https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1662956080617740&set=pcb.1662956590617689&type=3&theater
To piękne zdjęcie autorstwa Krysi Zwolskiej przypomniało mi pewną historię.
Tuż po dyplomie poczułam potrzebę namalowania obrazu i jego tematem stały się trzy klonowe, czerwone jak ogień liście. Liście mieniły się czerwienią, pomarańczem, i już nie wiem jakimi kolorami, fakt faktem, że w moich oczach były zbyt płomienne i uznałam że obraz
jest do kitu.
Odłożony na bok stał sobie w kącie w domu. Gdy przyszli znajomi, którzy po latach oczekiwań nareszcie otrzymali wymarzone mieszkanko i zachwycili
się klonowymi liśćmi, to ja natychmiast, bez zastanowienia wreczyłam go im jako prezent na nowe lokum.
Minęło wiele lat gdy zgłosili się
do mnie z prośbą o wycenę obrazu. Okazało się że urządzając mieszkanie zakupili również telewizor kolorowy ( szczyt marzeń tamtych czasów) wytwarzany w ZSRR i gdy wyszli do pracy to nie wiadomo dlaczego telewizor się zapalił i spaliło im się prawie wszystko. Potrzebowali więc wypisać do PZU wartości utraconych rzeczy.
Do dzisiaj mam dylemat, czy to moje płomienne liście wywołały płomienie, czy ja kiedy je malowałam podświadomie użyłam takich kolorów czując pożar?
Piszę to, bo mnie ten obraz po prostu parzył i ja w nim czułam ogień. Z ulgą się go pozbyłam.
Niestety, nie mogę zobaczyć tych liści.
OdpowiedzUsuńAle mam wyobraźnię i wiem jakie mają kolory liście klonowe.
Serdeczności Joasiu:-)
Stokrotko, wtedy jeszcze nie umiałam sobie dać rady, aby doprowadzić ten obraz do przebłysków niesamowitego koloru tych liści. Znajomym bardzo się podobał i chcieli go kupić, więc im dałam, bo mnie rzeczywiście drażnił i parzył. Dzisiaj może to śmieszyć, ale wtedy gdy przyszli po latach, poczułam się winna tej katastrofy. Pozdrawiam Cię!
UsuńKlony mogą to uznać za zniesławienie !! ;o)
OdpowiedzUsuńGordyjko, niech się nie gniewają, bo malowałam je z miłości, a że nieumiejętnie........;o)
UsuńZawsze pragnęłam by przed moim oknem rósł klon palmowy, bo nie dość, że ma cudownie czerwone liście to są one pięknie ukształtowane. Kupiłam sadzonkę, zgodnie z wytycznymi posadziłam wpierw w dużej donicy i miał ze 2 dwa lata stać na balkonie, a potem miałam go przesadzić do ogródka. Powiedziałabym, że on głównie stał na tym balkonie- nie rósł, strajkował, w końcu odszedł do klonowego nieba. Ale głównie to chciałam o czerwieni liści napisać- to jest specyficzny kolor, nie umiałabym wyrazić go żadną z farb, ale mnie jakoś nigdy nie kojarzył się z ogniem. Jak pewnie zauważyłaś, moja racjonalność ma pewne granice i jestem przekonana, że nasza podświadomość widzi otaczający nas świat w nieco inny sposób- często widzi go właśnie w kolorach.Zapewne w Twojej podświadomości widziałaś tych ludzi właśnie w tych kolorach i ta czerwień do nich pasowała, więc Twój mózg dostał "rozkaz" - daj im ten obraz. Już widzę, jak
OdpowiedzUsuńniektórzy czytając to stukają się wymownie w czoło, ale właśnie odkryto, że jednak istnieje podświadomość i to ona kieruje naszym mózgiem.I tak naprawdę nie wiadomo z czym/kim ten "nasz" mózg dzielimy.
A te radzieckie telewizory to miały zwyczaj się zapalać same jeżeli kabel nie był wyjęty z gniazdka - to były niestety częste przypadki, tyle tylko, że nikt o tym głośno nie mówił.
Serdeczności Joasiu;)
P.S.
Dziś i jutro mam "medyczne dni" więc mam nadzieję, że się w przyszłym tygodniu "odwieszę".
Anabell, pomimo tych doświadczeń, czerwony klon wciąż jest moim faworytem, po jesiennych brzozach.
UsuńJestem myślami z Wami w "medyczne dni" - lepiej niech ci "fachowcy"w białych fartuchach nic dla siebie ciekawego nie znajdują. Brak wspólnych tematów to najlepsza sytuacja, której życzę z całego serca!
