W czwartek wyruszyłam na zajęcia. Nie weszłam jeszcze na swoje piętro, gdy sprzątaczka spotkana na schodach poinformowała mnie, że mam zajęcia piętro niżej, bo rozpoczęto remont sali. O tym, że grozi mi przeprowadzka wiedziałam od miesiąca, ale jak dotąd broniłam się bardzo, bo sala jest ciemna, nie można jej na stałe zamknąć i nie mam gdzie składować wielu materiałów do zajęć, które z trudem gromadzę.Nikt jednak nie wspomniał o remoncie.
Pytam więc:
- Czy wszystko zostało przeniesione? A oczyma wyobraźni widzę ściany” mojej „ sali obwieszone pracami i dwie szafy różnych szpargałów.
- Nie. Wszystko jest porozkładane w różnych miejscach- odpowiada mi pani.
Ostatnie pięć schodków pokonałam galopem spowodowanym nagłym podniesieniem temperatury w głowie, chyba.
Na szczęście dla wszystkich a na nieszczęście dla mnie przychodzę wtedy, kiedy nie ma już nikogo w biurze.
Zaczynam szukać podstawowych rzeczy niezbędnych do zajęć. Przyszłam jak zwykle pół godziny przed czasem, ale to okazało się być zdecydowanie za krótko, gdy człowiek błąka się szukając różnych kluczy do różnych niedostępnych pokoi w których mogą być złożone moje manatki.
Problemem stał się kłębek włóczki używanej wcześniej na pajęczyny. Nie znalazłam go.
Cofnę się o kilka godzin wcześniej.
Odbieram telefon, z którego wynika, że właściciel prywatnej mławskiej Galerii prosi o zapełnienie ekspozycji na święta pracami dzieci. Nic lepszego nie mogłam usłyszeć! Mam w umowie zrobienie dwóch wystaw w ciągu roku. Poprzednio robiłam w kawiarni MDK ale ona jest tylko czynna gdy przechodzi się przez nią do kina. Często ludzie nie zwracają wcale uwagi na prace. Robiłam co mogłam, aby wskazać tam dziecięce talenty, ale wystawa w prawdziwej Galerii, to zwielokrotniony prestiż, odwiedziny mediów, zaproszeni goście itp. Zanim dojechałam na zajęcia miałam ściśle ułożony plan pracy, gdyż wystawę trzeba przygotować precyzyjnie i bez pudła. Trzeba dać dzieciom tematy stuprocentowe w efekcie wystawienniczym. Jedno jest pewne rysunki będą świąteczne. Wszystko musi być przygotowane do 4 grudnia. Wcześniej obiecałam pani dyrektor MDK, że ozdobimy nasz budynek od wewnątrz pracami dzieci. Zaczęłam więc już kleić i składać aniołki i mikołaje, teraz jeszcze trzeba coś dać na wystawę. Czasu jest już trochę za krótko. Tak naładowana pomysłem co i jak wkraczałam na zajęcia.
Gdy nie znalazłam włóczki na mój pomysłowy plan, musiałam wszystko przekręcić do góry nogami. Na to co w tym układzie dzieci zrobiły, to są i tak WIELKIE!. Nie zrobię zdjęć teraz, bo nie wszystkie są skończone prace i chyba najlepiej jak pokażę je już oprawione na wystawie.
Dzieciaczki pracowały z wielkim oddaniem. Gdy już wszystko sprzątnęłam i wychodziłam, wpadł pan z rolkami fantastycznego papieru pod pachą i z pytaniem, czy nam się nie przyda. Powiedział, że jest tatą jednej z dziewczynek i ze mała jest bardzo zadowolona z zajęć i on przyniósł to, co ma na zbyciu. Wiecie jak się ucieszyłam!?? To będzie podkład na wystawę letnią w parku. Nie będę musiała kleić plakatów przez trzy dni z całym zespołem ludzi i nie będę musiała zamieniać całego domu w jedną wielką „klejarnię”. Tak więc były i dobre i złe strony ostatniego czwartku.
