Obserwatorzy

niedziela, 9 września 2012

DWA OBLICZA?


Spotykałyśmy się raz do roku, czasem dwa.
 Gdy nadszedł mój czas rozkwitu twórczego, po przeprowadzce na wieś, natychmiast pochwaliłam się w starej grupie znajomych.
Podeszła do mnie jedna z koleżanek i zapytała, czy nie namaluję jej obrazu pt. Góralka. Bardzo się ucieszyłam, bo każde zamówienie, podbija zawsze naszą wartość.
Ochoczo zabrałam się do pracy, wcześniej jednak sprawdziłam jak malowane były Góralki przez mistrzów, zwłaszcza przełomu XIX i XX wieku. Efektem mych zmagań był ten obrazek.


Gdy wysłałam MMS (ze względu na odległośc i dlatego, że nie ma komputera), to nie dość, że przez dwa tygodnie nie odpowiadała, bo podobno nie umiała go otworzyć, a potem powiedziała, że dziewczyna musi być młoda, zalotna i powinno jej być więcej widać. Przemalowałam.


Zadzwoniłam, że gotowe a ona pyta o wymiar. Podaję: 
-:40x50cm. 
- Och, to za wysokie o 2 cm. Musisz zrobić jeszcze raz, bo mam już ramę i twój obraz będzie za duży.(obrazu nie widziała).

Zamawiam NIETYPOWY blejtram , obijam płótnem, gruntuję, maluję.


pierwszy etap                                                                               



Dzwonię.
- Halo, jadę za dwa dni i mogę ci przywieźć namalowany obraz. Masz czas?
- Zaraz, zaraz, jaki to będzie dzień?
- Piątek.
- No, to muszę iść na targ. (chwila ciszy) Ale potem możemy się zobaczyć.
- Ja mam kawał drogi, więc nie będę o świcie, załatwię swoje sprawy i potem zadzwonię, to się umówimy.
- Dobrze.
- No to cześć.
- Cześć.
 (znajoma mieszka w okolicach Wielkiej Warszawy od południowej strony)
Rozmowa po dwóch dniach:.
 - Cześć, zgodnie z umową dzwonię bo jestem w Warszawie. 
( słyszę nieprzytomny głos, pomimo godziny 13-tej) 
 - halo, a jak jest?  Bardzo ciepło?
- nie, zupełnie przyjemnie.
- no, bo ja nie mam klimatyzacji!!!
- wiesz, ja TEŻ nie mam.
- ach, bo po powrocie z targu, byłam tak  zmęczona, że położyłam się spać. 
- Gdzie mam podjechać, żebyśmy się spotkały?
- A gdzie ty jesteś?
- Na Ochocie (to jedna z południowych dzielnic Warszawy)
- Nic mi to nie mówi.
- No, to mogę być zaraz w okolicach Żwirki i Wigury( arteria prowadząca na lotnisko)
- Też mi to nic nie mówi. ( od urodzenia mieszka kilka kilometrów od tego miejsca)
- no to proponuj gdzie się spotkamy.
- a gdzie jedziesz?
- co ci po tej informacji, skoro nie znasz Warszawy?
- dobrze, spotkajmy się na Dworcu Metra Wilanowska.
- ok. za godzinę.
Po godzinie w wyznaczonym miejscu spaceruję oglądając wystawy. Dzwoni komórka.
- Gdzie jesteś?
- w miejscu, gdzie nas umówiłaś. Przy wejściu do Metra.
- a ja jestem przy starym budynku od ulicy, właśnie przyjechałam..
- no to, ja za dwie minuty do ciebie dojdę.( Idę do niej, rozglądam się, ale koleżanki nie widzę, bo musi siedzieć w samochodzie) Bierze mnie cholera, bo nie znam jej samochodu. Nerwowo idę wzdłuż budynku i widzę że w jednym z wypasionych samochodów siedzi ktoś do mnie d…) Wylazła dopiero, jak doszłam do drzwi!!!!!! Pokazuję obraz.
- Ładna, ale dlaczego się tak błyszczy?
- bo świerza i malowana specjalną, starą techniką ( to akurat prawda).
- nie. Wszystkie obrazy, które kupowałam od..( tu wymienia nazwisko jakiegoś kompletnie nieznanego mi malarza) to wszystkie były matowe.
- ten też będzie matowy, ale póżniej. Gdybyś się przeszła po muzeach, to bys zobaczyła niektóre tak właśnie błyszczące.
Nie, ja nie lubię błyszczących. Jakimi ty malujesz farbami?
- olejnymi.
- no to kup takie zwykłe farby na ul. Mazowieckiej!
-właśnie tam kupuję, ale nie musisz mnie uczyć, bo ja się wystarczająco długo uczyłam. Weź ten obraz i we wrześniu, kiedy jest spotkanie to ja wezmę ze sobą materiały i w dziesięć minut, zrobię z tego mat.
- No nie, bo ja może przełożę ten obraz w owalną ramę, więc namaluj mi inny, bo ten ze skrzywioną głową nie może być. Masz tu zaliczkę. 
 Wyciąga trochę więcej niż połowa sumy i wręczając mi mówi:
-Więcej nie mam.
W tym momencie już wiedziałam, że szukała pretekstów, bo jechała z nastawieniem, że nie weźmie.
Gdybym nie lubiła malować palnęłabym robotę, ale ja ambitnie biorę się do pracy.
Przekładam płótno starej góralki na mniejszy blejtram. Zamalowuję znowu na biało i zaczynam od początku.






