Obserwatorzy

sobota, 23 lutego 2013

WIELOPIKSELOWY APARAT



To były pokazywane przedmioty: imbir, puchar zrobiony z tłoku
 i dzbanek-konewka.










A te trzy ostatnie prace to naszej indywidualistki która swoje komiksowe wizje
 przedkłada ponad inne tematy.
Jak widac ma rację, bo powstają niezwykłe prace z jej świata wyobraźni.

Pod wrażeniem portretów i rysunków wykonanych w ołówku przez niezwykłego rysownika Dirca Dzimirskiego i po dyskusji na temat zapamiętywania  obrazów, postanowiłam wprowadzić  najstarszym dzieciom specjalne ćwiczenia.
Przyniosłam trzy przedmioty o różnym stopniu trudności w zapamiętaniu ich kształtu.
Dzieci chwilę oglądały, potem chowałam przedmiot a one rysowały to, co widziały chwilę wcześniej. Nie o to chodzi kto lepiej, kto gorzej zapamiętał, chodzi o wyćwiczenie naszego wielopikselowego mózgu do sfotografowania tego co widzimy. 
Mam stuprocentową pewność, że fotograficzna pamięć plus wyćwiczona wyobraźnia to niezbędne narzędzia przy wszelkim projektowaniu i tworzeniu. 
Gdy zaproponowałam narysowanie kompozycji zbudowanej z wcześniej zapamiętanych przedmiotów, efekty jak zwykle mnie samą zaskoczyły.  Przypuszczam, ze dzieci też. 
Niestety pokazuję tylko kilka rysunków, bo inne wyszły mi nieostre. 
Takie ćwiczenia będę robić z nimi często.

Szykowałam pierwszy odcinek audycji do Radia 7. Ten pierwszy jest promującym działalność naszego MDK, ja tylko informuję w nim co robię na zajęciach.


MDK dodatkowo rozpoczyna cały program dla seniorów, bardzo bym chciała, aby ci ludzie znaleźli przyjemność w twórczych działaniach. Trudno ich do tego namówić. Nie rozumiem takiego zamknięcia. Moja propozycja pojawiła się w listopadzie.
Planuję spotkania z dorosłymi, którzy nie mieli wcześniej okazji nacieszenia się swoimi zainteresowaniami plastyką. Chciałabym, aby ta grupa miała nazwę Plecionki. Przeplatały by się tutaj przeróżne zainteresowania i wielorakość prac byłaby największym atutem. Na przykład nauka podstaw przeróbek krawieckich. Ile mamy w szafie odłożonych kreacji, które po małych poprawkach załatwiły by nasze potrzeby? Ile mamy w głowie niewyhaftowanych serwetek, poduszek, czy obrazków? Co chcielibyśmy narysować, czy namalować aby upiększyło nasze ściany? Może już czas zrobić na drutach albo na szydełku swojego pomysłu szalik? Ktoś mnie zapytał o układanie kwiatów i carving  czy zdobienie jedzenia.
Czas pędzi, gna tak szybko. Może warto mieć choć trochę satysfakcji z własnoręcznie wykonanej rzeczy, radującej oczy i duszę? Czy tak bardzo lubimy siedzieć bezmyślnie przed telewizorem, że życie mija bez naszego udziału?

24 komentarze:

  1. Podoba mi się Twój pomysł z gimnastykowaniem szarych komórek u dzieci. A propozycja uruchomienia starszych ludzi rzuca na kolana. Czapki z głów przed Tobą, Joasiu. Życzę aby wszystko wypaliło. Buziaczki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Azalio, dzieci są cudowne, bo porozumiewamy się doskonale. Kto nie czuje tematu robi zupełnie coś innego, ale zawsze ten czas nie jest zmarnowany. Gorzej jest z dorosłymi. Dziwne, ale tego rodzaju zajęć nie wiedzą jeszcze że przydały by się. Może Ci co by przyszli nie słyszeli o nich???Nie wiem. Może przyjdą. A ja chylę głowę nad Twoim docenionym talentem słowa!!!!

