Obserwatorzy

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

REKONSTRUKCJA NALOT BOMBOWY NA MŁAWĘ


Kochani, oddałam wnusia i rzuciłam się w wir przygotowań do mławskiej rekonstrukcji.
Wklejam oficjalne informacje podane w prasie.

Nalot bombowy na Mławę w Internecie
Kto nie może uczestniczyć w inscenizacji nalotu bombowego na Mławę, a chce zobaczyć widowisko będzie taką możliwość dzięki transmisji on-line na stronie internetowej www.bitwa1939.mlawa.pl. Oficjalne uroczystości 73. rocznicy wybuchu II wojny światowej oraz inscenizacja nalotu bombowego na Mławę - teatralne widowisko uliczne, w piątek 31 sierpnia od godz. 17.00 będą transmitowane w czasie rzeczywistym na bitewnej stronie internetowej. Materiał będzie dostępny dla internautów przez około tydzień. 
PROGRAM UROCZYSTOŚCI 73. ROCZNICY BITWY POD MŁAWĄ
31 sierpnia 2012 r. (piątek)
Centrum Miasta Mława
od 10.00 - Piknik militarny
od godz. 17.00 – Oficjalne uroczystości 73. rocznicy wybuchu II wojny światowej
Przyjęcie meldunku Przemówienia okolicznościowe Apel Pamięci Modlitwa za zmarłych Salwa Honorowa Defilada pododdziałów
- Inscenizacja nalotu bombowego na Mławę - teatr żywy na ulicy – widowisko plenerowe
- Zapalenie symbolicznych zniczy w parku miejskim oraz w miejscach pamięci ofiar II wojny światowej w Mławie
- koncert na Estradzie w Parku Miejskim
 1 września 2012 r. (sobota)
Pole Bitwy pod Mławą, Uniszki Zawadzkie
od godz. 10.00 – Piknik militarny, występ zespołu NPWM
godz. 15.00 - Widowisko Historyczne - Rekonstrukcja Bitwy Pod Mławą
Pomnik Piechura, Uniszki Zawadzkie przy trasie Nr 7
godz. 18.00 - Złożenie kwiatów pod Mauzoleum Żołnierzy Września Zapalenie 864 zniczy pod Pomnikiem Piechura upamiętniających ofiary Bitwy pod Mławą



