Aleks leżał w trawie. W ustach trzymał źdźbło, które gryzł nieświadomie nawet nie czując jego specyficznego, gorzkawego smaku. Zza kępy łopianu mającego w tym roku liście ogromne jak patelnie, chłopak obserwował przechadzające się dwie panienki. Te dwie nastolatki przejęte były bardzo jakąś omawianą sprawą. Dystans okazał się zbyt duży, aby dosłyszeć poszczególne słowa, niemniej z gestykulacji dziewcząt wynikało, że są czymś bardzo poruszone. Chudsza i wyższa brunetka o urodzie jakby przeniesionej z rzymskiego posągu i o równie zimnym jak posąg wnętrzu, nigdy jeszcze w tak żywy sposób nie okazywała swojego zdania. Zazwyczaj siedziała z książką na werandzie, albo w saloniku i niby ćwicząc słówka i gramatykę jej ukochanego języka francuskiego w rzeczywistości zawistnie podglądała domowników.
Druga, pulchniejsza, blondyneczka o uśmiechu jakby właśnie zjechała na ziemię na promieniu słonecznym, teraz minę miała zdesperowaną. Pochłonięte były wagą toczonej dyskusji do tego stopnia, że nie zauważyły nadchodzących dwóch młodzieńców.
Aleks za późno zorientował się w sytuacji i nie mając innego wyboru, musiał zostać w swojej kryjówce dokąd towarzystwo całkiem się nie oddaliło.
Chłopak za nic na świecie nie przyznałby się, że znając ulubione miejsce spacerów dziewczynek, zaraz po obiedzie pobiegł do parku, aby się schować w zaniedbanej kępie pod kasztanami.
Od kilku dni gościli u nich państwo Ostrowscy. Pani Ostrowska znała się z matką Aleksa i posągowej Natalii od wielu lat. Obie panie mieszkały i uczyły się razem w gimnazjum sióstr zgromadzenia Sacré-Cœur. Przyjaźń tych kobiet przetrwała, pomimo bardzo różnych charakterów panów - ich obecnych małżonków.
Państwo Ostrowscy mieli trzy, bardzo różne od siebie córki, wszystkie były urodziwe i wdziękiem przyćmiewały swoje rówieśnice. Anna, średnia była właśnie obiektem obserwacji niewiele starszego od niej Aleksa.
Józef i Klemens, którzy niespodziewanie pojawili się w parku, to starsi o 2 i 4 lata od Aleksa, synowie państwa Roszęckich, wypatrywani przez panny jako doskonała partia do zamążpójścia.
Wszyscy spotkali się tydzień temu, na balu zaręczynowym bardzo bogatej, choć niezbyt lubianej, panny Zofii z sąsiedniego majątku.
Aleks od urodzenia był powodem dumy swych rodziców, głównie z powodu zdolności, ogłady, urody, uroku i dowcipu. Jednocześnie przysparzał im niemało kłopotów, będąc świadomym wszystkich swoich atutów, które w mistrzowski sposób wykorzystywał uwodząc co ładniejsze panny w okolicy.
Pojawienie się na jego terenie dwóch konkurentów zaniepokoiło go wyraźnie. Aby dosłyszeć treść rozmowy wychylił się tak zdecydowanie, że ledwie zdążył schylić się ponownie, gdy Klemens odwrócił nagle głowę w jego stronę. Dziękował niebiosom, że godzinę później wszyscy udali się w stronę domu, gdyż jego podwinięte, długie nogi ścierpły mu niemiłosiernie. Nigdy nie czuł zagrożenia i nie obawiał się konkurencji kiedy uwodził którąś ze znajomych dziewcząt. Teraz obserwowany skarb był zbyt cenny i trudności w jawnym odpieraniu zalotów Klemensa do wdzięcznej Anny bardzo go zdenerwowały.
Wracał okrężną drogą, pomimo, że jego niespokojne serce wspomagane burczeniem żołądka domagały się natychmiastowego pojawienia w domu.
