Obserwatorzy

środa, 11 sierpnia 2021

TA NIEDZIELA

 Na taką niedzielę czekałam pewnie ze dwa lata. Nie wiem dlaczego obudziłam się o 7.30....zasnęłam dopiero koło 2 -giej a wczoraj o 3 w nocy, więc czułam się niedospana i zmęczona bardzo intensywnym tygodniem. Dwa dni w tygodniu wciąż wyjęte z normalnego rytmu, bo jazda ponad 100km na wizyty związane z rehabilitacją mojej statyki, bo wysiada mi błędnik, ale chyba jestem bliżej diagnozy, co sugerowali mi po kolei lekarze przy różnych spotkaniach. WODA! To TYLKO WODA, której domaga się organizm. Poprzez nią daje życie całemu organizmowi. TYLKO WODA. Teraz sprawdzam. 

Tymczasem dzisiejszy przecudny poranek rozpoczęłam kawą w cienkiej filiżance wypitej podczas wygodnego zalegania na leżaku. W tle, w drzewach, śpiewy ptasząt, takie spokojne, bez zobowiązań i stresów godowych. Mało jest motyli, za to słyszałam bzyki jakby wyroiły się dzikie pszczoły. Niedaleko klekot bocianów, aż dziwne, że wciąż klekoczą....

Obok nagle pojawiła się moja wiele lat temu adoptowana, zagłodzona suka Kora. Była od dawna zamknięta na wybiegu razem ze swoim synem ale dwa miesiące temu postanowiła zmienić rzeczywistość i zrobiła wyłom w parkanie i uciekła na wolność. Wolność polega na tym, że leży 20m dalej. Zrobiłam jej posłanie w garażu, ale jednak na wolności. Nie ma metody żeby wróciła do budy na wybieg. No więc piłyśmy kawkę razem. Potem woda a potem zwiedzanie terenu, co się od wczoraj zmieniło.

 Wszystko o tej godzinie w sennym,choć gorącym słońcu jest z minuty na minutę inne. Pogadałam z makiem który co chwilę puszczał mi oczko. 

Od wczoraj zabieliło jak śniegiem, bo jaśminy pękły białymi ,cudnymi kuleczkami. Porzeczka okrywa się wstydliwie rumieńcem a świdośliwa jeszcze nie nęci szpaków, które śpiewają jak słowiki i kosy, żeby zmylić moją czujność. W końcu konkurujemy ze sobą o najsmaczniejsze owoce. 

Ogródek warzywny zamyka się w 4 grządkach: ogórki, pomidory i groszek zielony. Reszta to trawy, trawy, trawy i maki.

Kora chyba już solidnie ogłuchła, bo w nocy słychać było piszczenie jakby lisich szczeniaków pod oknem. Widzę ślady, gdzie one się goszczą. Mam im za złe że nie pozwalają mi hodować ukochanych kurek ale teraz gdy nie mam kur, udaję że ich nie widzę.

Leniwy, piękny poranek, podczas którego wdychałam zapach świerków i traw, delektowałam się widokami malowanymi słońcem i NIC nie musiałam trwał kilka godzin. Bajka.

Tyle mam do namalowania, do przeczytania, do posłuchania i do obejrzenia! A planów wciąż moc i nowych pomysłów i nowych wyzwań! Może za dużo? Ale dopiero teraz wiem więcej i tak bardzo chciałabym to pokazać, że jestem mądrzejsza bardziej niż w zeszłym roku. Czy to kompleksy? Czy nadmiar przeżyć i przemyśleń? Czy tak, czy siak wnętrze wciąż mam bogate. Dobrze, że choć wnętrze bogate!

Tyle napisałam miesiąc temu. dzisiaj dopiszę parę słów.

Po wypoczynku ani śladu, czekam na plener jak na sanatorium. Ale chcę opowiedzieć o kolejnej przyjaciółce , to suka Kora. Po wywalczeniu wolności i otrzymaniu miejsca w garażu, Kora zaczęła wkładać łeb w otwarte drzwi Wciąż jakieś drzwi były otwarte, bo upał niemiłosierny wymuszał naturalne chłodzenie przeciągami. Zaznaczam że wcześniej zanim Kora została zamknięta w zagrodzie nigdy nie przyszło jej do głowy wejść do domu, Mieszkała w garażu i wyglądało na to, że bardzo jej to mieszkanko odpowiada. W niedługim czasie zaglądanie zamieniło się w krótkie wizyty najpierw w korytarzu a potem błyskawicznie na wizytach domowych , pokojpowych. Dzisiaj ( od 10 dni) weszła na zapasową wersalkę w moim pokoju i kiedy pierwszy raz to zobaczyłam wrzasnęłam ze złością, że musi zejść, bo do czego to podobne......Kora odwróciwszy głowę ode mnie z niesmakiem zsunęła jedną nogę i okazując mi całą niechęć udała że może się przesłyszała. Co tu dużo gadać, przegrałam z kretesem i możecie mnie nazywać jak chcecie ja po prostu sobie myślę, że ona potrzebuje tego głaskania, bliskości i przytulania, bo chodzi wszędzie za mną i patrzy czule w oczy i przyjażni się nawet z kotem Tygryskiem razem jedzą obok siebie z miseczek, a potem drugi raz Kora je z dużych misek ze swoim synkiem który został w zagrodzie. Utarł się teraz taki zwyczaj, że po zgaszeniu światła Bas, czyli drugi pies szczeka ostrzegawczo, że coś chodzi po krzakach, wtedy Kora wybiega z domu i pędzi w knieje obszczekać i wygonić intruzów. trwa to czasem do godziny takie wypłaszanie nieproszonych gości. Czasami wstaję i sprawdzam kto i co bo po sposobie szczekania wiem czego mogę się spodziewać. 

No więc po takich pracowitych nocach jedynym wypoczynkiem jest malowanie. Na fb pokazałam ostatnie wyczyny. A to poprawiony stary obrazek. "ZIMOWY ZALEW " rok 2017