poniedziałek, 13 sierpnia 2012

KIEDYŚ W KROŚNIEWICZANACH cz 13



Słońce nie zwracając uwagi na smutną uroczystość świeciło mocno i dzień zapowiadał się pogodny.
W Krośniewiczanach, od świtu trwały przygotowania do stypy. Wyglądało na to, że przyjedzie kilka znajomych rodzin i sąsiadów z okolicznych majątków. Jednak ani pan Krzywicki, ani Aleks, ani cała rodzina Anny nie zostali zawiadomieni. Annie było przykro  z tego powodu, tym bardziej, że panią Krzywicką bardzo ceniła i lubiła. Czuła się zagubiona i bezbronna, jednak potrzeba objęcia kierownictwa nad służbą tego dnia odwróciła jej uwagę od wspomnień i obaw. Nata zajmowała się przyjezdnymi i Karol bardzo jej w tym pomagał. Był dowcipny, uroczy i świetnie zabawiał nadjeżdżających wciąż nowych gości.
Anna zajęta wydawaniem dyspozycji nie orientowała się dokładnie kto kiedy przyjechał. 
Czas nieubłaganie pędził i stwierdziła, że ma tylko pół godziny, aby przygotować się do drogi, bo inaczej zostanie we dworze. 
Pobiegła do swojego pokoiku i szybciutko szykowała się na żałobną uroczystość. Była już prawie gotowa, wyjrzała przez okno, aby zobaczyć, czy już podjeżdżają powozy, ale jej uwagę przyciągnął młodzieniec, który wydał jej się tak bardzo podobny do Złotowłosego!
Zamarła. Serce tłukło jej się w piersi jak oszalałe, nie mogła się ruszyć pomimo świadomości, że to tylko złudne wrażenie. 
Musiała chwilę odczekać, bo nogi odmawiały jej posłuszeństwa. O mało się nie spóźniła, wybiegła w ostatniej chwili i wsiadła do bryczki w której siedziała część służby jadąca na mszę.
Anna cieszyła się, że do kościoła jechało się prawie godzinę, miała czas na opanowanie drżenia rąk i bicia serca. Udając że się modli powtarzała w myśli zdanie: - Muszę być spokojna i dzielna w imię mojej miłości!
Pod kościołem już spokojnie wysiadła i patrząc pod nogi dotarła do bocznych ławek. Tam w półcieniu zasłuchała się w organy i głos proboszcza grzmiący z kazalnicy. 
Całą łacińską mszę znała na pamięć i lubiła pod nosem wtórować księdzu, ale dzisiaj wszystko jej się myliło i musiała poprzestać na słuchaniu.
Szybko jednak wyłączyła się i zamyśliła nad skomplikowaną sytuacją, ale gdy klęczała przy podniesieniu, doznała olśnienia, że przecież ksiądz musi wiedzieć więcej od innych i że ona pierwsze kroki skieruje właśnie do niego. Ta myśl kojąco wpłynęła na jej duszę.
Kościół był pełen, gdy zabrzmiała pieśn końcowa i wszyscy zaintonowali ją wraz z organistą o pięknym barytonie Anna pomyślała, że tak muszą brzmieć chóry anielskie!
W tłumie wybijał się też piękny, czysty i donośny głos Naty.
- Chociaż to jedno - piękny pogrzeb otrzymała pani Krzywicka. Teraz osądzać ją już tylko może sam Bóg w Niebiesiech – myślała Anna ze wzruszeniem.
Goście wracali na stypę.  
Anna stała ze spuszczoną głową, starała się nie rozglądać, aby znowu nie wpaść w histerię. Nie miała pojęcia, kto to jest taki łudząco podobny do Złotowłosego, ale nie chciała dociekać prawdy, bojąc się kolejnych rozczarowań. Tym razem też skorzystała z bryczki dla służby.
Korowód bryczek, dwukółek, land i powozów niespiesznie dojeżdżał o Krosniewiczan.
Nata z Karolem witali wszystkich w progu salonu.
 Wyglądali razem fantastycznie. Ona smukła, wyniosła i posągowa, on niski, grubawy, jowialny, dowcipny – zestawienie całkowitych przeciwności, ostro widoczne, gdy tak stali obok siebie.
Wytworny kostium sprowadzony z Paryża świetnie leżący na Nacie zwracał uwagę przybyłych kobiet, zaś inteligencja Karola i jego poczucie humoru wprawiało panów w słuszne kompleksy.
Stół w jadalni został skromnie, ale elegancko nakryty na dwadzieścia dwie osoby. Przy każdym nakryciu stał maleńki kryształowy kieliszek z fioletowym astrem. Obok talerzyków leżały w srebrnych opaskach białe lniane serwetki z wyhaftowanym liliowym monogramem państwa Krzywickich i bzem na narożnikach. Porcelanowy serwis z fiołkami na brzegach, rozstawiony był dokładnie w równych odległościach a przy talerzach równiutko, jak w wojsku położone były błyszczące, srebrne sztućce. Na bocznych stolikach stały w jasnych wazonach astry w różnych odcieniach fioletu, co z białymi muślinowymi firankami i białymi meblami stanowiło piękną, estetyczną całość.
Jadalnia przedstawiała wygląd elegancji i smaku i była dziełem stworzonym przez Natę.
Po chwili wszyscy siedzieli na swoich miejscach na które kierowała ich gospodyni. 
Anna usiadła przy pani Rajgrodzkiej, którą pamiętała z dawnych lat. Nie lubiła jej bo wtedy wydawała się być zbyt bezpośrednia i głośna, ale teraz nie miało to żadnego znaczenia. Drugie krzesło z lewej strony pozostawało puste, choć Anna zajęta rozmową, wcale na to nie zwróciła uwagi.
- Już dawno powinien być podany bulion!- stwierdziła Anna, gdy omówiła już z panią Rajgrodzką spotkanie sprzed lat.
 Goście zajęci rozmowami, dyskretnie rozglądali się oczekując poczęstunku.
Anna, przeprosiła panią Rajgrodzką, wstała i pośpiesznie ruszyła do kuchni.