Gdy dotarł udając powrót znad jeziora po drugiej stronie parku, zobaczył swoją siostrę z zapłakanymi oczami, przemykającą się pod ścianą długiego korytarza.
Postanowił odwiedzić matkę, która po omdleniu na wspomnianym balu w sąsiedztwie dość długo nie mogła dojść do siebie.
-Maman, comment vas-tu? ( Mamusiu, jak się czujesz?)
- Czy wiesz jak długo pozostaną u nas w gościnie państwo Ostrowscy? Dobrze wpływają na Natę, nareszcie nie siedzi i nie podgląda domowników! - z najmilszym uśmiechem na ustach pytał od niechcenia.
- Aleks, Aleks, zawsze jesteś taki krytyczny w stosunku do swojej siostry! Zobacz wreszcie, że to już panienka! Trzeba zorganizować i u nas jakiś bal z kotylionami i poszukać właściwego młodzieńca dla niej. Ojciec bardzo się denerwuje, że nikt chętny nie znajdzie się. Przecież nie mamy tyle, co nasi sąsiedzi. – zakończyła smutnym głosem.
Do pokoju pogrążonego już w półmroku, prawie bezszelestnie weszła pokojówka zapalić świece i spojrzawszy znacząco w oczy Aleksa jakby ociągając się skierowała w stronę drzwi.
Aleks zawsze zauważał takie szczegóły, uwielbiał je, robiąc z nich grę dla wybranych, a właściwie dla wybranek. Był w tym mistrzem. W kilka sekund wśród całego towarzystwa potrafił przekazać dziewczynie że ona mu się podoba i umówić się na spotkanie, choćby ta była narzeczoną, czy nawet żoną całkiem kogo innego. Znany był wokół i panowie zaczęli się obawiać zapraszać go do domów, gdzie znajdowały się piękne kobiety w różnym wieku. Tym bardziej, że widać było niechęć młodzieńca do ustatkowania się.
Dał spokój matce i musnąwszy jej rękę, wychodząc z pokoju jeszcze wysyłał dłonią pocałunek.
Zaniepokoiło go dziwnie znaczące spojrzenie pokojówki, pomimo, że nie trwało nawet sekundy.
DCN
Joasiu..... to był piękny, malarski tekst... Czekam z niecierpliwośćią na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie.
Stokrotko, jak tylko znajdę chwilę czasu, napiszę. Pozdrawiam tak pięknie jak dzisiejszy dzień!
UsuńCzekam na c.d.n, zapowiada sieciekawie.
OdpowiedzUsuńŚciskam, ;)
Anabell, robię sobie takie ćwiczenia stylistyczne. Tu chcę pisać językiem epoki. Nie wiem co z tego wyjdzie, boję się, żeby nie powiało nudą.Uściski wiosenne przesyłam!
UsuńJoter ,bardzo mi sie to podoba.Lubie takie opowiesci z atmosfera.Czekam na ciag dalszy.Nowa siedziba widac dobrze na Ciebie wplywa
UsuńRenko, napiszę pewnie w niedzielę.Pozdrawiam Cię.
UsuńCzekam i czekam. Mam nadzieję,że nideługo pojawi się dalszy ciąg
OdpowiedzUsuńPandorra
Pandorrko, teraz mam jakiś kocioł i mam zbyt długie przerwy w publikowaniu. Mam pomysł ale rozciąga mi się zbyt w czasie.
OdpowiedzUsuńtez jestem zaciekawiona co dalej bedzie... :)
OdpowiedzUsuńChwilę jeszcze pociągnę tą opowieść, ale wydaje mi się, że ten typ opowiadania nie jest moją mocną stroną. Na onecie rozpoczęłam Azalię i do tej pory nie miałam odwagi jej zakończyć, bo zrobiła się tak łzawa, że sama nad nią płaczę.
UsuńTeraz znowu w dalszej części wprowadzam dramaty. Muszę ją potem jakoś rozweselić.Taki mam zamiar a czy mi wyjdzie? Nie wiem.