Obserwatorzy

niedziela, 3 czerwca 2012

KIEDYŚ W KROŚNIEWICZANACH cz 2




II.   W półmroku korytarza Aleks wpadłby na pokojówkę, gdyby ta nie psyknęła, odskakując gwałtownie. Poddenerwowany atmosferą dzisiejszego popołudnia, wyciągnął dłonie w stronę apetycznej dziewczyny, ale Frania otrzepując się jak od natrętnej muchy szybko, przytłumionym szeptem informowała Aleksa.
- Paniczu, we dworze znajdują się ranni powstańcy! Nie ma kto pojechać do doktora Pławskiego. Doktor Guberski mieszka bliżej ale sprzyja Moskalom i nie może się dowiedzieć. Och, gdyby dotarła do niego taka wiadomość, Sybir byłby pewny! – mówiła jednym tchem, bojaźliwie rozglądając się wokół.
Aleks nie zdążył odpowiedzieć, bo uderzony znienacka w plecy, stracił równowagę i runął z hukiem na ziemię! Przyczyną były dwie biegnące, zaaferowane panienki.
Rumor, piski dziewczynek i złorzeczenia Aleksa pozwoliły pokojówce zniknąć niepostrzeżenie.
Aleks w  zamieszaniu chwycił niechcący, na ułamek sekundy rękę Anny i to wprawiło go w błogostan. więc powstańcy, doktor Pławski, Sybir odpłynęli gdzieś, nie wiadomo gdzie.
Nata z Anną jednak szybko doprowadziły go do rzeczywistości łając za ukrywanie się w ciemności.
Aleks nie tłumacząc się wcale, dziwnie milcząco przyjął oburzenie panienek i ruszył do swojego pokoju, aby tam w samotności przemyśleć mnogość wrażeń tego dnia.
Ledwie usiadł w kącie na fotelu, gdy rozległo się pukanie. Maciej, stary stajenny z tajemniczą miną wsunął nieśmiało głowę do pokoju.
- Macieju, a cóż to za cuda dzisiaj się dzieją, że Maciej do mnie zagląda, ze zdziwieniem zapytał młodzieniec.  
- Paniczu, osiodłałem Karą, jest gotowa i stoi za stajnią. Niech panicz szybko jedzie do doktora, a gdyby ktoś po drodze, nie daj Boże, panicza spotkał, proszę mówić, że szanowna Dobrodziejka Mamusia gorzej się poczuła. Wszyscy w okolicy wiedzą że zaniemogła na balu. Proszę się pospieszyć, bo z rannym bardzo źle!
Maciej nie czekając na odpowiedź zamknął drzwi i wydawać by się mogło, że popołudniowe zdarzenia były przywidzeniem, gdyby nie leżąca na stoliku przy drzwiach szpicruta, normalnie wisząca w stajni koło boksu Karej.
Jakby wbrew swojej woli, Aleks podszedł do stylowej komody, otworzył szufladę i wyjął bryczesy. Powoli zmieniał ubranie, dając sobie czas na ochłonięcie. Zdał sobie sprawę że jazda po zmroku to całkiem co innego, niż swawolne wypady dla zabawy i popisu. Nałożył buty do konnej jazdy i na palcach wymknął się z domu. Kara stała w umówionym miejscu. 
W pierwszej chwili ogarnęło chłopaka przerażenie, ale pomyślał sobie, że nie na darmo tyle razy popisywał się przed damami swoją ułańską jazdą, aby teraz nie wykonać tej ważnej misji. 
Nie zdawał sobie jednak do końca sprawy z niebezpieczeństwa, bo pochłonęło go wypatrywanie  drogi i nadsłuchiwanie czy nie ma przed nim patrolu wroga. Czuł się zawiedziony, że właśnie teraz musi po ciemku pokonywać bezdroża. Nigdy nie miał ambicji aby dokonywać bohaterskich czynów, zwłaszcza w tajemnicy i konspiracji. Był stworzony do salonów i łamania niewieścich serc. Dzisiaj robił wszystko wbrew swojej naturze.
Był już dosyć daleko od domu, chociaż nie wiedział ile jeszcze zostało mu drogi, gdy z prawej strony usłyszał śmiech, a potem karcenie stłumionym głosem; - Nu, nie lzia!  Alosza,ciiii…Tiszina! 
Aleks błyskawicznie wstrzymał konia i delikatnie zawrócił. Musiał nadrobić kilka kilometrów. Stracił poczucie czasu a noc stopniowo otulała go coraz gęstszą mgłą. Czujność i skupienie nie dopuszczało innych myśli. Tuż przed północą Aleks zapukał do jedynego jasnego okna w niewielkim dworku oddalonym nieco od traktu.