W piątek wparowałam do MDK mając zamiar „powiedzieć” pani dyrektor moje zdanie na temat lekceważenia mnie i dzieci których interesy reprezentuję i które mi ufają. Pani dyrektor przyjęła z godnością mój atak. Dzięki tej mojej niespodziewanej wizycie dowiedziałam się dokładnie jakie plany są po remoncie rozpoczętym tak niespodziewanie. Na szczęście w porę ustaliłam którą salę obejmę w posiadanie i jestem z tego wyboru zadowolona, bo nikt nie będzie jej ze mną dzielił. Gdy rozkładam często prace przestrzenne, czy nie utrwalone rysunki, zawsze istnieje niebezpieczeństwo zniszczenia pracy całkiem niechcący przez innych uczestników kursów i zajęć. Mam ciaśniej ale tylko dla nas. Zrobię mniejsze grupy. Na tym mi właśnie zależało.
No więc znowu mam przykład , że wszystko dzieje się po coś. Gdybym nie była tak wściekła i nie przyszła w porę na rozmowę nie miałabym tak naprawdę warunków do pracy z dziećmi, bo wylądowalibyśmy na Sali komputerowej, gdzie nie podjęła bym się przypilnowania maluchów na dystans do 10 komputerów. Wcale nie byłoby miejsca dla nas. A tak…….mogłam zadowolona pojechać do Warszawy. Wręczyłam portret wnukowi. Ucieszył się bardzo, wysłał natychmiast MMS-a sympatii, ona natychmiast umieściła go w tapecie telefonu. Dumny pokazywał swój portret wszystkim gościom. Syn i synowa nie mieli żadnej krytycznej uwagi. Pobyłam u nich w ciepłej atmosferze ale teraz już wróciłam do domu szykować się do poniedziałkowego meblowania sali rysunkowej.
No widzisz jak to się dziwnie dzieje. Z dużej chmury mały deszcz. Szczerze mówiąc, to ta pani dyrektor jest grubo nie w porządku,że wcześniej z Tobą nie uzgodniła co i gdzie ma być. Ale Ty jesteś przebojowa dziewczyna, więc świetnie sobie poradziłaś. Wiadomo, że kosztem nerwów, ale taki już jest los ludzi czynu. Trzymaj się dzielnie, Joasiu. A te brzozy, to malunek z pocztówki. Pozdrawiam w godzinie duchów.
OdpowiedzUsuńAzalio, najbardziej mnie wściekło,że nie zadzwoniono rano do mnie. Pocieszyłaś mnie, że to z pocztówki. Pozdrowienia.
UsuńI jakoś się wszystko dograło,
OdpowiedzUsuńgratuluję i podziwiam zapał.
Pozdrawiam
LW
Jantoni,mam nadzieję, że wyszło na dobre. Zobaczymy.Pozdrawiam.
UsuńUwielbiam meblować i przestawiać meble...:o)
OdpowiedzUsuńGordyjko, ja też. Bardzo!...:o)
UsuńPraca z dziećmi jest najwdzięczniejsza.Tam jest sama szczerość.Jeśli coś się nie podoba, nie ukrywają tego, ale potrafią odwdzięczyć się sercem za serce.Pozdrawiam Ula.
OdpowiedzUsuńUla, ta zależność chyba jest najcenniejsza.
UsuńCiasne, ale własne. Już sobie wyobrażam co by się działo jakbyś miała dzielić salę między jedną pracownią, a drugą ...
OdpowiedzUsuńTroszku zamieszania z przenosinami zawsze jest, ale z czasem się unormuje :)
Pozdrawiam serdecznie.
JaGusiu, własnie najbardziej zależało mi na pomieszczeniu tylko do naszych zajęć.Zawsze wokół tych zajęć jest mnóstwo szpargałów i nie jest możliwe zmienianie sali.
UsuńDobrze, że taki finał. Czasem tak się pietruszy wszystko i wydaje się nam,że będzie zle, ale często wychodzi to na dobre. Ważne,że będziesz mieć własną salkę, a mniejsze grupy dzieci są łatwiejsze do opanowania, zresztą w małych grupach dzieciaki lepiej pracują, mniej sobie na wzajem przeszkadzają.
OdpowiedzUsuńSerdeczności, ;)
Anabell właśnie tak sobie pomyślałam walcząc o tą małą salkę, że będzie powód rozdrobnienia grup. Są zbyt liczne i wciąż są nowe dzieci.żle to wpływa na wyniki i rozwój, bo nie mogę poświęcić tyle czasu ile potrzeba.
UsuńMiłego,;)
To rozumiem, że jak będziesz czytała nasze komentarze to juz ledwie żywa będziesz po tym meblowaniu, urządzaniu itp.
