Obserwatorzy

sobota, 21 kwietnia 2012

W ZIELONYM GAIKU


- Czy ty kompletnie nie umiesz myśleć?
- Przecież pokazywałem ci jak masz podkopywać drzewko, żeby ziemia się nie obsypała z korzeni!
- No, czy ty nie masz wcale mózgu? Coś ci go wyrwało? – donośnym głosem, coraz bardziej ryczał A. 
 Stojąc w kuchni, przy otwartym oknie nie mogłam udawać, że nie słyszę. 
Na moment,  wirowanie pralki zagłuszyło odgłosy z ogrodu i  nie słyszałam dalszego ciągu pokrzykiwania i choć pranie się skończyło to audycja pod oknem trwała nadal.
 Siedem  lat temu posadziliśmy ponad 600 choinek, ile  będzie trwało to rozsadzanie, gdy jedne splotły się z drugimi, a ich korzenie wrosły w naszą ubogą glebę? 
Od lat czekałam na przesadzenie ich na właściwe miejsce. Od dawna nic nie zrobiliśmy na naszym ogromnym terenie. Gdy zobaczyłam pierwsze przesadzone choinki moje zaskoczenie nie miało granic, bo nie informowanie mnie o różnych zmianach  w naszym gospodarstwie jest  normą, oprócz innych niekonwencjonalnych zwyczajów panujących  w naszym domu.
Gdy oczekiwana zwierzyna po długim okresie cierpliwego czajenia się na nią  i przygotowań, podchodzi  od nieprzewidzianej strony, to myśliwy myśli tylko o tym, aby nie spłoszyć swojego celu.
Moje myślenie było podobne: niech jak najwięcej przesadzi, zanim się spłoszy.
 Nie zdarza się już od dawna, abyśmy pozwolili sobie jednocześnie na takie samo zdanie i opinię na jakikolwiek temat. W ten sposób dajemy sobie wzajemnie sygnał, że wciąż tkwimy w tym dziwnym miejscu i wyładowujemy swoją  energię w kolejnej eksplozji.
 Normalnie po mniej więcej  trzech , czterech minutach nasze rozmowy kończą się wybuchem. Teraz energia musi być zużyta na iglaki, ewentualnie na karcenie pomocnika, ja muszę się wycofać. Wystarczyć mi muszą telefoniczne dyskusje.
Telefoniczne trudniej jest postawić na swoim, bo każdy może po  prostu odłożyć słuchawkę i w taki najprostszy sposób  postawić kropkę, chociaż tyle jeszcze  ma się argumentów do wygłoszenia
Obrałam chyba niezłą taktykę, bo prawie wcale nie ma mnie w domu, siedzę sobie w odległości 100 km od domu i gaworzę z wnusiem mniej więcej tak:
 - Klep, kokanka duuu, ja, tak. - na co ja odpowiadam:
- Oczywiście, Stasiu, kupisz w sklepie dużą kosiarkę.
Po wymianie takich intelektualnych myśli, potrzebuję pod wieczór prawdziwej wymiany ostrych argumentów i wtedy dzwonię do domu.
- Czy wysłałeś już pismo do….? Uderzam na pewniaka.
- Niiiee. Przecież sama napisałaś, ze dostarczę w terminie pięciu dni, więc mam czas. Mogę zawsze wysłać kurierem.
No, w tym miejscu już muszę wybuchnąć!
- Możesz nawet na pięć minut przed końcem terminu wsiąść w samochód i zawieźć. Tylko po co? Nie możesz  po prostu zrobić ważnej rzeczy o czasie?! mój głos wzbijał się coraz wyżej.
- No, cały czas pracowałem, nie miałem jak tego wysłać.  Słabym głosem tłumaczył się A.
- Zrobisz jak chcesz. W końcu to są Twoje sprawy, możesz nawet pięć dni po terminie pojechać z tymi papierami. Skwitowałam, sprytnie dając do zrozumienia, że moje na wierzchu.
   Tradycji stało się zadość. Mogłam już położyć się spać. Kolejny rządek choinek posadzony, dyskusja telefoniczna wyjaśniona. Teraz należy pomyśleć o dalszej taktyce.
 Nie wiem tylko jak długo  pomocnik A. wytrzyma to strofowanie  w  systemie „podaj dalej”?

21 komentarzy:

  1. Joasiu, nie wiem co napisać. Dobrze, że masz gdzie umknąć, że masz swoje pasje, że masz z kim porozmawiać. Zasmuciłam się. To musi być bardzo przykre,jak się nie można normalnie porozumieć z kimś, kto powinien być wsparciem i przyjacielem, kto dzieli z Tobą ten sam kawałek podłogi.
    Przytulam Cię mocno,kochana.
    Ps.Wróć na Onet,bo już poprawnie działa.
    Azaia

    OdpowiedzUsuń
  2. Tami droga, wcześniej, zanim nie znaleźliśmy " wspólnego" języka bywało gorzej. Teraz znamy się jak łyse konie i gdy któreś na najwyższych nutach nagle zacznie obracać wszystko w żart to oboje się śmiejemy. Najważniejsze jest, że oboje mamy poczucie humoru i to nas wciąż ratuje. No, i parę innych rzeczy.
    Może co jakiś czas będę publikować coś na Onecie, bo nie wszyscy mogą dostać się tutaj do komentarzy. Przeczekam jeszcze chwilę, aby troll komentarzowy też się zniechęcił.

