Góralka. malowana moją ręką pastelami. 40x50
Zdjęcie z jednej z rekonstrukcji 1920r, w Chojnowie wykonane przez Danusię Gastołek
- Kaziu, jak ja lubię chodzić z Tobą co wtorek na targ! Tu jest zupełnie inaczej, niż na salonach.- skakałam wokół Kazi i buzia mi się nie zamykała.
Zdjęcie z jednej z rekonstrukcji 1920r, w Chojnowie wykonane przez Danusię Gastołek
- Kaziu, jak ja lubię chodzić z Tobą co wtorek na targ! Tu jest zupełnie inaczej, niż na salonach.- skakałam wokół Kazi i buzia mi się nie zamykała.
- Kochaniutka, masz świeże jajeczka? - Pytałam Tomaszowej, udając dorosłą.
- Szanowna Panienko, niech mnie tu piorun strzeli na miejscu, jakbym podetkała panience i szanownej opiekunce panienki nieświeże jajeczka! Toż to najświeższe sztuki jakie mam!
- Kaziu, - mówiłam scenicznym szeptem, - po czym Tomaszowa poznaje które jajka są najświeższe, a które starsze?
- Panienko, co panience po głowie furt chodzi , że nijak odpowiedzieć się nie da. Tomaszowa dawajcie te jojka . Idziemy panienko.- Kazia szarpnięciem dała znak do odwrotu.
- Kaziu, dlaczego od jajek Tomaszowej musimy zawsze zawracać, przecież można krótszą drogą dojść po kiełbasy! Dlaczego nie możemy popatrzeć na haftowane poduszki i posłuchać rudej Jadźki? Kaziu? - marudziłam, - Jadźka tak pięknie opowiada!
- Panienko, właśnie tych opowiadań, panienka nie może słuchać! –Kazia miała dość tych wyjaśnień i zdecydowanym ruchem kierowała mną w inną stronę.
Tymczasem Jadźka już była w transie i wmawiała przechodniom płci brzydszej jak to na tych poduszkach ich możliwości posiadania tej ładniejszej płci będą o wiele, wiele większe.
Z wileńskim zaśpiewem opowiadała z pikantnymi szczegółami piękne, kolorowe sny panów.
Z wileńskim zaśpiewem opowiadała z pikantnymi szczegółami piękne, kolorowe sny panów.
-Kaziu, dlaczego nie mogę słuchać tych opowieści?- płaczliwie pytałam.- Jadźka tak opisuje gładkość pościeli i tą panią ,co tam leży…
- Kaziu? A co znaczy.. tu wymieniałam jakieś niecenzuralne słowo, które bajarka sprytnie wplotła w swoje historie.
- Kaziu, nie pędź tak, co ty tam mruczysz pod nosem, Kaziu, nie pędź!
- Kaziu, nie pędź tak, co ty tam mruczysz pod nosem, Kaziu, nie pędź!
Całą powrotną drogę roiły mi się w głowie różne zakończenia zasłyszanej historii. Zawsze miejscem akcji była alkowa i najpiękniejsi na świecie bohaterowie.
- Szczęść Boże, Maciejowo! Dajcie tu nam na śniadanie tłustego boczku i kiełbasy,
tej z jałowcem, - trochę chrypliwy głos Kazi przy kolejnym straganie, przywracał mnie do rzeczywistości.
tej z jałowcem, - trochę chrypliwy głos Kazi przy kolejnym straganie, przywracał mnie do rzeczywistości.
-Och teraz będziemy szły koło starego Grzegorza, który trzyma w ręku tyle wstążek i tasiemek!
Znając stałą naszą trasę, już się cieszyłam.
-Kaziu, przystańmy choć na chwilę i popatrzmy na nowe wzory wstążek. Pierwszy raz widzę takie kokardy w drobną kratkę! Och, jak bym chciała je zawiązać na moich grubych warkoczach. Kaziu!!
Nieugięta opiekunka ściskała woreczek z monetami przeznaczonymi na zakupy i udając roztargnienie lekko zwalniała marsz, bo i ona lubiła Grzegorza.
- Grzegorzu, co masz dzisiaj nowego?- pytałam udając, że nie widzę jeszcze najpiękniejszych, ozdobnych tasiemek przewieszonych w jego dłoniach.
- Panienko, mam to i to i to. - Grzegorz znając moją słabość i moje wybiegi rozwlekle odpowiadał, powoli tasując, troczki i tasiemki.
Przy pudełku z mydłem i pachnidłami, pozwalałam sobie nawet na powąchanie jednego, wybranego flakonika. Był to niesamowity przywilej, gdyż panowało przekonanie, że otwierając niepotrzebnie flakonik wywącha się cały jego aromat.
- Jak będę duża, to zaraz pierwszego dnia, wrócę tu i wąchając co najmniej trzy flakoniki, zabiorę ten jeden, którym będę się mogła nacieszyć w każde święto.- Przyrzekałam sobie w myśli.
Teraz wracałam na ziemię, bo torbę trzeba było napełnić warzywami, marchwią, pietruszką i cebulą.