      Usuń
  2. Joasiu jak zwykle miałaś wspaniały pomysł, oby tylko znalazł zrozumienie u innych. Przecież starsi ludzie przeważnie bywają samotni i przez to się nudzą, a tak to dopiero by mieli frajdę.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JaGuniu, jeszcze nie jestem pewna, czy pomysł trafiony, może wolą inną rozrywkę...
      Zobaczymy. Jeśli przyjdzie trzy, cztery osoby, to za nimi trafią inni, ale te pierwsze trzy to wieeelki znak zapytania. Tak myślałam, że gdyby ktoś się zjawił na te zajęcia, to będę systematycznie korzystała i propagowała Twojego bloga z bardzo praktycznymi radami. Oczywiście z Twoim podpisem pod tematem. Dobrze?
      Wszystkiego dobrego, Jaguś!

      Usuń
  3. Przypomniało mi się, że jedna z moich cioć w wieku 80 lat odkryła w sobie talent malarski. Co to się działo!!! Bez przerwy malowała ... I to zupełnie dobrze... Niestety, nie zdążyła nigdzie pokazać swoich obrazów...
    Joasiu, a jeśli chodzi o Ciebie to ja ciągle widzę te żurawie na Twojej łące i nad Twoją głową ... latają i latają i nie chca odlecieć :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stokrotko kochana, podobno typowym jest przesilenie zdolności w wieku 60-70 lat. Już się boję że do siedemdziesiątki, do której mi jeszcze sporo brakuje, nie zdążę wszystkiego zrobić.
      Gdy zobaczyłam te ptaki, jeszcze nie wiedząc, że są to żurawie, byłam pewna, że zdarzyło się coś bardzo ważnego, dlatego o tym napisałam. Jednak to one wybrały moment aby mi się tutaj pokazać. Ostatniego lata już je tylko czasami słyszałam, ale nie widziałam. To ja się ich "czepnęłam", bardzo są mi bliskie! ..:-)))

      Usuń
  4. Praca z dziećmi to podstawowe zadanie. Moja cała droga życiowa(nasze tworzenie i życie to zawsze było jedno) zaczęła się jakieś około 40 lat temu właśnie w Domu Kultury w Mławie. To były całkowicie inne czasy i ,,inny'' Dom Kultury.Było kilkanaście osób uczniów szkół podstawowych i średnich przychodzących na t/z kółko plastyczne. To wtedy i tam nauczyłem się podstaw tego co potem procentowało, najpierw na egzaminie wstępnym potem w trakcie nauki w jedynej w Europie państwowej szkole renowacji mebli zabytkowych i dzieł sztuki. Na tym kole uczyłem się wszystkiego tego co powinna uczyć szkoła, jednak tego nie robiła. Pani przychodziła do klasy kazała wyjąc kartki i mówiła porysujcie sobie a sama zajmowała się rozmyślaniem o ,,niebieskich migdałach,, dziś niestety nadal tak jest nauczyciele plastyki to zwykle przypadkowi niedouczeni ludzie a przedmiot ten według dyrekcji to ostatni w skali ważności w szkole.
    Ale gadulstwo się uruchomiło
    Pozdrawiamy :)
    P.S.
    Jeśli chodzi o emerytów to całkowicie osobny temat, w którym przede wszystkim trzeba brać pod uwagę mentalność i sposób myślenia ludzi z małego miasteczka. Jesteśmy pewni że może być bardzo trudno, znamy to Mławskie środowisko :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Los alpaqueros, wciąż jest podobnie, z małymi wyjątkami, jeśli chodzi o plastykę.
    Wśród dzieci coraz więcej widzę tych, które plastycznie mają coś do powiedzenia.
    Nawet jeśli nie będzie to dla nich kierunek życiowej drogi, to z pewnością rozszerzy sposób patrzenia na świat. Z dorosłymi, ciężka sprawa, to są już wykształcone nawyki.
    Nie poruszam jeszcze wcale tematu zdrowego odżywiania i stylu życia, chociaż to warto by było tutaj powoli wprowadzać. Przerażona jestem, jak mieszkając prawie na wsi, korzysta się z chipsów, napojów chemicznie zatrutych i wszelkich "udogodnień" kulinarnych. Efekty są w liczbie nekrologów.
    Ale to już inna bajka. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ten drugi temat nawet nie zaczynamy rozmowy nasze obserwacje w trakcie zakupów gdy przed nami w kolejce stoi Pani 60-70, kupuje barszcz w kartoniku czosnek w kostce ,,Knura'':) i starte ogórki kiszone w plastikowej torebce na zupę, to po prostu zwala z nóg.Ale powiemy Pani w tajemnicy ;) znamy przyczynę takiej wielkiej podatności tych Pań właśnie na takie ,,wynalazki''Ale to temat na długą rozmowę i to pewnie nie jedną :)))
      Pozdrawiamy