Wczoraj zadzwoniłam.
- czy będziesz na spotkaniu, bo wiozę obraz?
- nie wiem, jak będzie zimno, to nie, bo bardzo nie lubię zimna. Moze jeszcze będzie padać?
- Nie możesz się ciepło ubrać? Zresztą sama wiesz co masz zrobić i w co się ubrać. Ja pytam, czy mam jechać, bo muszę zrobić w tą i z powrotem 280km, więc jesli nie będziesz, to nie przyjadę.
- to nie jest pilne.
- ale ja nie wiem, kiedy będę samochodem w Warszawie, bo oddaję go w poniedziałek na dłużej do warsztatu. Chyba, że po niego przyjedziesz ty.
- To będę.
- świetnie. To do jutra.
Przez drogę nakręcałam się co powiem, gdy znowu zacznie wybrzydzać. Miałam przygotowane zdanie, że nawet, gdyby kupiła całe Muzeum Narodowe, to i tak nie zna się na sztuce. Itd, itd Jednak nie przewidziałam, że w połowie drogi zadzwoni komórka:
- halo, gdzie jesteś?
- w połowie drogi.
- bo ja nie przyjdę na spotkanie.
-???????
- halo? Jesteś?
- mogłaś zadzwonić wcześniej, To po co ja jadę?
- przecież nie powiedziałam, że MY się nie spotkamy.
- acha, dobrze, to jak sobie to wyobrazasz?
- no, ja jeszcze muszę umyć głowę i się wyszykować, bo jadę do siebie na wieś, na działkę( czytaj do posiadłości), a ty za ile będziesz?
- ja mam jeszcze ponad godzinę. To możesz przyjechać tam na parking, wyjdę do ciebie.
- nie wiem, nie chciałabym się tam pokazywać.
- to zdzwonimy się.
- dobrze.
Dojechałam nie spiesząc się na miejsce, dzwoniąc po drodze do znajomych, pytając, co się dzieje z umysłem naszej wspólnej koleżanki? Wszyscy zgodnie stwierdzili, że nieprzepracowana ani jedna godzina w życiu, źle wpłynęła na jej głowę.
Na parkingu wysiadłam z samochodu.Drrrrrrrrrrr..
- halo?
-gdzie jesteś?
- na parkingu.
-a ja w środku. To czekaj na mnie już wychodzę.

Dziesięć minut później byłam już bez obrazu, z pieniędzmi w garści. 
No nie powiem, chciała mi nie dopłacić stówy, ale nie dałam się.
Weszłam do środka, a kolega mówi: 
- była tu przed chwilą nasza znajoma i pytała o ciebie, a ja jej odpowiedziałem, że jesteś, tylko  w krzakach malujesz dla niej obraz! Uwierzyła, bo zapytała dokładnie gdzie, więc zacząłem się śmiać.

Przypuszczam, że jej świadomość, że inni znajomi wiedzieli o transakcji, zmieniła radykalnie moją pozycję, bo wszystko odbyło się bez żadnych komentarzy.


28 komentarzy:

  1. Doskonaly "obrazek" z zycia ! To teraz wiem,dlaczego nasze transakcje nie doszly do skutku, hahaha !
    Przykro mi szalenie ! Joasiu,chcialabym Ci cos podarowac....napisz do mnie !
    Pozdrowienia gorace,florydzkie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alina, nic "nie darowywuj", bierz przykład ze mnie! ha,ha!
      Oczywiście, że napiszę, natychmiast. Dobrego dnia.