-Raz, gdy wracałyśmy już z zakupami, pociągnął mnie za rękaw jakiś wyrostek. Nigdy wcześniej nie widziałam go na targu i oburzona jego bezceremonialnym zachowaniem ofuknęłam go z obrażoną miną. W tym jednak momencie, chłopak drapnął nam jabłko z koszyka i błyskawicznie zniknął zanim skończyłam wygłaszać oburzenie na wcześniejszy temat.
- Policja! Poooolicja! - Krzyczała wniebogłosy Kazia wygrażając pięściami - jak zwykle ich nie ma, gdy są potrzebni! - Mamrotała zasmucona, a ja stałam jak wryta z otwartą buzią, zdumiona szybkością działania wyrostka.
Oparłyśmy się o kantorek starego Mosze, który ubrany jak zawsze, w szaro czarne odzienie, wyjrzał przestraszony przez małe okienko. Mosze złapał się za głowę, usłyszawszy szczegóły zdarzenia od Kazi.
-Stchaszny upadek mochalny ydący w jakimsz katastchofycznym tempi !- zauważył, chowając się szybko z powrotem.
-Stchaszny upadek mochalny ydący w jakimsz katastchofycznym tempi !- zauważył, chowając się szybko z powrotem.
- Ale dzisiaj zimno! Kaziu, dlaczego te przekupki tak się kłócą? - pytałam
- Bo chcą jedne przed drugimi posiedzieć na węglach, na ciepłym baniaku .
- Kaziu, patrz jest dzisiaj dziad! Jakie to święto przed nami?
- Ach, to przecież za chwilę Trzech Króli, panienko.
- Ale ustrojony w kolorowe papierki przyczepione tak gęsto, że wygląda jak kogut w stroju godowym. Patrz! podpiera się długim kijem jak pastorałem a ludzie rozstępują się przed nim, bo on mamrocze coś pod nosem . Kaziu, ja się go boję! Chodźmy już do domu!
Dzisiaj brakuje mi tych nawoływań handlarzy, ich przekomarzań, ich celnych uwag i śmiesznych określeń. I w żaden sposób nie mogę sobie wyobrazić gdzie by się podział ten romantyzm, gdyby na ich towarach pojawiły się metki z ceną i promocyjne plakaty.
Gdzie by lokowali swoje talenty aktorskie, recytatorskie i takie wielkie pokłady fantazji.
I gdzie ta przyjemność targowania się o każdy grosz?
Gdzie by lokowali swoje talenty aktorskie, recytatorskie i takie wielkie pokłady fantazji.
I gdzie ta przyjemność targowania się o każdy grosz?
Może gry komputerowe o zupełnie fantastycznych sceneriach, to konsekwencja wyobraźni
tej z lat dwudziestych, z mojego rynku?
Joter, gratuluję decyzji przeniesienia się na inną platformę.Onet rzeczywiście był nie do wytrzymania.Pięknie opisałaś ten stary targ.Ostatni taki targ widziałam wiele lat temu w Nowym Targu, ponad 30 lat temu.A z dzieciństwa pamiętam wakacyjne wyprawy na targ z moją ciotką - dla mnie były makabryczne, bo nie dość,że musiałam wstać o 4 rano (a zawsze byłam śpiochem) to do targowiska było te drobne 6 km do pokonania per pedes i docierałam tam ledwo żywa.I byłam zawsze nieszczęśliwa, bo ciotka kupowała żywego kurczaka, na podtuczenie.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Aniu, robię próby odpowiedzi na dwa sposoby, mailem i tutaj.
UsuńDoświadczenia padły na Ciebie, pierwszą moją komentatorkę. Dziękuję za ten komentarz.
Wszędzie można mieć różne przeżycia. Ja tak sobie wyobraziłam to targowisko, a wiadomo, że gdy mają to być wspomnienia po latach, to więcej jest lukru niż goryczy. Też bywałam kilka razy na targu w Piasecznie, gdzie nawet bywały handle końmi i innym żywym inwentarzem. Wtedy jednak byłam bardzo małym dzieckiem i oprócz tłoku i bałaganu nic nie pamiętam. Musiałam wysłać swoją wyobraźnię 30 lat przed moje urodzenie, bo teraźniejsze targowiska z chińszczyzną nie mają nic wspólnego z opisanymi klimatami. Pozdrawiam serdecznie!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitaj Droga Joter w nowym miejscu. Ja już dawno się przeniosłam i nie żałuję. Przyznam szczerze, że Onet mnie skutecznie zraził. Teraz ponownie będę Cię częściej odwiedzać i czytać. Pięknie, targowo, nastrojowo dziś u Ciebie :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńVirginio, nawet nie wiesz jak się cieszę, że na tym portalu można lepiej się porozumiewać. Onet skutecznie zniechęcał mnie do korzystania z blogu.
UsuńŚlę moc pozdrowień!
Witaj Joasiu w nowych progach.
OdpowiedzUsuńTo znaczy, że na dobre porzuciłaś Onet?
