Rzuciłam wszystko i ruszyłam do Warszawy , aby pomóc przy naszej małej Królewnie - Lence.
Dziecina jest słodka i radosna więc pobyt z nią to prawdziwa przyjemność. Synowa zadbała aby malutka miała swój rytm dnia i według niego wszystko było ułożone. Nie było niespodzianek, chyba, że ta ilość uśmiechów i temperament o wielkiej sile. Lenka już w wieku swoich 6 miesięcy jest osobą z charakterem. Ciekawe co będzie jak zacznie mówić????Czas spędzony z dziecinką minął błyskawicznie i popędziłam do domu.
Za kilka dni, w niedzielę wieczorem wyjeżdżałam do Wilna.
Sfinalizowały się rozmowy z Domem Polskim na temat tygodniowych zajęć z dziećmi polonijnymi.
Kupiłam wcześniej bilet i wydawało mi się, że wyjadę mając cały plan dokładnie opracowany.
W razie tłoku w autobusie Gdańsk - Mława - Warszawa miałam jechać samochodem i zostawić go tam na parkingu. Szczęśliwie nie musiałam wcale brać samochodu, bo tłoku nie było. Zapakowałam swój oooogromny bagaż i ruszyłam.
Tak, bagaż był ogromny, a właściwie duży i ciężki, bo jako niespodziankę wiozłam wileńskim dzieciom nasze książeczki, a papier waży.
Do tego wzięłam kolorowe papiery we wzorki do wycinanek i ozdób dla dzieci, a papier waży.
Na wszelki wypadek zabrałam żelazko a ono waży.
Suszarkę do włosów też wzięłam ( nie mam pojęcia po co), a ona waży kilka gramów.
I cztery pary butów, abym była całkiem spokojna, że mam na zmianę, też wzięłam, (bo buty ważą ..niewiele).
Reszta to kosmetyki, leki, biżuteria.
Gruba, ciekawa książka na wieczory hotelowe też została zapakowana na sam wierzch!
Rogalik pod głowę na drogę, coś ciepłego na plecy i przybory do mycia i kanapka z serem jedna, bo druga już się nie zmieściła.
To tak w skrócie.
Na warszawskim Dworcu Zachodnim wylądowałam dwie godziny przed czasem odjazdu autobusu do Wilna.
Pooowoli przetoczyłam się pod informację, bo na bilecie nie zobaczyłam numeru peronu a na dużym dworcowym rozkładzie też tego autobusu nie znalazłam. Bardzo uprzejma pani w informacji powiedziała tylko, że nie ma podpisanych umów z wieloma przewoźnikami i dlatego nie ma danych o ich kursach, jednak są tylko dwa ostatnie perony dla rejsów międzynarodowych.
Spokojnie i powoli potoczyłam się na jeden z dwóch peronów.
Jako dobry obserwator ( tak wtedy jeszcze o sobie myślałam) zauważyłam ze linia którą mam odjechać ma wyjątkowo charakterystyczne ubarwienie i nie sposób jej nie zauważyć. Wszystko wskazywało na planowo spokojną podróż.
Przed godziną 22, czyli odjazdem na Dworcu robi się ponuro, ciemno, a wcześniej zaczął mi dokuczać smród uryny z pozamykanych przejść pod peronami.
Jest środek sezonu i ruch wielu dodatkowych linii zwielokrotniony, jednak informacji przez głośnik nie ma albo jest wyrywkowa o natężeniu natrętnego komara, którego trochę słychać ale zlokalizować i zrozumieć się nie da.
Co jakiś czas ludzie z paniką w oczach biegają od autobusu do autobusu wypytując o kolejne rejsy.
Sączące się mdłe światło, jak za dawnych, niechlubnych czasów, nie pozwala odczytać tabliczek przejeżdżających autobusów.
Stoję spokojnie. Co jakiś czas oglądam się na drugi peron, widzę tam jeden autobus nieoznaczony i nie w "moim" kolorze a tuż za nim drugi taki jak powinien być mój. Z daleka tabliczka absolutnie nie czytelna, zostawiam więc walizę wepchnąwszy ją za ławkę i idę sprawdzić co tam jest napisane.