      Usuń
  2. Podziwam cierpliwość. Nie dałabym rady zareagować tak spokojnie, jak Ty.
    Pandorra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pandorrko, to faktycznie nie było takie proste, ale lubię malować i każdy pretekst jest dobry.Chociaż teraz już bym nie chciała jej ruszyć.Pozdrówka!

      Usuń
  3. jantoni341.bloog.pl10 września 2012 10:18

    Masz świętą cierpliwość. Powiem po prasku, z taką mendą szkoda czasu aby utrzymywać znajomość. Przecież ktoś nieznajomy dawno by jej kota pogonił. Ja bym na koniec wywalił co myślę o takiej znajomości i to nie jej samej, a wobec całego grona. Ona po prostu nie zasługuje na żadne "cackanie się". Napisałem to bardzo łagodnie.
    Pozdrawiam LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jantoni, miałam w głowie kilka zdań przygotowanych na tą okazję! Zaczynam nawet momentami żałować że ich nie użyłam!
      I nie było to cackanie się. Za pierwszym razem działała z zaskoczenia i moje reakcje osłabiło dobre wychowanie.
      Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
    2. Tak myslalam,Moja Droga, ze zaskoczenie Jej zachowaniem i wewnetrzna kultura nie pozwolila Ci odwrocic sie na piecie i odejsc...Ale i tak "zwyciezylas" !!!!
      Serdecznosci !

      Usuń
  4. To się czyta jak dowcip o blondynce. Powtórzę za Jan Tonim: "masz świętą cierpliwość". W połowie tekstu ja się już zdenerwowałam. Przy takich klientach można się nerwicy nabawić. Pozdrawiam, Joasiu.
    Ps. A co tę koleżankę tak na folklor wzięło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Azalio, ona nic nie robi całe życie, jej jedyną rozrywką jest targowanie się i wybrzydzanie na zakupach na targu. Jednak teraz kupiła sobie posiadłość, czyli działkę na wsi i tam np siedzi przy ekipie i układa deski na podłogę według słoi, itp....Gdy nie ma kasy, sprzedaje kolejną nieruchomość. Od czasu do czasu kupuje obrazy według jej pomysłów.
      Jednak nie zamieniłabym się z nią miejscami.

      Usuń
  5. W połowie Pani tekstu już nas dopadł nerwicowy ból brzucha. Niestety to pozostałość po latach poświęconych pracy zawodowej(z zawodu jesteśmy renowatorami dzieł sztuki z prawie 30 letnim stażem w zawodzie) a dokładnie po kontaktach z właśnie takimi klientami. Od pięciu lat nie pracujemy w wyuczonym zawodzie nie dawaliśmy sobie rady z takimi sytuacjami, i wreszcie wszelkie nerwice pojawiają się tylko przy czytaniu takich relacji. Współczujemy bo wiemy jak wiele kosztują takie sytuacje.
    Serdecznie pozdrawiamy :)
    Zosia i Janusz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Los alpaqueros, dziękuję za zrozumienie! Człowiek nawet nie wie do czego jest zdolny, dopóki nie spotka takiego "wyciskacza talentu"! ( oczywiście ironizuję, ale coś w tym jest).
      Pozdrawiam państwa serdecznie.

      Usuń
  6. Joasiu, jesteś niesamowicie cierpliwą osobą, ja bym jej już za pierwszym razem wcisnęła obraz i opieprzyła jak święty Michał diabła. Gdy się coś zamawia u jakiegokolwiek twórcy, należy wszystko sprecyzować dokładnie, a jeśli się tego nie zrobi, należy przyjąć te pracę bez szemrania i zapłacić za nią.Przypomniałaś mi tym postem śmieszną historię - moja koleżanka zamawiała u kogoś swój portret ze zdjęcia i do zdjęcia dodała opis- "proszę mi domalować trochę włosów, nieco wyszczuplić twarz, zlikwidować podbródek i nieco zniwelować bruzdy koło nosa". Po tygodniu dostała taką odpowiedz: "proponuję iść na operację plastyczną lub, w przypadku braku funduszy, poprawić sobie urodę obróbką komputerową zdjęcia wg własnego uznania, a potem dopiero przysłać do mnie zdjęcie."
    I tym sposobem koleżanka nie doczekała się własnego portretu - nie dysponowała odpowiednimi funduszami na operację plastyczną, komputera też nie posiadała.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anabell kochana, ja wiele lat temu robiłam dokładnie taki portret!!!!! i go namalowałam, do dzisiaj jest moją dumą, ale jak to zrobiłam nie wiem, intuicyjnie.