Pamiętam wyprawy na targ z moją babcią i dziadziem. Targ był ponad 3km więc dziadzio zaprzęgał konia, zakładał na wóz zamiast drabin, tzw półkoszki z wygodnymi siedziskami ruszaliśmy na targ. Bardzo to lubiłam, bo zawsze dziadzio coś mi kupił, a przy okazji napatrzyłam się na różności rozłożone na straganach. Chyba od tamtych wypraw zaraziłam się buszowaniem w sklepach. Uwielbiam.
Bardzo ciekawe opowiadanie i napisane żywym, soczystym językiem. Szkoda, że to fikcja literacka. W pierwszej chwili sądziłam, że to wspomnienia, ale podejrzałam w komentarzu, że nie.
Tu jest fajnie, bo nie trzeba się męczyć z przewijaniem komentarzy.
Joasiu, czy to co tu publikujesz, to fragment większej całości, bo tak i wygląda.
Pozdrawiam tuż przed północą.
Ps.Z moim ślepkiem już dużo lepiej. Nie ma to jak złota obrączka.
Azalia
Azalio kochana, w Domu Kultury szykowane jest widowisko słowno-muzyczne w stylu lat dwudziestych. Chciałam i ja cos dodać. Napisałam to opowiadanie, ale na potrzeby sceny skróciłam je i zrobiłam szerszą wersję monologu Panienki i troszkę mniej opisów. Chciałabym to odegrać, ale kompletnie nie potrafię zapamiętać tekstu!!!!!!!Lubie stroić miny do tekstu i modulować odpowiednio głos, ale pamięć do d....
OdpowiedzUsuńDobrze, że z Twoim ślipkiem lepiej.
Joasiu, nawet nie wiesz jak bardzo ciesze sie, ze przenioslas sie na inna platforme. Onet wielu osobom dal sie we znaki, wiele fajnych blogow zniknelo z sieci poniewaz ludzie byli juz zmeczeni tymi ciaglymi awariami.
OdpowiedzUsuńOczami wyobrazni przenioslam sie na targowisko przez ciebie opisane, swietny tekst.
Wielka szkoda, ze nie ma juz takich miejsc.
Buziaki!
Atanerku, okropnie Ci zazdrościłam świetnie zorganizowanego bloga i tego, że widać z boku wszystko to co Cię interesuje. Teraz siedzę i kombinuję. Tekst jest wynikiem tęsknoty za klimatem z opowiadań mamy i dziadzia zasłyszanymi w dzieciństwie. Tak właśnie to sobie wyobraziłam.
UsuńChodzi za mną większa całość, ale na razie nie umiem tego pozbierać "w kupę".
Witaj Joasiu. Nawet nie wiesz jak ucieszyłam się, gdy na Onecie znalazłam twój link do nowego bloga. Nie tylko Onet daje się we znaki swoim blogerom. Ja mam też przejścia z WP. Myślałam, że wszystko z Onetu wykasowałaś, bo kiedyś weszłam i było pusto.
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania to bardzo ciekawie to napisałaś, jakbym tam była. Co prawda ja nie pamiętam żebym kiedyś sama była na jakimś targu. Ale dużo mi się przypomniało z filmów. A może to będzie początek jakiejś dłuższej opowieści? Pozdrawiam
Rineczko, właśnie ta pusta lista całymi godzinami, przeraziła mnie najbardziej. Nawet napisałam do Onetu, ale nie raczyli odpowiedzieć. Przecież mogli opracować jakiś grzecznościowy zwrot wysyłany mechanicznie. Po za tym jakiś naćpany małolat zalewał mnie komentarzami "od czapy" i nie na temat wysyłanymi z adresu z klawiatury np hsmdhgwx nie mogłam nic zrobić bo adres był za każdym razem inny.
UsuńPrzy takich trudnościach z dostaniem się na bloga czyszczenie 10 dziennie takich komentarzy przestało być zabawne. Nie chciałam specjalnego logowania, ale w momencie kiedy chciałam zabezpieczyć blog, kompletnie nic nie dało się zrobić bo znikał. Myślę, że tu jest lepiej, chociaż wiele osób musi się nauczyć wpisywać komentarze.Pozdrówka!
Witaj Joasiu.Ciesze sie,ze Cie odnalazlam.Co do opisu jarmarku -bardzo dobry tekst.Masz nerw...Tutaj ,gdzie jestem,zawsze w sobote jest targ. Co prawda prosiakow sie nie sprzedaje ale owoce ,ryby i jarzyny.Dla mnie jest fascynujace jak zawodowi handlarze zachwalaja swoj towar.To jest specjalna sztuka.Lubie atmosfere wszelkich targowisk i tych polskich i tych holenderskich.
OdpowiedzUsuńWitaj Rena, takie targowanie i zachwalanie, to chyba jakaś zdolność wrodzona nie wszystkim dana.Cieszę się, że znalazłaś chwilę na czytanie mojego bloga. Teraz mniej piszę, bo chyba głowę zajmują mi inne sprawy i mniej mam pomysłów. Zaglądaj! Pozdrawiam Cię
Usuń