Obserwatorzy

wtorek, 7 października 2014

POWRÓT

Piorun walnął w nasz ruter i  to było powodem tej okrutnie długiej przerwy.
Nie umiałam się dostać do kokpitu bloga z cudzego komputera i przyznam otwarcie, że rozpaczałam z powodu tęsknoty!
Tymczasem, jak zwykle, zajęć mi nie brakowało.
Chciałam mieć wydzieloną pracownię malarską i jesień zastała mnie przy przestawianiu mebli. Rzeźba od dawna ma miejsce w pracowni A. ale obrazy malowałam w pokoju gdzie toczy się nasze życie.
Wszystko poprzenosiłam, odgraciłam sypialnię i dzienny pokój z farb, lakierów i werniksów, a wielka moja ukochana sztaluga usytuowana została na środku pracowni.
I co? …Powstały dwa obrazy a potem już zrobiło się zimno, dużo ciemniej i ponuro, więc wzięłam na plecy sztalugę (łatwo nie było!) i wróciłam do środkowego pokoju.
 Na skutek mojego powrotu wszystkie używane farby leżą znowu w nieładzie na stole, podłoga jest zachlapana, ale efekty pracy już widać.
 Tuż przed zapakowaniem koguta do samochodu wykryłam niedoróbkę na grzebieniu.
Na tym roboczym ujęciu widać dokładnie jak wygląda rzeźboobraz.
Zdjęcie na wprost maskuje wypukłości
i zobaczenie obrazu "na żywo", robi
duże wrażenie. To, że na zdjęciu nie widać że jest to technika 3D to moja duma i chluba, bo malarstwo stapia się z rzeźbą w sposób zupełnie płynny a  jednak przyznacie że nie jest kiczem.


Za oknem widzę A. w nowej roli. Dzisiaj już zaczęłam podnosić głos i powiedziałam że A. chyba pisze pracę doktorską na temat szalunku….
Zaczęło się od przybycia Kory i podarunku przyjaciół, którzy zafundowali jej ogrodzenie.  Teraz trzeba je zbudować.
 Po wielu próżnych wizytach po domach „specjalistów” budowlanych, którzy mogliby wykonać to dzieło, okazało się, ze trzeba zakasać rękawy i robić samemu. Od czasu do czasu któryś przychodzi do pomocy. Pierwszych trzeba było pogonić bo narobili więcej szkód niż pożytku. To wszystko już jest tematem na książkę.
 Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy martwić, ale A. w pracy jest perfekcjonistą.
 Nie wiem czy ktoś kto nie miał do czynienia z takim typem wie o czym mówię. Ja wiem jedno: nie liczy się czas, koszty, pogoda i potrzeby bo dzieło MUSI być perfekcyjne.
Przestawianie mebli spowodowało, że musiałam zabrać się do robienia porządku w pomieszczeniach, którymi zawiaduje A.
Gdybyście je zobaczyli" przed", nie mielibyście pretensji, że na tak długo zamilkłam!!! To jest druga strona medalu i tak jak praca jest perfekcyjna, tak bałagan wokół nie do przebicia.
Na razie postawiony jest JUŻ szalunek na murek i słupki przygotowane do zamocowania. Do systemu stawiania słupków musiałam się włączyć bo lada moment miała być budowana specjalna maszyna do pionowania itd…
Za pomocą pociętej dętki, dwóch deseczek i drugich dwóch dłuższych, wykazałam że obejdzie się bez nowych wynalazków.
Kora jest zadowolona,  ma całymi dniami towarzystwo i sprawdza na bieżąco co tam się dzieje.
Ja jednak wolę zająć się malowaniem, bo perfekcja szalunkowa wyprowadza mnie kompletnie z równowagi.
Przyznam ze wstydem, że w czasie, gdy maluję potrafię spalić dwa garnki jednego dnia ale spójrzcie na efekty!

