Na taką niedzielę czekałam pewnie ze dwa lata. Nie wiem dlaczego obudziłam się o 7.30....zasnęłam dopiero koło 2 -giej a wczoraj o 3 w nocy, więc czułam się niedospana i zmęczona bardzo intensywnym tygodniem. Dwa dni w tygodniu wciąż wyjęte z normalnego rytmu, bo jazda ponad 100km na wizyty związane z rehabilitacją mojej statyki, bo wysiada mi błędnik, ale chyba jestem bliżej diagnozy, co sugerowali mi po kolei lekarze przy różnych spotkaniach. WODA! To TYLKO WODA, której domaga się organizm. Poprzez nią daje życie całemu organizmowi. TYLKO WODA. Teraz sprawdzam.
Tymczasem dzisiejszy przecudny poranek rozpoczęłam kawą w cienkiej filiżance wypitej podczas wygodnego zalegania na leżaku. W tle, w drzewach, śpiewy ptasząt, takie spokojne, bez zobowiązań i stresów godowych. Mało jest motyli, za to słyszałam bzyki jakby wyroiły się dzikie pszczoły. Niedaleko klekot bocianów, aż dziwne, że wciąż klekoczą....
Obok nagle pojawiła się moja wiele lat temu adoptowana, zagłodzona suka Kora. Była od dawna zamknięta na wybiegu razem ze swoim synem ale dwa miesiące temu postanowiła zmienić rzeczywistość i zrobiła wyłom w parkanie i uciekła na wolność. Wolność polega na tym, że leży 20m dalej. Zrobiłam jej posłanie w garażu, ale jednak na wolności. Nie ma metody żeby wróciła do budy na wybieg. No więc piłyśmy kawkę razem. Potem woda a potem zwiedzanie terenu, co się od wczoraj zmieniło.
Wszystko o tej godzinie w sennym,choć gorącym słońcu jest z minuty na minutę inne. Pogadałam z makiem który co chwilę puszczał mi oczko.
Ogródek warzywny zamyka się w 4 grządkach: ogórki, pomidory i groszek zielony. Reszta to trawy, trawy, trawy i maki.
Kora chyba już solidnie ogłuchła, bo w nocy słychać było piszczenie jakby lisich szczeniaków pod oknem. Widzę ślady, gdzie one się goszczą. Mam im za złe że nie pozwalają mi hodować ukochanych kurek ale teraz gdy nie mam kur, udaję że ich nie widzę.
Leniwy, piękny poranek, podczas którego wdychałam zapach świerków i traw, delektowałam się widokami malowanymi słońcem i NIC nie musiałam trwał kilka godzin. Bajka.
Tyle mam do namalowania, do przeczytania, do posłuchania i do obejrzenia! A planów wciąż moc i nowych pomysłów i nowych wyzwań! Może za dużo? Ale dopiero teraz wiem więcej i tak bardzo chciałabym to pokazać, że jestem mądrzejsza bardziej niż w zeszłym roku. Czy to kompleksy? Czy nadmiar przeżyć i przemyśleń? Czy tak, czy siak wnętrze wciąż mam bogate. Dobrze, że choć wnętrze bogate!
Tyle napisałam miesiąc temu. dzisiaj dopiszę parę słów.
Po wypoczynku ani śladu, czekam na plener jak na sanatorium. Ale chcę opowiedzieć o kolejnej przyjaciółce , to suka Kora. Po wywalczeniu wolności i otrzymaniu miejsca w garażu, Kora zaczęła wkładać łeb w otwarte drzwi Wciąż jakieś drzwi były otwarte, bo upał niemiłosierny wymuszał naturalne chłodzenie przeciągami. Zaznaczam że wcześniej zanim Kora została zamknięta w zagrodzie nigdy nie przyszło jej do głowy wejść do domu, Mieszkała w garażu i wyglądało na to, że bardzo jej to mieszkanko odpowiada. W niedługim czasie zaglądanie zamieniło się w krótkie wizyty najpierw w korytarzu a potem błyskawicznie na wizytach domowych , pokojpowych. Dzisiaj ( od 10 dni) weszła na zapasową wersalkę w moim pokoju i kiedy pierwszy raz to zobaczyłam wrzasnęłam ze złością, że musi zejść, bo do czego to podobne......Kora odwróciwszy głowę ode mnie z niesmakiem zsunęła jedną nogę i okazując mi całą niechęć udała że może się przesłyszała. Co tu dużo gadać, przegrałam z kretesem i możecie mnie nazywać jak chcecie ja po prostu sobie myślę, że ona potrzebuje tego głaskania, bliskości i przytulania, bo chodzi wszędzie za mną i patrzy czule w oczy i przyjażni się nawet z kotem Tygryskiem razem jedzą obok siebie z miseczek, a potem drugi raz Kora je z dużych misek ze swoim synkiem który został w zagrodzie. Utarł się teraz taki zwyczaj, że po zgaszeniu światła Bas, czyli drugi pies szczeka ostrzegawczo, że coś chodzi po krzakach, wtedy Kora wybiega z domu i pędzi w knieje obszczekać i wygonić intruzów. trwa to czasem do godziny takie wypłaszanie nieproszonych gości. Czasami wstaję i sprawdzam kto i co bo po sposobie szczekania wiem czego mogę się spodziewać.
