Okres oczekiwania na pogrzeb okazał się czasem mojego jakby niebytu. Załatwiałam dużo ważnych spraw, ale teraz nie potrafię nic odtworzyć. Czas rozciągał mi się w dziwny sposób. Po ostrym reżimie wykorzystywania każdej sekundy, godziny poświęcone wypoczynkowi i zaległym godzinom snu wprowadzały mnie w poczucie winy... ale powoli, dzięki opiece i rozmowom z przyjaznymi osobami wracam do SIEBIE. Siebie, którą lubię, która wie co ma robić,wie co jest ważne i która ma w głowie obrazy i rzeźby.
Nowe dwa projekty przestrzenne złożone, jak będzie akceptacja to pokażę.
Teraz skupienie aby majowy wernisaż w Sannikach pt"KONCERT" był prawdziwym koncertem dla duszy i oczu. Powoli buduję scenariusz tej wystawy aby była ciekawa.
Poszukiwania innego miejsca na ziemi rozpoczęłam jeszcze z Andrzejem, teraz zmieniłam kryteria i marzę o ciepłym i widnym gniazdku gdzie będę malować i jak zechcę po prostu odpoczywać.Jak przyjdzie czas to opowiem o nowym domku.
Zanim to wszystko nastąpi czeka mnie ogrom pracy porządkowej. Jakoś jeszcze odrzuca mnie od tego, ale powtarzam na głos :ZRÓB TO! IM SZYBCIEJ, TYM PRĘDZEJ BĘDZIESZ W KOMFORTOWEJ SYTUACJI Z ZAMKNIĘTĄ WAŻNĄ I BARDZO TRUDNĄ SPRAWĄ.
Chyba to wydrukuję, bo czuję taką niechęć, że inne ważne sprawy służą za pretekst aby wyjść i właśnie nimi się zająć.
Podczas porządków będę pokazywać przedmioty do oddania i sprzedania, może będzie ktoś na nie chętny.
Teraz mam do sprzedania łóżko, które jest sprawdzone w wielu trudnych momentach, mogę uczciwie powiedzieć, że bez niego nie dałabym rady. Jest nie tylko wygodne dla chorego ale i dla obsługujących. Posiada blokowane kółka, pilota obsługującego wysokość i kąt oparcia jak i wysokość i kąt położenia łóżka. Bardzo przydatna jest rączka której chwyta się chory. Najważniejsze że jest bardzo trwałe i nie nosi śladów zniszczenia a na poręcz dorobiona jest podręczna półeczka na drobne przedmioty: telefon, ołówek, okulary, ładowarkę, książkę. poręcze mogą być w trzech pozycjach wysokości.Jest książeczka z instrukcją obsługi.
Do fabrycznego kompletu dokładam materac + materac pneumatyczny antyodleżynowy. Pewnie jeszcze coś znajdę, bo ciągle coś kupowałam aby ulżyć i usprawnić leżenie. za całość którą oferuję 2300zł ale odbiór we własnym zakresie. Lub opłacony kurier.
Joasiu .... często o Tobie myślę....
OdpowiedzUsuńCzujesz to?
Stokrotko, wszystkie życzliwe myśli czuję i wiem, że są osoby, które choć daleko pomagają mi swoją siłą sympatii. Dziękuję Ci Jadziu, czuję zawsze!
UsuńCo musisz, to musisz, ale na pulpit lapciaka zdjęcie nowego domku (dla duszy), a na lodówkę lista rzeczy pilnych: napić się dobrej kawy, zjeść pyszne ciastko, spotkać się z dobrymi ludźmi (dla ciała)...A na pomysły załóż grubaśny zeszyt, żeby Ci nic nie umknęło !! Buziole...;o)
OdpowiedzUsuńGordyjko, gadasz najsensowniej! Podświadomie PRAWIE tak postępuję... Jestem w trakcie wywożenia 4 przyczepy dobroci na złom. Nie ma jak niszczenie cudzych zbiorów. Nie jest to zajęcie które lubię najbardziej. Chyba znowu powstanie nocna kolekcja obrazów wystawowych. Buziolki.
UsuńBARDZO MI PRZYKRO
OdpowiedzUsuńUla Ł.
Ula, dziękuję że się odezwałaś.
UsuńDoskonale rozumiem co Pani czuła... czekanie jest bardzo, bardzo trudne. Wysyłam mnóstwo siły i wsparcia.
OdpowiedzUsuńAgnieszko Bruchal, dziękuję za wsparcie. Staram się nie czekać bezczynnie, ale nie wiadomo zazwyczaj od czego zacząć. wyciągam ramiona i łapczywie chwytam i siły i wsparcie! Jeszcze raz dziękuję.
UsuńAgnieszko Bruchal, chciałam Ci napisać kilka slów pod Twoim wzruszającym, ostatnim postem, ale nie mogłam zostawić żadnego śladu. Powiem Ci tutaj, że dzisiaj to ja Ciebie chciałam mocno trzymać za rękę i wesprzeć. Serdeczności!
UsuńJoasiu, jesteśmy całym sercem z Tobą. Jest to trudny czas dla Ciebie, ale Ty, wojowniczka dasz radę.
OdpowiedzUsuńJak coś, to jestem.
Przytulamy Cię bardzo, bardzo mocno.
Atanerku w ostatnim czasie po raz drugi słyszę że jestem wojowniczką. Dla mnie to piękny komplement i myślę że jest w nim wiele prawdy. Usłyszałam te słowa, kiedy kilka dni temu się rozpłakałam do telefonu. Wcześniej nie płakałam i nie rozczulałam się nad sobą, ale trudy niszczenia jego śladów wokół rozwaliły mnie w końcu.
UsuńNo więc przyznaję, jestem wojowniczką! Wstaję z kolan i walczę o przyszłość, dokąd mam zdrowie. Myślę o Was bardzo, bardzo często!!!
Jestem z Tobą całym serduchem Joasiu....Mojego Gienia też już nie ma,spogląda na mnie z Góry .To jest takie bardzo trudne ale trzeba znależć w sobie siłę.Pozdrawiam Cię serdecznie Krystyna B.
OdpowiedzUsuńKrysieńko, Dobra, Czuła Istoto, tak mało czasu w ciągu ostatnich kilku lat przeglądałam inne blogi, że nie wiedziałam o śmierci Twojego Gienia. Bardzo Ci współczuję, choć chciałoby się powiedzieć więcej, nie ma co ....
UsuńDziękuję Ci że do mnie zaglądasz i za Twoją serdeczność w słowach. Pozdrawiam