Doktor Pławski wezwany do zmarłej, uściskał w milczeniu Natę i po wypisaniu dokumentu, szybko udał się do powozu. Anna w ostatniej chwili zdążyła chwycić go za rękaw, gdy już jedną nogą stał na stopniu powozu.
- Kochany panie doktorze, czy mógłby pan ze mną porozmawiać?
- Teraz?- zdziwił się doktor.
- Nie - z żalem w głosie odpowiedziała Anna - proszę tylko w najblizszym czasie. Może zaraz po pogrzebie pani Krzywickiej?
- No, dobrze. Termin spotkania ustalimy zaraz po pogrzebie, gdzie pewnie się spotkamy. Słyszałem, że panienka dzielnie się spisuje, jako pomoc szpitalna. Spotkałem niedawno doktora Rybackiego. Zaczepił mnie, bo wiedział od panienki, że to ja wysłałem ją z rannym, przyuczywszy posługi. Nie mógł się panienki nachwalić. No, ale ja już muszę jechać, bo inni czekają. Moje uszanowanie, panienko! - To mówiąc ukłonił się Annie dystyngowanie i szybko wsiadł do powozu.
Doktor postarzał się bardzo przez te kilka lat, ale wciąż był szarmancki i widać było, ze umysł działa mu bez zarzutu. Anna jednak odniosła wrazenie, że rozmawia z nią bardziej oschle niż by to wynikało z sytuacji.
Gdy wracała przez hall, dotarły do jej uszu fragmenty rozmowy Naty z mężem
- Gdzie podziewa się papcio? Przecież nie wiem tak właściwie czy jest w Paryzu, czy w Wiedniu, czy nad jeziorem Como. A jak odszukać Aleksa? Może są jakieś listy? Muszę sprawdzić, ale teraz głowa mnie boli.
- Oczywiście Duszko, że nie wiesz. Szanowna mamusia nie chciała wciągac cię we wszystkie sprawy domowe. Zapewniam cię, ze się zdziwisz, jak dowiesz się róznych, waznych informacji. Tylko kto ci to powie? - zakończył ironicznie Karol, który niespodziewanie ruszył z salonu i
szybkim krokiem minął Annę.
Nata popędziła za Karolem czujac, ze grunt pod nogami solidnie jej się usuwa.
Gdy Anna pojawiła się na jej drodze, Nata natychmiast, jak kazdy pasozyt, wyczuła jej siłę i już nie pozwoliła, aby się rozstały. Swoim zwyczajem weszła w ton skrzywdzonej ofiary i lamentujac nad swoim losem mówiła.
- Anno! Musisz mi pomóc odszukać pewien dokument!
- To coś waznego?- bezsilnym tonem zapytała.
- Szalenie. Bez tego nie mogę wyjechać do Ameryki! Po ten papier własnie przyjechałam, ale nie zdążyłam porozmawiać o tym z mamusią i nie wiem gdzie on jest. Zostaniesz, naturalnie do pogrzebu, to będziemy miały czas na szukanie, bo na Karola nie mogę liczyć.-to mówiąc odwróciła się na pięcie i spokojnie poszła do siebie.
- Czyżbym tutaj nie mogła w żaden sposób nic zaplanowac, bo wszystko układa się po swojemu? Dlaczego? Dlaczego wszystko jest nie tak? - z rozżaleniem myslała Anna.
Nata przerzuciła problem na Annę i poczuła się lepiej. Zaglądała do szaf, aby znaleźc coś stosownego na żałobę, ale wszystko było juz nie modne, albo w innych rozmiarach, więc postanowiła pojechać z Karolem do miasta na zakupy.
Anna została w majatku. Smutna i zamyślona ruszyła na samotny spacer, aby jeszcze raz pomysleć i uporządkować w głowie zaskakujące wydarzenia. Odruchowo skierowała sie w stronę miejsca, które dostarczyło jej najwięcej emocji. W środku, po tragedii Aleksa nie było śladu, ale przekroczywszy próg poczuła się jak wtedy, gdy pierwszy raz zobaczyła rannego.
Z płaczem usiadła w tym miejscu, gdzie leżał jeszcze siennik po rannym. Nie było tylko stosów kocy i derek potrzebnych na zimne noce.
Płakała rzewnie coraz bardziej i coraz bardziej czuła się tak strasznie opuszczona przez wszystkich bliskich jej sercu. Przytuliła się do siennika jakby był to jej ukochany, któremu żali się na swój los. Wsunęła rękę pod siennik i w pierwszym momencie nie zorientowała się, że jej ręka natrafiła na jakiś woreczek. Po chwili zamknęła dłoń i wyciągnęła znalezisko, sakiewkę.
Joasiu, to ty jeszcze nie spisz? dzieki za dalszy ciag ciekawej historii :)
OdpowiedzUsuńJuż się kładę, ale jak napiszę to nie umiem się powstrzymać, aby nie opublikować. Ściskam!
UsuńPisz szybciutko, bo umrę z ciekawości co tam było.
OdpowiedzUsuńBuziaczki,:)
Anabell, w środę d.c.
UsuńWłaśnie zaglądałam do Zuzki, tam dopiero jest historia!
Pozdrówka!
Joasiu widzę, że akacja coraz bardziej się rozwija i trzyma czytelników w napięciu-:)Cieka-wam co będzie dalej ...
OdpowiedzUsuńSerdeczności zostawiam i życzę miłego dnia.
Postaram się szybko zaspokoić Twoją ciekawość. Pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam Joasiu, tylko tempo życia takie, że nie nadążam ze wszystkim tzn. z komentowaniem. Serdeczności :-)
OdpowiedzUsuńStokrotko, ja też - jak widać! Pozdrawiam Cię.
UsuńZgłaszam reklamację...czwartek dzisiaj !! ten C.D. to ma być w środę, że tak powiem "popielcową"...??
OdpowiedzUsuńGordyjko, okazuje się, że moja skleroza osiągnęła zenit. Napisałam, wkleiłam ale nie udostępniłam. I spokojnie wyjechałam na chwilę do Warszawy. Spróbuję się lekuchno zrehabilitować, bo dopisałam jeszcze kawałek dolepiłam, aby było co czytać. Miłego!!!
Usuń