymała radzanowska młodzież, pięknie przygotowana wokalnie przez panią Agnieszkę Rychcik-Nowakowską (pomysłodawcę i reżysera spektaklu).
A. wystąpił tym razem jako starosta wesela, ale aby mógł to zrobić kilka dni siedziałam przy maszynie i przerabiałam 30-letnią jego kamizelkę na potrzeby chwili. Z zabytkowej kamizelki zostały tylko dwa małe kawałki przodów, nawet niecałe, bo musiałam ściąć dolne trójkąty i wyrównać sztukówkami z tyłem.
Kapelusz "chłopski na niedzielę" się znalazł i A. jako chłop był jak trzeba. Gadał też dobrze.
Ja podglądałam na próbach młodych i w efekcie zamiast pieniążków podarowałam im monidło, czyli portret nowożeńców, który obowiązkowo potem miałby zawisnąć nad ich łożem. Wykonałam go pastelami, jednak zdjęcie bardzo go skontrastowało, bo zrobiłam je przy sztucznym świetle. Wielkość A2. Tło złocone.
Całej Rodzinie państwa Nowakowskich DZIĘKUJEMY za mozliwość uczestniczenia i bycia z Wami w tym niezwykłym miejscu, gdzie czas się cofa.

Tu można dokładniej obejrzeć ten oryginalny spektakl . https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1808355802812020&set=a.1418034261844178.1073741827.100009128549612&type=3&theater

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1808347112812889&set=a.1418034261844178.1073741827.100009128549612&type=3&theater

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1808308882816712&set=a.1418034261844178.1073741827.100009128549612&type=3&theater

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1808308732816727&set=a.1418034261844178.1073741827.100009128549612&type=3&theater

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1807767106204223&set=a.1418034261844178.1073741827.100009128549612&type=3&theater

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1807765242871076&set=a.1418034261844178.1073741827.100009128549612&type=3&theater