      Usuń
    2. Kochani Państwo, chowam na swoją wewnętrzną półkę już kilkanaście tematów do obgadania , gdy się zobaczymy. Jestem pewna, że to nie może być znajomość zdawkowa na pół godziny. Tyle wspólnych spraw i zbliżony światopogląd wystarczy aby spotkania były fascynujące. Nie mogę jednak tak otwarcie straszyć zbyt częstymi kontaktami, tym bardziej, że do tego pierwszego cały czas nie może dojść. :-))))

      Usuń
  6. Nasza Plastyczka też robiła na nas takie eksperymenty...;o)
    A przy okazji zdradzę, że właśnie wczoraj zaczęłam "coś"...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gordyjko, ale mi ciekawość skoczyła! Miałaś plastyczkę, którą pamiętasz, to już dobrze, bo często jest to osoba tak mało dająca z siebie, że trudno odkopać ją z pamięci. To co próbuję robić z dziećmi opiera się na czystej logice, więc nie jest niczym odkrywczym. Odkryciem dla mnie jest tylko to, jakie prace wychodzą spod ich rąk.
      Powiedz tylko czy szybko pokażesz to "cośik".......:))))...:o))))

      Usuń
  7. jantoni341.bloog.pl23 lutego 2013 14:51

    Choć pogoda nam nie sprzyja,
    to działalność się rozwija.

    Chciałbym być Twoim uczniem,
    bo miałem doskonałą pamięć wzrokową,
    a szkolne wiersze mówiłem...
    przymykając oczy.
    LAW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jantoni,
      taka pamięć, to dar
      głębiej można
      wnikać w jej czar!

      Usuń
    2. jantoni341.bloog.pl25 lutego 2013 19:45

      Tu kilka słówek
      poprawki małej,
      ja taka pamięć...
      w młodości miałem.
      LAW

      Usuń
    3. Jantoni,
      Skoro pamiętasz,
      znaczyć to może
      że z tą pamięcią
      wcale nie gorzej!

      Usuń
  8. Wiesz - w Holandii to normalne,ze starsi ludzie oddaja sie jakiemus hobby,maluja,pisza wiersze ,robia cokolwiek...Warto sprobowac .Slyszalam o gorniku ,ktory na emeryturze zaczal malowac.Moze sprobowac trafic do ludzi przez rodzicow Twoich pociech? Tych bardziej utalentowanych pod pretekstem,ze po kims to przeciez - te predyspozycje maja?Jak nie po mamie i nie po tacie to na pewno po babci lub dziadku.Wiem z autopsji - ja specjalnie talentu nie mam ale mama zawsze cos robila z prac recznych(:))) a tata calkiem fajnie rysowal - efekt - moja siostra urodzila sie z olowkiem w reku i od urodzenia bylo wiadomo,ze bedzie malowac .Sprobuj zaktywizowac tych starszych ludzi ,zycze szczescia i powodzeniai w pracy tworczej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renata, holenderska aktywność bardzo mi się podobała i to właśnie było jakby tym moim wzorcem, chciałam zmobilizować naszych mieszkańców do jakiegokolwiek zajęcia się robótkami. Wtedy wiele lat temu, zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, że wiek nie jest żadną przeszkodą w aktywności.Wystarczy chcieć, wszystko też można dopasować do osoby. Niestety u nas nie wiem jaki musi to być wabik, aby zadziałał.
      Spróbuję tą drogą, poprzez dzieci może....