Ciebie parzyły a obdarowanym się podobał i taki właśnie chcieli mieć. Czyli był dobry...
OdpowiedzUsuńPodejrzewam,że klonom było wszystko jedno czy Ty masz satysfakcje z tworzenia cy nie. Najważniejsze dla klonów się mi wydaje była próba uwiecznienia ich schyłku jesiennego i z tego były zadowolone ...A ruskie tv ,te kolorowe paliły się obojętnie czy wisiał w ich okolicy "klonowy" obraz czy święty obrazek. Wsio ryba - one się paliły same od siebie.Taka ich uroda była...
Renata, pewnie masz w zupełności rację, ale ja wiecznie mam jakieś wymyślone dylematy. Może z wiekiem jest ich mniej, ale czy to jest pocieszenie, że się starzeję?
UsuńTe telewizory to był pykający granat!!!!
Joasiu uwielbiam klonowe liście zwłaszcza czerwone. Czasami jesienią przy nie deszczowej pogodzie idę do parku by nasycić się barwami jesiennych liści. Ostatnio jechałam do znajomej. A ponieważ autobusu miało długo nie być to przeszłam się parkiem. Było cudownie. Słoneczne promyki przenikające te złoto-rudawe liście To był magiczny moment. A zapewne Twoje liście namalowane też miały w sobie magię. Nie wierzę, że to od obrazu się mieszkanie spaliło, raczej od telewizora. Więc nie czuj się winna. Buziaczki
OdpowiedzUsuńRineczko, teraz jest mi łatwiej spojrzeć bardziej racjonalnie, ale wtedy przeraziło mnie to, że wszystko, razem z obrazem się spaliło.
UsuńJak jest ten pierwszy rzut jesieni i wybarwiają się tak intensywnie liście to widoki są prawdziwie bajkowe i magiczne!!!! Piękny moment. Szkoda, że już za nami. Całuski!
Nie będę nic udawał,
OdpowiedzUsuńnie znam się na tych sprawach!
JanToni,
Usuńtu udawać nic nie trzeba,
ni o rade pytać nieba!
Klony nabieraja pieknych barw jesienia, wlasnie taki stoi przed naszym domem. Z glebokiej zieleni przechodzi w zolto - ognista czerwien. Niesamowitych barw nabiera w promieniach slonca.
OdpowiedzUsuńNieprawdopodobna sytuacja z pozarem. Mysle, ze jednak to byla wina telewizora, szczegolnie Rubiny byly latwopalne. Moim znajomym rowniez splonelo wszystko z powodu samozaplonu TV prodkukcji naszych wschodnich sasiadow wiec nieczuj sie winna.
Ataner, teraz widzę, że dobrze zrobiłam pisząc tutaj o mojej "fobii"
UsuńRzeczywiście tkwiła we mnie tyle lat taka obawa, że swoimi myślami popartymi kolorytem obrazu wywołałam tą tragedię. Dzisiaj jak obgadałam z Wami sytuację, to moje obawy zblakły i wiem dobrze, że Rubiny (taki właśnie był telewizor) same się zapalały. Myślę o Was .......! :-)
A mnie się od razu skojarzyła jedna z moich ulubionych piosenek, zaczynająca się od słów: "W żółtych płomieniach liści..". Tak więc rozumiem Twoje obawy, że płomienne czerwone liście mogły być przyczyną pożaru. ;-)))
OdpowiedzUsuńPoruszyłaś dość ważki temat, choć nieco mimochodem. Gdyby zapytać Leonarda da Vinci, który z jego obrazów najbardziej mu się podoba, to nie wiem czy by wskazał na Mona Lizę (nie wiem jak się to odmienia po polsku, ale niech tak zostanie). :-)))
Mironq, "W żółtych płomieniach liści..aaaaaaaaaaaaa."......... ( tu mogę sobie pozwolić na śpiewanie bo udaję, że wcale nie fałszuję).
UsuńMożnaby też na tym zakończyć, bo się okrutnie rozmarzyłam, ale wyszłoby niegrzecznie!
Leonardowi da Vinci nie mogła się podobać Mona Lisa, bo odkryto, że to był facet!
I tak Ci dziękuje za porównania, cytaty i cały komentarz.
W każdych płomieniach,
OdpowiedzUsuńkolor się zmienia!
JanToni,
Usuńco tu moje komentarze
gdy kolory to miraże!