      Usuń
  7. Nie jestem artystką, ale miałam swego czasu kontakt z różnej maści klientelą ( handlowałam jakiś czas biżuterią, najchętniej artystyczną) Tak, że znam to Joasiu, może nie aż tak - jak w twoim przypadku. Wiem tylko, że są maruderzy, która ostatnią kroplępotu z ciebie wycisna i tak nic nie kupią. od takich pseudo - kupowaczy zachowaj nasz Panie!
    zbieram sie do ciebie napisać pare słówek na prive, ale jakoś ostatnio jestem bardzo niemrawa... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Laviolette, może dlatego to wytrzymałam, bo i ja miałam do czynienia z ludźmi zamawiającymi biżuterię i wiem dokładnie o czym mówisz. Trafia się jak na loterii różnych ludzi.
      To przyspieszony kurs pokory, ale i wielu innych umiejętności.
      Nie przejmuj się pisaniem, wszystko w swoim czasie, to ma być przyjemność a nie obowiązek.Uściski dla Ciebie i wszystkich wokół Ciebie!

      Usuń
    2. Wiesz, zawsze jak jade przez las jesienia lub aleja pelna drzew popadam podobnie jak ty we wrecz mistyczne uniesienie i dziekuje Bogu, ze moge uczestniczyc w tym wielkim kalejdoskopie barw, dobrze wiedziec, ze tez jestes ciasteczkowym pogromca... :)

      Usuń
  8. Och Joasiu.Cierpliwosci tylko Ci pozazdroscic.Ja na Twoim miejscu bym chyba wyszla z siebie i stanela obok.A goralka - wszystkie wersje a szczegolnie ta z piersia bardzo mi sie podobaja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rena, ja tą właśnie z piersią, zatytułowałam "Bogactwo", ale już jej nie ma bo na niej namalowałam tą, która właśnie poszła. Dopiero dzisiaj się sama sobie dziwię też. Uściski!

      Usuń
  9. Joasiu, podziwiam twoja cierpliwosc. Straszny babsztyl! Gorlaka przepiekna w kazdej odslonie.

    Nadrobilam zaleglosci i jestem pod wielkim wrazeniem rekonstrukcji bitwy, twojego zaangazowania i uczuc jakie wlozylas w to przedsiewziecie, wielki szacunek.
    Usciski:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Atanerku,Po takich przeżyciach jak Nalot i rozmowach z klientką ( oczywiście to nie porównanie) nabiera się głębi wewnętrznej. Mam nadzieję, że moja ma wymiar odpowiedni.
      Mnóstwo pozdrowień!

      Usuń
  10. Wspominałaś mi o tej Góralce ostatnio na rynku w Mławie. Jestem pełna podziwu do Ciebie za Twoje zachowanie ... i że wytrzymałaś.
    Serdeczności najpiękniejsze Joasiu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stokrotko, to chyba nie wytrzymałość a upór zrobienia tego co zamierzam. Mimo niechęci do osoby, zależało mi bardzo, aby każdy, ona szczególnie, podziwiał obraz. Teraz i ja jestem z niego zadowolona.
      ps.ale miałaś "zasówkową" przygodę!
      Uściski, mocne!

      Usuń
  11. Droga Joter, myślę, że ta sytuacja jeszcze bardziej utarła tej kobiecie nosa, że jednak Ty się nie poddałaś i jako profesjonalna, pełna pasji Artystka, dałaś radę. A ona Tobie rady nie dała, by Cię wyprowadzić z równowagi :) Gratuluję cierpliwości, a przede wszystkim talentu, bo we wszystkich odsłonach widać jego siłę! Pozdrawiam serdecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Vi,nawet nie wiesz jak miło mi, że Cię tu zobaczyłam.
      Jestem bardzo szczęśliwa z tego nakręconego stanu i potrzeby tworzenia. Gdy mózg i serce współtworzy, to ubywa lat i życie staje się piękne!Miłego!

      Usuń
  12. No nie! Nie mogłabyś bardziej przyjaźnić się z kim innym? Góralki ok. - takie prawdziwe góralki i w góralskich nutach. Baba straszna, rzuć ją!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aurelio, to nie przyjaźń a koleżeństwo, ale i tego za dużo! Stop! Już rzuciłam. I od razu lepiej się oddycha.

      Usuń
  13. A ja dzis o tobie myslalam Joasiu droga! trzymaj sie i aby do weekendu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Laviolette, i ja o Tobie często myślę! Pozdrawiam z całego serca!

      Usuń