sobota, 11 sierpnia 2012

PRZEOCZONY ARTYKUŁ

Natychmiast po spotkaniu literackim w Bibliotece Miejskiej w Mławie, wyjechałam do Warszawy i przeoczyłam artykuł, który ukazał się trzy dni później w Gazecie Mławskiej.
 Nie mogę sobie odmówić przyjemności pokazania go tutaj. Daję obrazek całej strony i niżej duże powiększenie, aby można było przeczytać tekst.

Ostatni tydzień też byłam w Warszawie i przywiozłam małego Stasia na dwa tygodnie. Wybaczcie więc, że kuleję z blogiem, pewnie już tak będzie do końca wakacji. Jak znajdę chwilkę, może wrzucę coś, ale nie obiecuję. Przepraszam. 





piątek, 3 sierpnia 2012

KIEDYŚ W KROŚNIEWICZANACH cz 12


W ręku trzymała piękną haftowaną sakiewkę. Na froncie widniał herb Nałęcz, czyli nałęczka-przewiązany szal, a poniżej inicjały kunsztownie wyhaftowane jedwabną nitką: 
T D. Nie, to nie była jedwabna nitka to były różne odcienie włosów. Zaskoczyło ją to odkrycie.
 Wpatrywała się z zachwytem, ale po namyśle schowała sakiewkę do kieszeni nie sprawdzając jej zawartości. 
Wstała i wyszła z pomieszczenia myśląc jeszcze o ukochanym, który tu kiedyś był.
 Jeszcze raz dotknęła woreczka w kieszeni i poczuła, że on zostawił dla niej ślad, że wiedział o jej powrocie.
Jakie to szczęście, że została we dworze. Nie wiedzieć czemu zabrała tutaj ze sobą ciemno- szarą, prawie czarną suknię idealną na ubranie do domu żałoby.
Poszła w stronę stajni, ale w ostatniej chwili rozmyśliła się i zawróciła do dworu.
Chciała czym prędzej zajrzeć do sakiewki. Ostanie metry biegła, a gdy wreszcie zamknęła drzwi swojego pokoju, wysunęła rękę z kieszeni i otworzyła ściśniętą mocno dłoń ze znaleziskiem. Położyła ją na łóżku, jakby ważne było miękkie podłoże.
 Rozwiązała drżącymi palcami mocno zasupłany sznureczek i z jeszcze większym nabożeństwem wyciągnęła złożony na czworo papier. Delikatnie rozkładała go, głaszcząc zagniecenia. Jej oczom ukazał się dziwny napis, pisany łaciną i podpis Konrad Dolibski i Mieczysław Dolibski, obok data sprzed pięciu lat.
 Ale, gdy uważniej się przyjrzała, dostrzegła trochę wyżej jeszcze jeden podpis, mało czytelny, bo bardzo spłowiały i obok datę sprzed 80 lat. Nic z tego nie mogła zrozumieć i nie miała pojęcia co oznacza łacińskie przesłanie, tak ważne, że potwierdzone jeszcze raz innymi podpisami. 
Znalazła w sekretarzyku przybory do pisania i papier listowy, usiadła i wiernie spisała tekst i daty. Złożyła znalezisko, włożyła do woreczka, ale poczuła jeszcze coś. Na samym dnie zawinięty w kawałek materiału tkwił piękny sygnet z wyrżniętym w krwawniku herbem.
 Anna trzymała w ręku ważny przedmiot dla rodziny o herbie Nałęcz i uświadomiła sobie, że trzeba będzie ich odszukać, aby to oddać.