      Usuń
  9. To bardzo dobre ćwiczenie i żeby było śmieszniej pomocne potem w szkole, w nauce. Zawsze mnie zadziwiał fakt, że jeden i ten sam przedmiot, rysowany z pamięci tak bardzo może się różnić, czyli nie tylko widzimy różnie ( choćby z powodu punktu odniesienia) ale zapamiętujemy różne szczegóły.Projekt "uruchomienia" ludzi starszych jest bardzo dobry. A może by zachęcić dobrze byłoby poprosić, by każdy przyniósł to, co ostatnio lub kiedyś zrobił, albo przynajmniej opowiedział lub przyniósł zdjęcie. Możesz się pośmiać, ale ja uważam,że wspólne darcie pierza, robienie koronek, przędzenie wełny, robienie na drutach to były naprawdę fajne imprezy. Już nie idzie o to, że jednoczyły daną społeczność, ale gruntowały w człowieku poczucie pewnego bezpieczeństwa, niwelowały osamotnienie.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anabell, to jest istota takich spotkań: poczucie jedności w grupie często bardzo samotnych osób i dowartościowanie się. Nie wyobrażam sobie, żeby nie wprowadzić np. wymiany przepisów kulinarnych, czy prostych recept ludowych na zdrowotność!
      Teren trudny, wymaga większego wysiłku i namawiania. Na szczęście jestem uparta w działaniach, co do których jestem przekonana, że są słuszne.

      Usuń
  10. Ćwiczenia szarych komórek powinny odbywać się regularnie przez całe życie od najmłodszych lat. Podjelas się ryzykownego przedsięwzięcia ale za to bardzo szlachetnego. Twoje obawy są słuszne bo dorośli niechętnie porzucają swe przyzwyczajenia i może upłynąć dużo czasu gdy zaczną spotykać się w kółkach zainteresowań.
    Skąd czerpiesz pomysły niestrudzona kobieto.

    OdpowiedzUsuń
  11. Atanerku, gdy wyszłam ze swojej skorupy na wsi, nagle zobaczyłam, że wszystko pędzi do przodu postanowiłam i ja podbiec w tą stronę. Chcę też namówić innych, bo tyle ciekawych zdarzeń ucieka. Gdy cokolwiek się robi nie ma wrażenia uciekającego czasu przez palce. Czas jest czarodziejem, leczy, łagodzi, zmienia ludzkie umysły, ale też nieubłaganie prowadzi nas do mety.
    Chcę tam dobiec zasapana, zadowolona, że zrobiłam dużo, chociaż wiadomo,że nie wszystko.
    ;-))))))) wysyłam!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. ... a pozniej wspomina sie takich ludzi, ktorzy nam oczy otworzyli na sztuke. Szkoda, ze nie wszyscy maja to szczescie wychodzic spod reki artystycznych dusz. w praktyce jest , jak ktos wyzej napisal,nauczycieli plastyki z przypadku, a sam przedmiot to taka "zapchajdziura". Ja mialam wspanialego nauczyciela plastyki. Byl jednoczesnie doskonalym rusycysta. Sam tez malowal. lekcje z nim to byly niezapomniane wrazenia. inni patrzyli na niego jak na dziwolaga - nie bylo w zwyczaju wkladac serce w lekcje plastyki. A on chodzil z nami w plenery, poznawal z tajnikami prawdziwego malarstwa, eksperymentowal, zapoznawal z hostoria sztuki, ech... mile wspomnienia. Nawet jak sie na nas darl ( byl porywczy, ale szybko mu mijalo), ze nasze dzbanki wygladaja jak nocniki! i kazal rysowac po kilkanascie razy. Ale mial czas by do kazdego ^podejsc indywidualnie, doszukac sie w kazdym rysunku czegos, dostrzec talent, pokierowac. Byl juz na emeryturze, gdy dostal wylewu, stal sie niepelnosprawny, ale ciagle choc z trudem malowal... tyle , ze jego obrazy byly bardzo smutne, glownie szare, samotne drzewa... zaluje, ze nie ma go wsrod zywych. Wspaniala postac!
    Och, Asiu, ale oddalam sie wspomnieniom...
    Wiem, ze dla tych dzieci, ktore przychodza do ciebie na zajecia tez jestes kims bardzo waznym, moze takim pierwszym drogowskazem do slawy, wielkosci... z calym twoim cieplem i cierpliwoscia - chcialabym byc twoja uczennica :) buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Laviolette, takie piękne wspomnienia...dziękuję Ci, że o Nim wspomniałaś. Ja w szkole miałam "zapchajdziurę", ale w domu dziadziuś zabierał, sztalugę, płótno, farby i mnie i szedł malować nad rzeczkę. U nas panowała atmosfera sztuki i pachniało farbami.Rozczuliłaś mnie tymi wspomnieniami.! Uściski.

      Usuń