Zrobiło się smutno ale i przestraszyłam się nie na żarty. Zapakowałam Tlenioną w pudełko kartonowe i biegiem do weterynarza. U weterynarza kolejka a z gabinetu wychodzi gość ok dwudziestokilkuletni, niewidomy z psem przewodnikiem, a właściwie z suką ciężarną -przewodnikiem.
Widać że oboje cierpią. Widać po ciężarnej że dostała jakieś środki usypiające, czy znieczulające, bo zaczyna się słaniać na nogach. Chłopak ją tuli, głaszcze i przemawia czule. Ze strony mojego pudełka nagle słychać dziwne stukania i przytłumione gderanie, więc chłopina kierując niewidome oczy w moją stronę, pyta: -A pani z kim przyszła?
- z kurą.
-I pani tak w domu kurę hoduje?
- Nie, jeszcze tak nie zbzikowałam, choć jestem na dobrej drodze, mówię ze śmiechem. - Nie ona mieszka w kurniku ale się rozchorowała i ma katar.
- Ja też kocham zwierzaki a tą to już bardzo, no ale widzi pani musi być cesarka, tu zawiesił głos - bo zdradziła mnie!- teatralnie dokończył. Wybuchnęliśmy śmiechem.
Wyszła młoda pani doktor i zajęła się moją Tlenioną. Po tygodniowej, zbiorowej kuracji w kurniku, wszystko wróciło do formy. Druga kurka z targowiska, Gienia, już się niesie a ja dostałam jeszcze dwie młodziutkie, rude, cudnej urody i nazwałam imionami na cześć Darczyńców : Ewa i Wiesia. Rano, kogut o imieniu Królewicz, cały swój harem prowadzi
biegiem do sklepu i nie mam już na to metody. Mają w nosie 2 hektary
terenu....piwo wygrywa!
Wspominam o tym dzisiaj, gdyż nie mogę pojąć co moje zwierzęta widzą atrakcyjnego w wioskowym sklepie. Tylko koty chodzą w inną stronę.Sonię , niewielką,18 letnią suczkę zdominowała trzy lata temu jednym wyrzutem jej na 5 metrów inna, młoda suka - Kora, przygarnięta z litości . Sonia od tej pory nie wychodziła poza obszar ograniczony tylnym zarysem domu. Jednak kiedy zorientowała się, że Kora, nic jej nie może zrobić bo jest zamknięta na wybiegu, to rano, ostentacyjnie za grubszą potrzebą idzie pod samym nosem Kory do sklepu. Trzeba dodać, że Sonia po kolejnym kleszczu całkiem ogłuchła i nie denerwuje się nawet gdy jest burza ani tym bardziej jak Kora ujada że mało nie zachrypnie.
Ale chciałam co innego opowiedzieć. W lecie, jak co roku remiza ożywa bo kwitnie tu bardziej intensywne życie kulturalne. Remiza jest tuż za moją bramą a za remizą jest sklep. od roku w remizie jest wydzielony pokoik i mamy tam podobno siłownię. Obok jest sala zabaw i zebrań.
Wczoraj musiała być intymna zabawa, bo do drugiej w nocy słyszałam przez otwarte okno łomot disco. Jednak bardziej zszokował mnie kogut, który o godzinie 24.30 zaczął piać. Robił to wyjątkowo donośnie, bo jest przepięknym, dorodnym kogutem ,którego nazwałam Królewiczem. Imię pasuje do niego bardzo, ale po wczorajszym występie pomyślałam, że ta niezwykła muzykalność powinna być jakoś podkreślona. Może dodać mu drugie imię, które będzie pierwszym? Może Elvis??? Też pasuje! Nie. Musi być : Król Elvis!
Kury pewnie będą chętnie znosiły jajka słuchając disco ale nie wiem jak ja zniosę to słuchanie łubu, dubu. Czy jajka nie będą pękały? A czy dwie małolaty Ewa i Wiesia, w ogóle zaczną znosić jajka , czy od razu pójdą na scenę zostawiając grzędę? A co jak polubią muzykę klasyczną?
Szef!
OdpowiedzUsuńNawet Król!
UsuńJak się cieszę że się pojawiłeś!!!!!
Cudnie opisujesz te swoje Stworki! A może w pobliżu sklepu poniewierają się jakieś kurze "dopalacze", skoro tak chętnie kurze towarzycho tam biega. Te dyskotekowe "łubu,dubu" są tragiczne. Kiedyś , w Lido di Jesolo miałam tak calutkie dwa tygodnie, bo dookoła hotelu w którym mieszkaliśmy były dyskoteki- nie było nawet słychać melodii,bo one były dość daleko, tylko to koszmarne dudnienie. Dobrze że choć na plaży można było spokojnie na leżaku pod parasolem pospać bez owego dudnienia.
OdpowiedzUsuńSłyszałam kiedyś, że zwierzęta bardziej cenią sobie Bacha niż disco, więc nie wiadomo jak to będzie z nośnością Twoich kurek. Faktycznie, mogą dojść do wniosku, że lepsza kariera estradowa niż znoszenie jajek. No ale wtedy będziesz mogła czerpać zyski z ich występów- w końcu kury estradowe gdaczące w rytmie disco polo to rzecz atrakcyjna;)
Buziam;)
Anabell, na szczęście nie ma dużej częstotliwości tych "koncertów". Urlop w sąsiedztwie dyskotek to tragedia, chyba, że tam właśnie spędza się noce...jednak powinni pytać turystów o ich potrzeby albo uprzedzać. Niestety żądza pieniądza najczęściej przesłania dobre obyczaje.