Rower i Pokerzyści, te obrazy poszły na aukcję do Domu Aukcyjnego Ostoja, gdzie 11 października będą licytowane. Dzisiaj otrzymałam pocztą 100 stronnicowy katalog aukcyjny, wydany na kredowym papierze, gdzie 203 i 204 pozycja to moje obrazy. Aukcja dzieli się na sztukę antyczną i współczesną. Wszystko można obejrzeć na linku
 http://www.ostoya.pl/index.php?option=com_djcatalog2&view=itemstable&cid=0&Itemid=2&pid=11%3A129aukcja&limitstart=210&order=i.ordering&dir=asc
Obraz "Staś" w galerii, czeka jeszcze na kupca, ale dałam go niedawno. Teraz do galerii wstawiam tego brązowego koguta.

Dwa dni temu miałam pierwsze zajęcia z dziećmi w Radzanowie. Wycisnęłam z nich wszystko co najlepsze i wyszły z pięknymi i kolorowymi własnymi obrazkami.
Zaskakuje mnie zawsze jaką ja mam frajdę z tej ciężkiej pracy. Praca jest ciężka, nie dlatego, że nie umiem jej, ale dlatego, że cały czas krążę wśród dzieci intuicyjnie wyciągając od nich to, co one mają do powiedzenia w plastyce. Wymuszam na nich, ale tak, aby widziały sens swojej pracy.
Gdy wychodzą szczęśliwi i dumnie pokazują rodzicom to co wykonały, to wiem, że czas nie był stracony.
- „Proszę pani, ja to bym wszystkie lekcje oddała za taką plastykę” w czasie zajęć powiedziała jedna z młodszych dziewczynek.
To kilka prac dzieci na temat jesieni. Dzieci mają od 6 do 14 lat.

Młodsze korzystały z suszek, które stawały się elementem obrazu.



Starsze przy okazji uczyły się przestrzeni i perspektywy
 


 

Zawsze mi żal, ze nie mogę pokazać wszystkich prac.

16 komentarzy:

  1. No już się martwiłam co z Tobą, a Ty jak zwykle w kołowrotku pracy...Piorun w ruter -no nie, katastrofa...Zadziwiają mnie te koguty...A co z Bondem?Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Rena, przygotowania w zakresie rzeźby aby ją scalić z obrazem są okropnie żmudne zaczęłam więc od najprostszego. Po drodze jeszcze były dwa obrazy plenerowe Mławy. Teraz zacznę albo Bonda albo Skrzypka. Zachciało mi się jeszcze parę kogutów które już widzę w głowie. Za dużo planów, nie wiem co wyjdzie "w praniu"! Buźki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że JESTEŚ!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Stokrotko Kochana, wiem, że się martwiłaś - przepraszam! Może jak będę niedługo w Warszawie to uda nam się spotkać na malutkiej kawie???Tak bym chciała!
    Buziaczki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bym chciała!!!! Więc jak będziesz się wybierać, to wcześniej zadzwoń!!!!

      Usuń
  5. Dzięki naszej Pani!
    I znów jesteś z nami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej, milej jest wśród blogów
      niż wśród gratów moich złogów

      Usuń
  6. A ja po raz pierwszy tutaj. I podziwiam za kunst i pracowitość. Jak można "uszczknąć" tej energii? Mnie się bowiem też kocą pomysły, jednak witalności brakuje.....
    Pozdrawiam serdecznie,
    Dagmara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dagmaro, witam Cię serdecznie, zostań tu na dłużej, może chwycisz wiatr w swoje żagle! Lubię namawiać innych bo czas za szybko ucieka, aby się ociągać. To cudownie oglądać swoje dzieło po wielkich z nim zmaganiach.
      Uwierz mi koguta zaczęłam malować w pocie i łzach. Mój partner mówił: - " co ty tu łowickie wycinanki malujesz, czy koguta? To kicz nad kicze jest!"
      I tak mnie tym zdenerwował, że rozmalowałam obraz jak trzeba.
      Pozdrawiam Cię,( zostaw swój adres blogowy, proszę.)

      Usuń
    2. witrazezcukru.blogspot.nl

      Zostawiam mój ślad :)

      Usuń
    3. Dagmaro,
      jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego talentu!

      Usuń
  7. ale pieknie tworzysz te koguty, dobrze, że jesteś! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. tesknilam za toba...buziaki ciotko -klotko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całuję cię i wszystkich mieszkańców twojej hacjendy!

      Usuń