Doktor Pławski bez zdziwienia otworzył drzwi i zaprosił go do środka.
- Domyślam się że czyjś stan jest poważny, skoro dotarłeś tu o tej porze.- przywitał chłopca.
- Tak mamy dwoje rannych, jeden jest w bardzo ciężkim stanie. – podnieconym głosem relacjonował Aleks.
-No to nie traćmy czasu i jedźmy, bez zbędnych ceregieli - zarządził doktor, chwytając torbę z narzędziami i lekami.
Po chwili siedzieli na koniach.
Droga powrotna minęła spokojnie, gdyż doktor znał dobrze miejsca patroli i prowadził Aleksa trochę inną drogą, dłuższą ale bezpieczniejszą.
Ranny majaczył, rzucał się i zrywał z legowiska ukrytego w starej, nieużywanej od dawna części dworu. Trzymano tam niepotrzebne sprzęty i stare zabawki. 
Tegoroczna jesień była chłodna, więc w pomieszczeniu pojawiły się derki i koce dla rannego. Ukryto go za meblami, ale stan chorego krzyczącego w malignie wzbudzał niepokój, bo usłyszeć go mógł ktoś niewtajemniczony.
 Doktor nachylił się nad chorym rozpoczynając badanie. Obok w kącie oparty o ścianę siedział drugi, lżej ranny. Jego noga spuchnięta okropnie, w świetle lampy naftowej wydawała się być ciężkim przedmiotem nie należącym do niego. Trzymał oburącz gliniany dzbanek z którego łapczywie pił gorącą wodę. Dłonie nagrzewał od skorupy dzbanka a nad jego głowę wzbijał się spokojnie obłoczek pary  rozpływającej się w zimnym wnętrzu.
Aleks nie widział rannych, gdyż Maciej, czekający na nich przed bramą, poprowadził doktora do skrytki. Zmęczony chłopak cichutko podreptał do pokoju i szybko zatonął w głębokim śnie.
Następnego dnia życie we dworze trochę sennie rozpoczynało się od śniadania. Chłopak słuchając wesołej rozmowy przy stole, zaczął powątpiewać czy wydarzenia wczorajszego dnia to prawda, czy był to tylko wyjątkowo zagmatwany sen.  
Szybko skupił się na przyjemniejszych sprawach, bo widok Anny, coraz bardziej zajmował jego uwagę.
Przez następne dni zajęty był zawodami hippicznymi, które zorganizował, aby popisać się przed gośćmi, ale miał już przygotowany plan działania uwiedzenia Anny i nie wyobrażał sobie  niepowodzenia w tym względzie. Musiał poczekać aż wszyscy będą jechali do kościoła. 
Na niedzielną mszę zawsze jechali dwukółką i bryczką, ale teraz, ze względu na gości, pojedzie pewnie i lando. Do kościoła ze dworu zawsze jechało się godnie i elegancko.
W sobotę przed snem  prawie zapomniał o rannych, rozmyślając o swoim sprytnym planie, który już tego ranka wprowadzi w życie, gdy  nagłe i natarczywe pukanie otrzeźwiło go natychmiast.
- Kto na Boga, puka o tej porze? – wściekłym głosem zapytał.

8 komentarzy:

  1. Dziękuje, za odwiedziny,
    pozdrawiam w nowym miejscu.
    LW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. LW, zawsze jesteś ważnym dla mnie gościem. Pozdrawiam

      Usuń
  2. A już się bałam, że zrezygnowałaś z kontynuacji.
    Pandorra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pandorrko, mam już sporo napisanego, ten kawałek wydaje mi się bardziej nudnawy. Udział w rekonstrukcjach wzbudził moją potrzebę umieszczenia początku w tym okresie.

      Usuń
  3. No właśnie, kto zapukał????
    Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg
    Całuski,;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu się wpisuję, bo znika mi tamta ramka. Pięknie mnie przeniosłaś Joasiu w tamte czasy. Czekam na ciąg dalszy..Serdeczności...

      Usuń
    2. Anabell, mam już kolejny odcinek:
      " drzwi się otworzyły...." - no, nie wiem czy tak będzie. Zaraz wklejam.

      Usuń
  4. Stokrotko, bardzo chciałam stylem pisma i języka nadać klimat okresu w którym dzieje się akcja.

    OdpowiedzUsuń