UsuńZmieniam temat, ale siatka w drzwiach na owady, taka z magnesem to cud techniki i wygody!!! (zapominam Ci to powiedzieć). Buziam, buziam!
Wiedziałam,że będzie pasowała!!!Przeogromnie się z tego cieszę.
UsuńTu na szczęście jakoś nie ma much- może dlatego, że śmiecie są obowiązkowo w zamykanych workach a do tego pojemniki zbiorcze są w specjalnym, zamykanym na klucz pomieszczeniu.Ze "zwierzyny" latającej to są tu trzmiele, które przylatywały do begonii i ze dwa razy widziałam osę, jedna nawet wpełzła mi do pokoju- autentycznie wpełzła, pewnie jakaś przytruta była.No ale zmusiłam ją by sprawdziła drogę ode mnie do Szprewy. Te upały mnie rujnują- siedzę i nic nie robię, nawet myślenie sprawia mi trudność.
Buziam;)
P.S.
zajrzyj wieczorem do poczty;)
Anabell, i ja jestem jakaś niekumata, bo dopiero dzisiaj zobaczyłam Twój drugi komentarz. Wczesniej zajrzałam do poczty i zaraz odpisuję.:))))
UsuńKiedy jest glodno,
OdpowiedzUsuńmozna cos dziobnac.
Głód dziobanie wymusza
Usuńi jajko w świat wyrusza.
Dziubek
Usuńlubej.
Każde stworzonka mają swoje zwyczaje :-). Nawet mój niebieski ptaszek Petro. Gdy zamieszkał ze mną, obczytałam się w internecie o hodowli pojedynczego parkita. Naoglądałam się filmików z kąpiącymi sie w basenikach lub pod kranem papużkami, fikającymi na drabinkach czy hustaweczkach. Ale ten mój jakiś taki nierozgarnięty..., no, mało ciekawy świata... Nabyłam mu różnoraki "sprzęt rekreacyjny", a on siedzi w zawsze otwartych drzwiach swojego domostwa (punkt obserwacyjny?) i trwa... Robi dwie do trzech rundek pod sufitem i siada na żerdzi z dzwonkami i bluszczem. I trwa tam. Z basenu nie korzysta (czasem tylko wywlecze lisć sałaty i przygląda mu się godzinami), z drabinek i huśtawek też nie... Ale ma swoje rytuały. Chowa sie pod pomponika i "ćwiczy" przed pójściem spać :-). No i pyskuje jak rozmawiam z kimś. Czasem ćwierka sobie do telewizora, ale jak "pracuje" skype czy telefon - to zwyczajnie mnie zagłusza! Acha, i chętnie korzysta z prysznica, gdy spryskuję moją dżunglę spryskiwaczem do kwiatów.
OdpowiedzUsuńSię rozgadałam...jak Petro w dyskusji z telewizorem :-) Ale tak już mają peno samotne baby z ptaszkiem ;-)
Maradag, Petro cierpi, bo to taki typ, który zmusza do bezustannej uwagi skupionej na nim. Tak jak niektórzy faceci.Z drugiej strony samotne baby powinny mieć jakiegoś ptaszka. :))) Nie znałam wcześniej żadnych zwyczajów i rytuałów papug, ciekawa sprawa. ;)
UsuńNie zły filutek
OdpowiedzUsuńjest ten kogutek.
Kukuryku
Usuńw tym kurniku.
Troche w glebie
OdpowiedzUsuńtu pogrzebię.
Skrobnij dobrze swym pazurem
Usuńbo nie jesteś zwykłym Kurem.
Ja sie pianiem racze,
Usuńbom juz nie kurczaczek.
Nie trzeba byc kurem
UsuńBy wladać piórem!
Od razu mi się egoistycznie humor poprawil. Bo widzę, że zwierzątka też mają problemy....
OdpowiedzUsuńPrzytulam najserdeczniej.
A ten kogut piejący o 24.30 /:-)/ to musowo coś znaczy!!!
Stokrotko, wyjątkowo mocno czuje muzykę disko. Wcześniej kiedy miałam drób a zabawy były głośniejsze nie zdarzały się takie reakcje. Po prostu Elvis w białym kostiumie.
UsuńDziaiaj miałam robione oczko.Wysyłam buziaki w wersji pirata.
Wpol do pierwszej.
OdpowiedzUsuńKur miał zapiać o północy
Usuńale potem nie ma mocy.
Może Królewicz chciał dyskretnie ogłosić ciszę nocną ?? ;o)
OdpowiedzUsuńGordyjko, w jego przypadku dyskrecja absolutnie nie wchodzi w grę. Królewicz Elvis zachowuje się jak przywiązany pies i przychodzi do mnie aby go głaskać. Na dobranoc wszystkie kurki są głaskane.
UsuńTego się po Tobie spodziewałam...;o)
UsuńGordyjko, a ja tym uczuciem wciąż zszokowana...;o)
Usuń