Kompletnie nie wiedziała jak się do tego szukania zabrać. Usiłowała sobie przypomnieć jak mógł mieć na imię jej ukochany. Nie miała okazji spytac go o to, bo albo był tak cierpiący, albo milczący by nie prowokować losu w krótkich chwilach bez bólu. Na końcu stale był nieprzytomny, więc nie miała kiedy pytać jak się nazywa. Wtedy nie to było ważne, wtedy ważniejsze były opatrunki, leki, zdobywanie miejsca na nocleg i łagodzenie wciąż narastającego w nim bólu. 
Pamięta, że na początku, jego kompan zwrócił się do niego: panie Dolibski... tak! 
Panie Dolibski! Panie Dolibski! – już na głos w zachwycie powtarzała dziewczyna.
 Do tej pory w myślach nazywała go Złotowłosy. Mój Złotowłosy!! Jak ma teraz myśleć? Złotowłosy Dolibski?  Mój?
To już nie będzie mój - z żalem myślała, bo jego tajemniczość dodawała ciepła do wszystkich jej uczuć, bo była bezpieczna w świecie dla nikogo niedostępnym. 
Teraz, gdy nie będzie anonimowy wszystko się zmieni. Nie chciała oddawać nikomu tych skrytych marzeń. Jednak odszukanie właścicieli dokumentu i sygnetu było dla niej oczywiste. 
Z jednej strony ciekawa była jego rodziny, z drugiej wszystko stawało się od razu takie banalne.
Nie wiedziała, ile czasu siedziała rozmyślając nad znaleziskiem. Wzdrygnęła się, gdy usłyszała pod oknem Natę i jej męża.
Tydzień do pogrzebu pani Krzywickiej minął im na przeglądaniu dokumentów skrupulatnie poskładanych przez gospodynię. Wynikało z nich, że właściciele ledwie, ledwie wiązali koniec z końcem, pomimo dużych zysków z cukrowni i rolniczych upraw zbóż, lnu i buraków. 
Nata ani chwili nie zastanawiała się nad ekonomia, ale Anna zaintrygowana była tą sprzecznością. Zastanawiała się, kto tak zaburzył dochodową gospodarkę, pan Krzywicki czy Aleks, czy jeszcze coś o czym nie wiedzą do tej pory. 
Nata skupiona była na poszukiwaniach swojego aktu urodzenia, którego nie było w dniu jej ślubu. Ksiądz znał ich od zawsze i pamiętał o tym, że ją chrzcił, więc udało się bez papierka. Teraz Nata przyjechała po dokument, bo konieczny był do papierów wyjazdowych. 
W kościele zaginęła ta jedna jedyna księga z okresu od 15 lutego do 28 marca roku jej urodzin. Nata liczyła na to, że gdzieś znajdzie ten pierwszy oryginalny akt, upchnięty razem z innymi dokumentami.
 Przeliczyła się bardzo. Każdego następnego dnia mina jej robiła się coraz bardziej zniechęcona i smutna. W dniu pogrzebu była tak rozwścieczona, że lepiej było schodzić jej z drogi. Nie zajmowała się wcale sprawami pogrzebu, ale na szczęście w tym wyręczał ją mąż.
Anna zaś dyskretnie szukała śladów o Aleksie, ale i ten temat był ukryty starannie przed okiem przeszukującym papiery.
Bardzo chciały wysłać zawiadomienie do pana Krzywickiego, niestety znalazły od niego tylko jedną kartkę pocztową wysłaną z Wiednia w której dziękował żonie za coś, co nie było ujawnione. Na niej nie było żadnego adresu.
Więcej śladu po nim nie było. Umówiły się z Natą, że gdy Anna pojedzie na poszukiwania siostry i rodziny do Wiednia to  popyta o pana Krzywickiego.
Nadszedł dzień pogrzebu.