OdpowiedzUsuńTylko sie nie przemęcz za bardzo, bo Ty do prac artystycznych jesteś stworzona, a nie do pracy fizycznej....
Serdeczności.
A u mnie znowu Szczerbaty w roli głównej.
Niestety dzisiaj nanosiłam się materiałów ale jeszcze nie do mojej salki, bo ta zapakowana jeszcze starym wyposażeniem.
UsuńMimo to dzieci robią jak potrafią. Będę miała co pokazać na wystawie.
Miłego!
a ja chyba prawdopodobnie Ciebie opiórkuję , ponieważ , gdyż , iż , że,tempo Obrałaś za bardzo agresywne . Kapeczkę wolniej KOBIETO.
OdpowiedzUsuńCzekam na prace w ramach z ciekawością i przypominam o nie ustającym uśmiechu
Dośka, wiesz, że Cię kocham.:)
UsuńOszalałaś Żeś Jołasiu ??????????? za co Ty mnie przepraszasz u mnie w komentarzach ?????????????????????????
UsuńDośka, bo tak sobie kpiąco napisałam i myślałam, że to Cię dotknęło. A ja mam kupę poważania dla Ciebie!!!I tyle.
UsuńNie ma tego zlego, co by na dobre nie wyszlo. Najwazniejsze, ze masz to co chcialas dla siebie i dla dzieciaczkow.
OdpowiedzUsuńA, ze czasami niestety wnerw jest, no coz samo zycie.
Powodzenia Joasiu!
A jesli chodzi o portret Wnuka, to nie moglo byc inaczej.
Atanerku, nie przystaję nad problemami, tylko natychmiast usiłuję je rozwiązać. Raz wychodzi lepiej, raz gorzej.Gdy wczoraj przyszłam już wszyscy wiedzieli, że "podobno się wkurzyłam!", a przecież nie podniosłam głosu,(a może tak mi się wydawało?)
UsuńWszystkiego dobrego!
Podziwiam twoja energie i zapal do prac z dziecmi..to wspaniale !!!
OdpowiedzUsuńCiesze sie ,ze bedziesz miala wlasnie to,co chcialas, bo Ci sie slusznie nalezy...Czekam na zdjecia dzieciecych prac, a Ciebie bardzo serdecznie sciskam i serdecznosci wiele posylam, myslami czesto biegne w twoja strone....
Alina, mam czasami wrażenie, że kompletnie tracę krytycyzm patrząc na prace moich podopiecznych.Z drugiej jednak strony, może one chcą mnie zachwycić bardziej i starają się tak i chętnie przychodzą. Nie wiem jeszcze co jest lepsze. Muszę zwrócić uwagę, czy bardziej wymagać dobrej kreski, czy tylko tego, aby tworzyły dla relaksu i przyjemności. Pewnie trzeba różnie i indywidualnie, ale to możliwe jest tylko w mniejszych grupach!
UsuńI ja często myślę o Tobie i o nowych wyzwaniach, które sobie stawiasz. Efekty są przecudne!Pozdrawiam Cię..
Z tego co piszesz wynika mi jedno- chociaz p.dyrektor MDK ma za zadanie szerzyc kulture jak mniemam,nie ma ona pojecia co znaczy zajecia plastyczne>Dobrze,ze w pore zareagowalas.Az sie dziwie,ze wlasciwie do tej pory nie mialas swojej pracowni dla maluchow.Nic tylko podziwiac Twoje talenty organizacyjne jak i wwszystkie inne.
OdpowiedzUsuńRena, właściwie to w zeszłym roku miałam dla siebie dużą salę. W tym roku wciąż się upierałam z opuszczeniem jej, ponieważ była potrzebna innemu instruktorowi na angielski dla kilku osób. Od tego roku zajęcia plastyczne są płatne (20 zł miesięcznie od osoby) a za angielski zdaje się 50 albo 60 zł
UsuńZ powodu wyższej ceny za angielski pani dyrektor uznała że on ma prawo a ja z dwunastką dzieci nie.
Ja ostatnio czytałam o polisie dla seniora na https://www.rankingubezpieczennazycie.pl/b/czy-ubezpieczenie-na-zycie-dla-seniora-jest-oplacalne/88.html i z tego co widzę w pewnym wieku warto w takie rozwiązanie zainwestować bo licho nie śpi.
OdpowiedzUsuń