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz, jak dopowiedziałaś parę szczegółów dość istotnych, inaczej to widzę. Każdy związek ma swoje sygnały porozumiewania się, które dla osób postronnych są mylące. Pozdrawiam Jaosiu.
    Ps. Miało być gorąco, a za chwilę będzie burza. Też może być "gorąco".
    Azalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aalio, często długo szuka się kompromisów, złotych środków, a życie nie czeka na rozwiązania, tylko leci i pędzi. W młodości myślałam, że będzie słodko i czule a jest różnie, wcale nie według mojego scenariusza. I też ciekawie.Pozdrówka!

      Usuń
  4. No i proszę, jaka niespodzianka! Zupełenie nowy lokal dla bloga. Czy to juz na zawsze?
    Brak możłiwości spokojnego pogadania z kimś bliskim musi być przykry. No cóż, optymistycznie powiem, że może to jakoś się z czasem uklepie, chociaż z dowiadzcenia wiem, że niekoniecznie...

    Pandorra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pandorrko, bardzo mi się tutaj podoba, bo jest więcej możliwości. najwazniejsze, że bedę mogła zrobić galerię zdjęc swoich rysunków i obrazów w odpowiedniej jakości nie w takim onetowskim standardzie...
      Nie mogę się doczekać wydanych twoich patyków!!!

      Usuń
  5. Jolu przez lata człowiek może się przyzwyczaić i obrać swoją taktykę lub dyplomatycznie podejść do sprawy. A kompromisy pewne też są wskazane, bo tak to małżeństwo już dawno by nie istniało. Jak to w życiu, są kłótnie i jest radość, przecież życie to nie bajka ...
    Ładnie tu u Ciebie, tak spokojnie i zielono. Bardzo lubię ten kolor, mam nawet piżamę w tym kolorze :)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JaGuś, nigdy nie nosiłam takiej spokojnej zieleni, bo nie jest mi w niej dobrze, ale tutaj wygląda wg mnie kojąco i spokojnie. jest własnie takim odpoczynkiem po nerwowym dniu. Dość nieregularnie jest z wolniejszym czasem i dochodzi duzo pracy w ogródku(moim warzywnym). Myślę, ze lepiej mniej pisać, ale lepsze jakościowo strony,bo bardzo zależy mi na jakości zdjęc, które chcę umieścić.

      Usuń
  6. Joasiu, blogoslawieni sa ludzie z poczuciem humoru. Bez niego zwiazki miedzyludzkie trwaja strasznie krotko.
    Grzegorz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzechu, jak Ty to mówisz, to musi być prawda! Już dawno doszłam do wniosku, że brak poczucia humoru to trwałe i poważne inwalidztwo.
      Wiosna nieśmiało zaczyna do nas zaglądać, więc wysyłam za ocean bukiecik zawilców, jak te zalesińskie, razem z całą paką pozdrowień!

      Usuń
  7. Na razie próba
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stokrotko droga, nie mogłaś napisać komentarza, bo nie zauważyłam w ustawieniach, ze zaistniała pomyłka. Teraz wszystko popoprawiałam i jest chyba ok, bo zobaczyłam wypatrywany podpis.
      Już jestem w domu.

      Usuń
  8. Joasiu, układy na zasadzie ze sobą zle a bez siebie niedobrze jakoś dziwnie długo się trzymają. Jesteście oboje twórcami, a każdy twórca to stworzenie wielce emocjonalne, więc co jakiś czas musi dochodzić do niekontrolowanych wybuchów.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Anabell, to właśnie samo sedno sprawy. Z dwóch stron niekontrolowane wybuchy! Jednym słowem istna kanonada - z boku chyba tak właśnie wygląda. Już z domu wysyłam i Wam trochę ciepłoty!

    OdpowiedzUsuń
  10. To jestem po raz drugi. I po raz drugi piszę, że tekst jest sliczności. Bo to jest SAMO ŻYCIE. Bo nie-artyści też tak się często zachowują. Serdeczności...

    OdpowiedzUsuń
  11. Stokrotko, te wybuchy są charakterystyczne dla ludzi z większym temperamentem. Często artyści mają wszystko w nadmiarze i wyładowują to w swoich pracach, ale i innych, wspaniałych ludzi gubi właśnie nadmiar temperamentu. taką sobie wymyśliłam teorię na poczekaniu. Buziaczki!

    OdpowiedzUsuń
  12. Joasiu, tak to jest jak trafia na siebie dwie silne osobowosci. Najwazniejsze, ze nie opuszcza was poczucie humoru.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Skad ja to znam! Najwazniejsze jest poczucie humoru, zwlaszcza gdy roznimy sie jak ogien i woda. Grunt to znac sie - jak powiedzialas- jak lyse konie i miec wyczucie, kiedy nalezy ugryzc sie jezyk! Gwaltowne burze oczyszczaja atmosfere, po nich jest jakby wiecej tlenu i niebo jasniejsze. Pieknie sie roznic- to jest sztuka. ja w kazdym razie nie mam szans na nude w swoim zwiazku, nawet jesli nie zawsze jest laurkowo. Nie cierpie laurek!W tym roku stuknelo nam 20 lat wspolnej drogi i ciagle jest kolorowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Laviolette, trafiłaś w sedno sprawy, w takim związku nigdy nie jest nudno. Powiedziałabym nawet, że spokój, cisza i przewidywalność natychmiast by zakończyły nasze wspólne istnienie:)

      Usuń
  14. Aha, i zostan na Blogerze, naprawde duzo lepiej dziala niz onet i jest bardziej czytelny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Laviolette, od dawna zazdrościłam blogerowcom pięknego i czytelnego widoku. Tutaj jeszcze nie znam wszystkich opcji, które chcę użyć,ale zaglądam, kombinuję i bawię się różnymi możliwościami. Bardzo mi się tu podoba, nie ma porównania z Onetem. :)

      Usuń