No więc po takich pracowitych nocach jedynym wypoczynkiem jest malowanie. Na fb pokazałam ostatnie wyczyny. A to poprawiony stary obrazek. "ZIMOWY ZALEW " rok 2017
To wypoczywasz po pieronie...;o)
OdpowiedzUsuńGordyjko, PLENER, jesli dotrwam.....;o)
Usuńprzeczytałam JOANNO, poczułam ciepło na serduchu, i usmiechałam się do Kory:)... pięknie napisałaś o letnich przyjażnich, wrażeniach... i pieknie "zmoroziłas" zimowym obrazkiem.
OdpowiedzUsuń....dziękuję za komentarz, niedługo rozgrzeję atmosferę czyms gorącym, ale nie mmówimy o porcji rosołu.Nie.
UsuńNo cóż Joasiu, pies też człowiek, a sunia zwłaszcza;) A obrazek bardzo mi przypadł do gustu! Nie żebym była namolna, ale o tym piciu wody to Ci już mówiłam. Sama na okrągło walczę jak lwica, by codziennie wypijać 2 litry wody. Ciężko mi to idzie, ale ostatnie moje dolegliwości i brane przy nich leki wymagają tego ode mnie a wypicie w ciągu dnia tych 2 l wody jest z mojej strony niemal bohaterstwem, bo latami potrafiłam cały dzień "opędzić" poranną kawą i wieczorną herbatą, co w sumie dawało 1/2 l płynu. Co prawda zjadałam zawsze w ciągu dnia mnóstwo owoców, ale to nie woda- jednak. Nie udało mi się wczoraj odebrać od Ciebie telefonu - po prostu nic nie było słychać i to pewnie po obu stronach, choć naprawdę wrzeszczałam do niego.
OdpowiedzUsuńAle dziś znów ponowie próbę- wieczorem.
Buziam;)
Anabell, pamiętam wszystko co mi troskliwie wyjaśniałaś ale w biegu tracę kontrolę nad wieloma ważnymi rzeczami.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego wczoraj było glucho po obu stronach...Buziole!
Od lat zachwycam mnie twoją wrażliwość. Potrafisz dzielić się nie tylko obrazem materialnym, ale też tym słyszalnym. Obrazem zamieniającym się w słowa zapadające w pamięci. Także Korą.
OdpowiedzUsuńOd zawsze znana mi jesteś ze staranności. Tej siły, która sprawia, że wokół Ciebie tyle ładu, niekiedy mniej uporządkowanego a pospiesznego, twojego. Okraszonego spokojem, głaskaniem stworzenia, niedoczytaną książką i ogrodem, o którym ciepło potrafisz mówić tak, że nie mając go zaczynam tęsknić, raz pierwszy zdając sobie sprawę, że cząstki mnie pozostały w nim i zalegają w oczekiwaniu, że w jakimś momencie zacznę doń wracać. Stajesz się więc moim przewodnikiem, Joasiu.
Uwielbiam UKRYTĄ KAMERĘ, od lat gromadzę w schowku. Wielokrotnie wracam, czytam i przeglądam. Z przyjemnością nie tylko oglądam i czytam to, o czym chcesz nam opowiedzieć lub się podzielić. Czytam komentarze i raduję się na to, że jesteś nam potrzebna. Że poruszasz w nas zmysły nie tylko do obcowania z pięknem i estetyką, ale nade wszystko z dobrem, które istnieje bez naszego udziału o ile nie będziemy w nie ingerować i przeszkadzać.
Bądź zdrowa. Mam nadzieję, że historia z błędnikiem zniknie bez śladu. To nie tylko uciążliwa, ale i bardzo destrukcyjna przypadłość. Jestem dobrej myśli.
Pozdrawiam serdecznie, witekk