III - Paniczu, ciszej! Błagam ciszej! Moskale w dużej sile idą w naszą stronę, spalili już wieś Lipnice. Proszę szybko ubrać się. Pani Matka kazała, aby panicz wziął torbę z tajnymi dokumentami i konwojował rannych. Maciej pojedzie z wami, bo on jeden zna drogę. Trzeba się spieszyć, bo ten ciężej ranny nie bardzo nadaje się do transportu. – nim Aleks zdążył coś odpowiedzieć, Frania rozpłynęła się w ciemności.
- Nie, tego już za wiele, pomyślał rozdrażniony. Chyba, że szybko odstawi rannych i wróci. Jego plan musi się udać, bo rywali w pobliżu Anny nie ma zamiaru znosić.
Tak rozmyślając ubierał się w strój podróżny. Nie robiąc hałasu sunął do drzwi, gdy usłyszał podniesione głosy od strony salonu. Jeden głos należał niewątpliwie do Anny. Nie zdążył podejść bliżej, bo drzwi nagle się otworzyły i wybiegła z nich Anna ubrana w strój podróżny.
Nie namyślając się ani chwili Aleks ruszył w tym samym kierunku. Anna gramoliła się do bryczki z której dochodziły jęki rannego. Obok stał osiodłany koń Aleksa. Za nimi, z dworu wybiegla matka Anny i ojciec Aleksa. Pani Ostrowska łkała cicho, błagając Annę aby ta została i nie narazała się na hańbę w tak młodym wieku. Jednak dziewczyna za nic nie chciała słuchać, tłumacząc cierpliwie, że doktor Pławski wszystkiego ją nauczył i bez niej powstaniec umrze nie dojechawszy do celu.
Po chwili stary Maciej siedząc na koźle dał znak do odjazdu i mimo płaczu i lamentów pani Ostrowskiej, dziwny orszak ruszył przed siebie żegnany znakiem krzyża przez pozostałych.
Aleksowi znów wydawało się że sni, bo właśnie spełniał się jego scenariusz uwodzenia Anny, tyle, że w jeszcze bardziej romantycznych okolicznościach. Nie wypadało mu podśpiewywać pod nosem, chociaż chętnie by to zrobił. Tymczasem Anna skupiała swoją uwagę na jęczącym cicho powstańcu.
Otulała go szmatami, szeptała cicho coś mu do ucha i zupełnie nie dostrzegała jadącego obok Aleksa.
Jechali na tyle szybko aby bryczka z rannymi, obładowana dla niepoznaki ziemniakami i warzywami mogła nadążyć po wyboistej drodze. Nie spotkali patroli ale dwa razy widzieli z daleka łuny pożarów znaczących drogę wroga. Robiło się całkiem jasno, gdy dotarli do opustoszałej wioski. Maciej ruszył na przeszpiegi zostawiwszy ich na skraju lasu, ukrytych w gąszczu krzewów.
Na szczęście znalazł chatę, w której pozostał umierający starzec i od niego dowiedział się aktualnych wieści. Nie były one wesołe. Wrogie wojska poruszały się szybko grabiąc, gwałcąc i paląc napotkane wsie. Za dnia nie można było dalej jechać.
Ranny z wyczerpania i bólu tracił często przytomność, wtedy Anna podkładała ramię pod jego głowę i podtrzymywała, aby ulżyć mu w cierpieniach. Aleks nie mógł sobie dać rady z uczuciem jakie nim targało. Widok Anny pochylonej nad nieprzytomnym powstańcem powodował ból w jego sercu! Tak, on, Aleks też był ranny, ale najlepsza siostra miłosierdzia tego nie widzi!
Wszystkie opracowane wcześniej plany uwiedzenia jej nie zdały egzaminu. W tych niecodziennych okolicznościach. Anna z każdą godziną stawała się coraz bardziej niedostępna, coraz bardziej dorosła i coraz piękniejsza, pomimo trudów podróży, brudu i niewygód.
Pomalutku, starając się nie robić żadnego hałasu wprowadzili się do skromnej chaty stojącej z boku wsi.
No tak, młodzik to zawsze myśli tylko o jednym.Ten gatunek pózno dojrzewa:))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Anabell, tą obserwcję zawsze chciałam podkreślić!
UsuńPozdrowionka!
Uwielbiam Twoje opowiadania i caekam na dalszy ciąg...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia.
JaGuś, każdy autor czeka na takie słowa!!!
Usuńza dzień wkleję kolejny odcinek. Uściski!
No. Po sprzedaży onet jakoś się wyprostował, przyjmuje posty, komentarze. Mogę nie rezygnować na razie. Dawno u Ciebie nie byłam, bo - omijając siebie - nie wstępowałam też do znajomych. Ale na facebooku widziałam zdjęcia i tak mi się miło zrobiło, że mniej więcej wiem co u Ciebie. Zabieram się do czytania.
OdpowiedzUsuńAurelio, byłam u Ciebie, ale nie dało się nic napisać, w środę jeszcze raz Cię odwiedzę, ściskam!
UsuńJoasiu, tak się wczułam w tę historię, że jechałam razem z nimi na tym wozie z kartoflami....
OdpowiedzUsuńSerdeczności miła moja!!!
Stokrotko kochana, sama chyba się za bardzo wczułam w tą ich przygodę, bo ..
UsuńA w Twoją stronę leci cała moc pozdrowień!
Ależ się pięnie rozwija Twoja historia. Czekam na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńPandorra
Pandorrko, moja jedzie bryczką, a Twoja ma tempo torpedy! muszę się nauczyć dobrego tempa i mniej łzawej akcji.
Usuńoo, wreszcie jest ciąg dalszy! czekam na więcej :)Buziaki!
OdpowiedzUsuńLavioltte, będzie, będzie tylko przebrnę przez wieczór literacki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię!