Nareszcie sama w pokoju. Poczuła się jakoś bezpieczniej schowana razem ze swoimi myślami, tutaj w miłym wnętrzu, od lat nie zmienionym. Czy to możliwe, że aż tak inna jest jej przyjaciółka? Czy też ona wcześniej nie widziała jej wad? Pytała samą siebie.
Powoli układała plan, który od przyjazdu do Krośniewiczan zmieniał się co chwilę.
- Spróbuje po kolacji poprosić o chwilę rozmowy panią Krzywicką - powiedziała na głos.
Właściwie nawet nie zapytała o pana Krzywickiego. Gdzież on się podziewa? Nata nic nie wie, bo matka albo jej nie ufa, albo nie chce jej martwić. Pytań do Naty nie będzie! - postanowiła.
Opłukała twarz i udała się do stołowego. W pokoju stała pani Krzywicka. Patrzyła w okno i wyglądała jakby płakała bezgłośnie. Anna nie wiedziała, czy ujawnić się, czy dyskretnie wycofać. Po chwili namysłu wybrała to drugie. Wiedziała, że tej kobiecie brakuje chwil w których może sobie pozwolić na taką słabośc.
Po cichu skierowała swoje kroki na werandę, gdzie jak za dawnych lat stały dwa bujane, wiklinowe fotele i stolik do kompletu. Usiadła tam i zaczęła się delikatnie kołysać. Po chwili pod powiekami ukazał jej się obraz jakby z cudzego życiorysu.
Psy, piękne wyżły trzy sztuki, uwielbiane przez pana Krzywickiego, mądre, wykorzystywane na polowaniach i aportujące wszystkie ustrzelone kaczki. Jeden z nich Portos, tak bardzo wtedy wyrywał się do zabudowań, ze Anna chcąc zaspokoić ciekawość, wbrew zakazom pobiegła z nim do tej starej części. Nie mogła utrzymać psa, bo im bliżej celu, tym mocniej ciągnął, aż pod samym progiem wywróciła się jak długa! Gdy pies na chwilę przestał skamleć a ona rozcierała siniak, usłyszała go. Jakby najboleśniejszy jęk świata, taki z samego środka, przeżarty cierpieniem i wtedy, jak zahipnotyzowana weszła do środka. Od tamtego dnia wiedziała że jej miejsce jest przy cierpiących, tylko myślała, że cierpiącym będzie ten jeden, jedyny i tylko on pozostanie i pozwoli jej się sobą opiekować do końca jej życia, nie jego życia. Skąd wtedy miała wiedzieć, że ten najpiękniejszy na świecie mężczyzna tak szybko umrze w cierpieniach i nie dowie się jak go kochała. Nie wiedział, że ona nie będzie chciała nikogo innego.
Musiała się zdrzemnąć, bo nagle obudziło ją szarpnięcie a głos Naty przywrócił do świadomości.
- Anno, już kolacja! Wszędzie cię szukałam, a ty tutaj rozmyślasz o niebieskich migdałach! Chodź zobacz jakie kwiaty przyniosłam z ogrodu!
- Już idę, już idę. Tak sobie siedzę i wspominam. - cicho dodała.
Pani Krzywicka przy kolacji wyglądała jakoś dziwnie zmęczona i Anna unikała patrzenia na nią, żeby nie odkryła, że Anna wie o jej chwili słabości.
Nie miała sumienia tego dnia wypytywać o drażliwe sprawy.- Zrobię to jutro, przygotuję się lepiej - pomyślała.
Nie mogła zasnąc i kręciła się na łóżku, bo wszystko co wiedziała i czego jeszcze nie wiedziała zlewało się w ni to sen, ni to jawę i ogarniało ją przerażenie czego się jeszcze dowie.
Gdy rano Nata rozczochrana i nieumyta brutalnie ją obudziła, myślała, że koszmarne zwidy jeszcze się nie skończyły.
- Anno, Anno wstawaj, wstawaj! Mama! Mama! Wydzierała się Nata i Anna natychmiast otrzeźwiała.
- Co mama? Nata!- szarpnęła Natę silnie i krótko, tak jak działa się z histerykami.
- Co mama? Co mamaaa.- Nata rozpłakała się jak mała dziewczynka.
- Mama nie oddycha. Poszłam raniutko przywitać się z nią i przytulić, jak za dawnych lat, ale ona spała i była taka zimna, że zaczęłam ją budzić, żeby się ubrała i rozgrzała, ale….uuuu….ale…ona taka zimna ..uuu nie chciała..uuu…
Anna skamieniała. Nie to nie może być prawdą! Inaczej miało być! Kto jej odpowie?
Powoli wstała, przytuliła Natę i powiedziała:- No, już cicho, cicho .Będziesz musiała szybko dorosnąć.
Po przeczytaniu tego, jakoś smutno mi się zrobiło:( Ale przecież to tylko opowiadanie, jednak i w życiu też tak bywa ...
OdpowiedzUsuńSerdeczności zostawiam.
Troszkę smutku a potem troszkę radości, postaram się.
UsuńSerdeczności dla Ciebie!
Tak jak w życiu moja droga, przecież są też chwile i te dobre i te złe, które są bagażem naszego życia.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Przyznam, że prawdziwe historie często są jeszcze bardziej zagmatwane. Pozdrawiam Cię kochana.
UsuńO, niedobrze, niedobrze. Przecież zawsze musi być ktoś, kto wszystko razem trzyma w całości.Ale Anny to silne kobiety.Nosicielki tego imienia są z natury trzezwe i zdecydowane.
OdpowiedzUsuńMłego,;)
Anna jest silna a przeszkody ją wzmacniają, ale cierpi jak każda wrażliwa istota. Pozdrawiam!
UsuńBardzo pięknie piszesz Joasiu, tak plastycznie. Widzę wyrażnie
OdpowiedzUsuńte obrazy przez Ciebie "napisane".
Serdeczności.
Stokrotko, cieszę się, że według Ciebie piszę obrazowo, tak właśnie bym chciała!
UsuńWiem że u Ciebie nowe teksty. Wszystko nadrobię!!!
Pozdrawiam!
Przepraszam, że nie zabieram głosu,
OdpowiedzUsuńale czytam sumienie każdy odcinek.
Oj bardzo się pogmatwało.
LW
Jantoni, nie musisz wcale komentować! Przyznam jednak, że miło mi, bo czytasz. Pozdrawiam
Usuń