Tabliczka jest nietypowa, informuje kurs z Sofii poprzez wymienionych kilkanaście miejscowości zakończonych chyba Kaliningradem..a może Rygą?
Tak jest ciemno, że nie sposób odczytać wszystkiego, co jest tam napisane drobnym pismem. Ech, to chyba jeszcze nie mój.
Czas leci i doleciał do za 15 dziesiąta, więc zaczęłam nerwowo przestępować z nogi na nogę, bo mobilna to nie byłam.
Drrrr, drrrrrrrrr, dzwoni mi komórka: - Czy pani ma bilet do Wilna? zaskoczył mnie pytaniem aksamitny akcent pytającej.
-Tak, mam- wymamrotałam ,
- A gdzie pani jest?- dalej pyta głos kobiety
- Na dworcu..
-To proszę podejść do autobusu! - już zdecydowanym tonem zarządziła pani.
-Ale gdzie???
- Na ostatnim peronie, taki żółty autobus.
- Tak , pędzę....(przesadziłam z tym pędzeniem), ale zdążyłam dotrzeć przed odjazdem!!!!!
Uff, a gdybym zapomniała komórki, albo mi się wyładowała, albo , albo....???? A przecież stałam tam 5 metrów od tego właśnie autobusu. I to mnie najbardziej zdenerwowało!!!
Jak widzicie Dworzec który ma lada chwila być przebudowany zawsze dostarcza mi wielu przeżyć.
Nie wiem co to będzie jak on stanie się taki czysty i nowoczesny i bezprzygodowy,..chyba, że Babcia do tego czasu tak bardzo się zestarzeje, że znowu sama załatwi sobie nowe przygody.
Oj, ciężko!
OdpowiedzUsuńJanToni,
OdpowiedzUsuńGdy walizka jest za duża,
nawet nie wiesz czy jest burza.
Podziwiam, osobiscie umarlabym z nerwow albo co najmniej obgryzla sobie reke do lokcia. Tak strasznie nie cierpie braku informacji.
OdpowiedzUsuńStardust, coraz mniej jestem odporna na takie nieoczekiwane utrudnienia. Mam dość dużo trudnych wyzwań i te dodatkowe zupełnie wytrącają mnie z równowagi!
UsuńJoasiu jaka śliczna ta Twoja Lenka, to dopiero babcia nie mogła się nacieszyć skarbem. Co do wyjazdu, to faktycznie był z przygodą, już na samym początku. Jakbyś zapomniała telefonu, np., to i te 2 godziny wcześniejszego przyjazdu na dworzec, nic by nie dały...
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam serdecznie.
JaGuś, wiesz tak sobie myślałam, że człowiek mimo wszystko nie jest przyzwyczajony, że by go konduktor wzywał przez komórkę! Myslałam sobie, że ...wszystko to, co Ty i ja wymieniłam mogło by się stać z komórką i co wtedy? A jak było bez komórek??????????????
UsuńOj tam, oj tam...Podróż musi być z przygodami !! ;o)
OdpowiedzUsuńGordyjko, kiedyś to było normalne i pożądane, ale dzisiaj już nie mam na co liczyć w tej podróży, chyba na to, że nigdzie nie pojadę przez gapiostwo........;o)
UsuńTak sobie myślę, że to prawdziwy skarb, taka Babcia. Lenka jest szczęściarą ;)
OdpowiedzUsuńKochająca babcia, to cenna sprawa, ale coraz mniej mam czasu na okazywanie moich uczuć.
Usuńps. nie gniewaj się, że i do Ciebie teraz nie zaglądam! Buziole!
A ja zwyczajnie Ci zazdroszczę.Pozdrawiam.Ula
OdpowiedzUsuńUla, łapię się na tym, że sama sobie też zazdroszczę tego wyjazdu. Zaraz opiszę dalszy ciąg podróży. Uściski.
UsuńJoasiu, dopiero teraz zaczęłam czytać, bo wczoraj wieczorem wróciłam znad morza.
OdpowiedzUsuńWnusia cudna.
A Twoja podróż już zaczyna się nadzwyczaj interesująco.
Lece dalej...